- Co do cholery? – Zapytała
Kate.
Dość postawny szatyn
trzymał krótki, srebrny nóż przy jej szyi. Naprzeciw nich stała postać okryta
ciemnym kapturem. Nie mogłem zobaczyć jej twarzy, ale po sylwetce mogłem
stwierdzić, że była to kobieta. Stali w pomieszczeniu przypominającym salę
taneczną.
- Zabij ją! – Rzuciła
pewnie kobieta. Miała szorstki głos.
Szatyn, skojarzyło mi
się, że ma na imię Ed, miał niepewną minę. Wyglądał, jakby nie chciał nic robić
Kate, ale pomimo tego nie opuścił noża.
- Puść ją! –
Próbowałem krzyknąć, ale moje słowa odbijały się jak od ściany. Chciałem podejść
bliżej, ale dopiero co zauważyłem, że dwa cienie przytrzymywały moje ręce. Szarpałem
z całych sił, jednak to nic nie dawało. Byłem bezsilny. Kate zareaguj
jakoś, przecież masz swoje moce! Krzyczałem
w myślach.
- Czemu, co ja wam
zrobiłam? – Głos Katherine był przytłumiony.
- Jeszcze nic kochana –
kobieta ujęła ją pod brodę. Napotkała zimne spojrzenie mojej ex. Tak
trzymaj! – Ale jesteś jedną z
bliźniaczek. Przyniesiecie zgubę całemu światu. To tylko kwestia czasu, aż ktoś
was dopadnie. Jesteście zbyt niebezpieczne. Słyszałaś tą historię? Nie? Prawdę mówiąc
i tak niewiele czasu ci zostało, więc myślę, że powinnaś się dowiedzieć, za co
umierasz. Około stu lat temu w niewielkiej wiosce niedaleko Londynu urodziły
się bliźniaczki Salley. Spokojnie dorastały i tak naprawdę nikt nie zwracał na
nie szczególnej uwagi, aż do dnia, w którym rozpętało się piekło. Nie ma osoby,
która znałaby powód tego wybuchu. To się po prostu stało. Wioska i jej okolice zostały zmiecione z
powierzchni ziemi. Nie było widać jakichkolwiek śladów zamieszkiwania. Ziemia została
skuta lodem, który nie topniał przez lata. Przerwały tylko bliźniaczki. Z każdym
miastem, które odwiedziły działo się to samo. Ostatecznie zostały zabite przez
założycieli naszego stowarzyszenia – Strażników Dusz. Historia ta została
zatuszowana przez waszą Radę. Zwykli ludzie nic nie wiedzą, a czarodzieje
poznają ją dopiero w dniu przeistoczenia, ale myślałam, że ze względu na tą
sytuację już się dowiedziałaś. Naszą misją jest przede wszystkim zabijanie takich
jak ty. Możesz się poddać dobrowolnie, a sprawimy, żeby jak najmniej cię to
bolało.
- Kate proszę –
szepnął jej do ucha Ed.
- Po moim trupie. Jak możecie
to robić? Rozumiem, że to wszystko jest niebezpieczne, ale są jeszcze inne
opcje. – Zaczęła się wyrywać, ale chłopak trzymał ją mocniej.
Cała Kate, walczy do
końca.
- Przykro mi.
Widziałem pojedynczą
łzę spływającą po jego policzku, kiedy zatapiał nóż w jej piersi.
- Nieeeee! Puśćcie
mnie do niej! Kate!
Chciałem biec do niej,
ratować ją.
- Posprzątaj tu. –
Rzuciła na odchodnym kobieta i opuściła pomieszczenie.
Odnajdę ją i zabiję, w najbardziej bolesny sposób. Ed pochylił się nad ciałem, złożył
pocałunek na jej czole i zawinął ją w dywan. Jak możesz być tak bezczelny! Widziałem jak zanosił ją do swojego auta. Czułem
się tak, jakbym był cieniem przyczepionym do niej, jednak nie do końca. Czułem się
trochę jak duch Marleya z „Opowieści Wigilijnej”. Moimi kajdanami były trzymające
mnie cienie. Żałowałem, byłem wściekły na siebie za to, iż jej nie pomogłem.
Moim oczom ukazał się
dół pośród lasu. Wiedziałem, co teraz nastąpi. Nie mogłem na to patrzeć. Zamknąłem
oczy, błagając żeby w końcu się uwolnić.
Obudziłem się zlany potem.
***
Wiem, że mogliście liczyć na coś dłuższego, ale to wszystko co mogę dziś dodać. Takie zabiegane życie siedemnastolatki :P Jeśli macie chwilę, jakiś pomysł na dalsze losy, jakieś uwagi(bo pewnie się znajdą), zachęcam do zostawienia po sobie komentarza :)