cóż chyba muszę was trochę poszantażować 2 komentarze = nowy rozdział ;p
miłego czytania i nie zapomnijcie skomentować :D
----------------
W poniedziałek rano zaczęłam udawać przed mamą, że boli mnie
brzuch. Nie chciałam iść do szkoły, w obawie przed znajomymi, a przede
wszystkim Violett. To, że nie miałam już żadnego oparcia przeważyło szalę. Chociaż
… został jeszcze Christopher. Ale on chyba zaczął chodzić z Rose, więc jednak
nie mam nikogo.
Całe szczęście, że mama się dała nabrać. Nie wiem, co bym
zrobiła, jeśli kazałaby mi tam iść. Równie dobrze mogłaby mnie posłać pod
gilotynę. Tak, więc cały dzień minął mi dość leniwie, chociaż musiałam się trochę
pouczyć na jutrzejszy sprawdzian z geografii. Matko jak ja nienawidzę tej
szkoły. Chyba tak samo jak ona nienawidzi mnie.
Około południa zabrałam się za szykowanie obiadu. Postanowiłam
zrobić czekoladowe naleśniki, bo one wychodziły mi najlepiej. Jednak dziś nie
udały mi się. Wszystkie, co do jednego były spalone. Nie wiem jak to możliwe,
przecież cały czas przy nich stałam i ich pilnowałam. Otworzyłam okna by
wywietrzyć dom, kiedy zauważyłam małego, czarnego kotka stojącego za drzwiami
balkonowymi. Postanowiłam dać mu trochę mleka. Kiedy wynosiłam mu je na taras
rzucił się na mnie. Nie wiem, co mi wpadło do głowy, ale kiedy krzyknęłam
pierwsze słowo, które przyszło mi na myśl, kot znieruchomiał i upadł na ziemię.
Przelękłam się. „ Co to miało być?” pytałam się w duchu. Szybko zamknęłam
balkon i wróciłam do kuchni, aby ją posprzątać.
Do powrotu rodziców wszystko było po staremu, poza patelnią,
którą mimo woli wyrzuciłam. Wcześniej wyjrzałam jeszcze przez okno, żeby
sprawdzić czy ten kot nadal tam leży, ale po nim nie było już ani śladu. Całe szczęście,
bo nie wiem jak to bym wytłumaczyła rodzicom. Udałam się do swojego pokoju, aby
porozmyślać o ostatnich wydarzeniach, kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na
wyświetlacz „Chris”. Z radością odebrałam.
- Hej – przywitałam się.
- Hej Kate. Co tam u ciebie? – zapytał mój jedyny jak na tą
chwilę przyjaciel.
- Dobrze. Trochę źle się dziś czułam, ale teraz jest już
lepiej. A co u ciebie? Jak w szkole?
- Dziewczyno nie wiesz ile straciłaś. Chociaż prawdę mówiąc
lepie, że cię tu dziś nie było.
- A co się stało? – spytałam spodziewając się najgorszego.
- Kate tylko nie panikuj. Ktoś rozwiesił w całej szkole zdjęcia
jak siedzimy na ławce i wyjmuję ci liścia z włosów, co wygląda prawie tak
jakbyśmy się całowali. Przepraszam cię do tej pory nic nie wiedziałem. Mogłem wtedy
ci o tym powiedzieć, a nie go wyjmować. Tak mi przykro.
- Nie zadręczaj się – teraz już wiedziałam, o co chodzi tym wszystkim
ludziom, którzy do mnie pisali. A co ważniejsze wiedziałam, o co chodziło
Nickowi, tyle, że nie do końca. – To nie jest twoja wina, tylko tego, kto to
zdjęcie zrobił. Jakoś to naprawimy.
- Ale ty nie rozumiesz. Rose obraziła się śmiertelnie na
mnie i nie wiem co mam z tym zrobić. Dopiero teraz zorientowałem się jak bardzo
mi na niej zależy. Mogłabyś z nią porozmawiać? – zapytał.
- Oj chyba to nie wypali.
Szybko streściłam mu moje weekendowe spotkanie z Rose. Nie chciał
mi uwierzyć. Cóż nie dziwię mu się w końcu ja sama nie wierzyłam w to, co się
ostatnio stało.
Bardzo ciekawe:D
OdpowiedzUsuńPisz dalej, nie mogę się doczekać