Nagle poczułam jak ktoś mnie uderza w ramię. Nie wiedziałam, o co
chodzi, ale jak tylko zobaczyłam sprawczynię wszystko stało się jasne.
Moim oczom ukazała się wykrzywiona w sarkastycznym uśmiechu drobna twarz otoczona przez burzę rudych loków, sięgających ramion, które do tej pory widziałam zaledwie dwa razy. Nie powiem, że te spotkania zaliczyłabym do najmilszych.
„A zapowiadał się taki miły dzień” pomyślałam.
- Ładnie to tak kraść cudzych chłopaków?! - zapytała Violett. To dziwne, ale za każdym razem jak na nią patrzyłam miałam wrażenie, że przede mną mały krasnal ogrodowy. Nic w tym dziwnego ma ona może z 155 wzrostu. Na samą myśl o tym się uśmiechnęłam. Niestety ona to zauważyła.
- Na twoim miejscu bym się tak nie cieszyła. Zapomniałaś, kogo Nick wybrał ostatnim razem? Jesteś aż tak w niego zapatrzona? Jakie to urocze! Ale posłuchaj mnie skarbie: on nigdy nie będzie z tobą. Za jakiś czas go znudzisz i wróci do mnie.
- Dobra skończ. Po pierwsze ja i Nick jesteśmy tylko przyjaciółmi. Po drugie sama będę wybierać, z kim się spotykam. A po trzecie nie masz prawa robić mi awantur o chłopaka, który z pewnością nie jest tobą ani trochę zainteresowany. Może kiedyś był, ale te czasy już minęły.
- To jest nieważne. On nie może decydować, z kim chce być. Nie ma żadnych szans żeby mógł być z tobą. Więc nie zachowuj się jak mała rozpieszczona dziewczynka i daj mu spokój. Ty tylko mu wszystko utrudniasz. Komplikujesz sprawy, na które nie masz żadnego wpływu.
- A co jeśli nie tego nie zrobię? – z trudem panowałam nad swoimi nerwami.
- Cóż wtedy chyba będę zmuszona dać ci porządną nauczkę.
- I ty myślisz, że to mnie zniechęci. Zapamiętaj sobie, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. A nawet, jeśli byśmy chcieli być dla siebie kimś więcej to tobie nic do tego. On nie jest twoją własnością. A te pogróżki zachowaj dla siebie.
Z resztką opanowania odwróciłam się na pięcie i przeciskając się przez tłum zaciekawionych dalszego rozwoju sytuacji gapiów poszłam do domu przygotować się na spotkanie z Chrisem.
***
Nie szykowałam się jakoś specjalnie, więc przeczesałam tylko
delikatnie włosy i zmieniłam buty. Nie zważając na to ile czasu zostało mi do
spotkania, ruszyłam w stronę centrum z nadzieją, że nie zamknęli jeszcze mojego
ulubionego sklepu.
Mimo wszystko powinniście wiedzieć, że jestem koszmarną zakupoholiczką.
Kolekcja moich koszulek z wizerunkami zespołów rockowych jest ogromna, z to
wszystko dzięki niewielkiemu sklepikowi z T-shirtami znajdującemu się w centrum naszego kochanego
miasta. Mac, który jest jednym z jego właścicieli ma gust podobny do mojego,
jeżeli chodzi o koszulki. Można go wziąć za mojego stylistę. Czasami nie wiem,
co bym zrobiła gdyby nie jego pomoc. Ale jest on nie tylko dobrym sprzedawcą,
jest też takim jakby przyjacielem. Kiedy nie wiem, co ze sobą zrobić, idę do
niego i rozmawiamy o wszystkim. Jest dla mnie jak starszy brat. Zawsze zrozumie
i czasem da w kość, kiedy trzeba.
Niestety ostatnio jego babcia zachorowała i musiał wyjechać
na parę tygodni. Obiecałam mu, że będę go zastępować z weekendy ze względu na to,
że wtedy kręci się tam wielu ludzi i jedna osoba raczej sobie z nimi nie
poradzi. Od czasu do czasu wpadam też na tygodniu i pomagam rozpakowywać towar.
Dziś jak nigdy sklep świecił pustkami, więc mogłam spokojnie
wędrować na spotkanie z Christianem. W głowie układałam przebieg całej rozmowy.
Zastanawiałam się, co mu powiedzieć by go nie zranić.
Kiedy doszłam do parku zobaczyłam go siedzącego na ławce. „Co
ma być to będzie” pomyślałam i podeszłam do niego...
-----------------
czytasz = komentujesz :D
liczę na was ;D
Piszesz w naprawdę fajny sposób :) Oby tak dalej i czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, czekam na dalsze losy bohaterów :)
OdpowiedzUsuńŁoooo kuurde :D Naprawdę fajne, nie klamalaś wczoraj xddd Lecisz daalej xdd/ Karola :)
OdpowiedzUsuńdzięki :D
Usuń