To tak na wstępie przepraszam, że taki krótki rozdział. następnym razem bardziej się postaram, ale póki co mam małą kontuzję ręki nie niezbyt wygodnie mi się pisze. tak czy inaczej życzę przyjemnego czytania :D
------------
Dzisiejszy dzień tak mnie zmęczył, że po wysprzątaniu pokoju
rzuciłam się w ubraniach na łóżko. Nie przeszkadzało mi to, choć nie powiem,
byłoby mi lepiej w mojej porozciąganej koszulce z Metalicą.
Szłam szkolnym korytarzem i rozglądałam się na boki w poszukiwaniu
pewnej rzeczy, której obraz widniał tylko w mojej głowie. Nie wiem czy
kiedykolwiek wcześniej ją widziałam, a nawet, jeżeli to gdzie to było, ale
miałam wrażenie, że jak jej nie znajdę stanie się ze mną coś złego. Gwałtownymi
pchnięciami otwierałam kolejne drzwi, lustrując kolejne wnętrza, lecz w żadnym
z nich nie mogłam namierzyć tego przedmiotu. Już miałam się poddać, kiedy
zauważyłam zmierzającą w moją stronę wysoką dobrze zbudowaną postać, z
naciągniętym na głowę kapturem. W ręku trzymała ona tajemniczą rzecz z mojej
wyobraźni. Przypominała ona kulę, lecz było w niej coś dziwnego, jakby była
powgniatana z kilku różnych stron.
Po kilku ciągnących się w nieskończoność chwilach
wpatrywania się w kulę, spostrzegłam, że postać coś mówi. Z całej siły starałam
się skupić na wypowiadanych przez nią słowach, aż w końcu usłyszałam głos,
który brzmiał nieco, jakby ktoś drapał paznokciami płytę szkolnej tablicy.
- Czyżbyś tego szukała skarbie? – powiedział podnosząc do
góry rękę, w której znajdował się kula. – Niestety złotko, to nigdy nie będzie
należeć do ciebie. Rozumiesz nigdy! Choćbym miała umrzeć! – wyskrzeczał i
wypuścił z dłoni przedmiot, z którym czułam przerażającą więź.
-Nieeee – krzyknęłam, ale było już za późno.
Kula rozsypała się w drobny mak. Zakapturowany mężczyzna zaczął
się śmiać i zmierzać w moim kierunku. Upadłam na kolana zaczęłam błagać by mnie
zostawił. On jednak nie zwracał na to uwagi. Zacisnął ręce na mojej szyi i …
Usłyszałam dźwięk budzika. Matko kolejny raz ten sam sen. Nie
wiem, co się ze mną dzieje. Budzę się coraz bardziej wycieńczona. Przekręciła się
na bok i wyłączyłam alarm.
- Matko, chyba muszę iść do jakiegoś psychologa, bo to
zaczyna się robić dziwne – powiedziałam sama do siebie i zaczęłam szykować się
do szkoły.
Byłam wczoraj tak zajęta, że nawet nie tknęłam pracy
domowej. Mam nadzieję, że Rose będzie coś miała, bo dzisiaj Kraukz mnie zabije.
To już nie pierwszy raz, kiedy zapomniałam o pracy domowej.
Szybko przeczesałam włosy, podkreśliłam oczy i zleciałam na
dół, aby zjeść porządne śniadanie.
Już ze swojego pokoju czułam zapach jajecznicy z konfiturą żurawinową,
według przepisu babci. Kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam mamę stojącą przy
blacie przywitałam się z nią i zaczęłam jeść. Chyba miała dzisiaj jeden z tych
gorszych dni, bo na jej twarzy nie było nawet najmniejszego śladu uśmiechu. Zresztą,
ja też nie miałam dzisiaj ochoty na zwierzenia.
Po zjedzeniu szybko obmyłam talerz i niespiesznie ruszyłam w
drogę do szkoły.