----------------------
Miałem ochotę ją pocałować, jak nigdy dotąd, ale wiedziałem, że
skreśliłoby to wszystkie moje dotychczasowe starania, jednak starałem się być
dość blisko niej. Kiedy odeszła do swoich znajomych nie wiedziałem, co ze sobą
zrobić. O 20 chłopaki mieli wcielić w życie nasz plan. Już nie mogłem się
doczekać efektów naszej pracy.
Kiedy poszedłem się napić natknąłem się na Chrisa.
- Hej stary. Co u ciebie? – Tak dawno z nim nie gadałem. Cały czas
miałem przeczucie, że jest na mnie zły za sprawę z Kate, w końcu przyjaźnili
się i było widać, że mu na niej nadal zależy.
- Hej. Po staremu. Przygotowujemy się do zawodów, przez co mam coraz
mniej czasu dla siebie. A co u ciebie?
- W sumie podobnie. Nadal próbuję naprawić dawne błędy.
- Chodzi o Kate?
Skinąłem głową. To był mój odwieczny problem.
- No to powodzenia stary. Muszę już spadać, bo dziewczyny pewnie się
niecierpliwią.
- Jasne.
Wpatrywałem się w plecy oddalającego się
Chrisa. Czas leciał bardzo szybko. Przed 20 zorientowałem się, że Kate gdzieś
wychodzi. Już miałem iść za nią, kiedy chłopaki odciągnęli mnie na bok.
Kiwnąłem głową i wziąłem go od niego. Policzyliśmy
do trzech i na sygnał kliknąłem środkowy przycisk. Zgasły wszystkie światła, a
z głośników zaczął lecieć ostry rock. Nie dało się wytrzymać tej głośności. Po naciśnięciu
kolejnego przycisku na ścianie pojawiły się obrazy z „Nożyczek”. Atmosfera balowa
nie ma co. Dziewczyny zaczęły piszczeć, a niektórzy z kujonów omal nie posikali
się ze strachu. Zaczęliśmy się śmiać pod nosem, żeby nie ściągać na siebie zbyt
wielkiej uwagi. Dyrektor rozwścieczony zaczął krzyczeć na komputerowców, żeby
wyłączyli to coś, aż ostatecznie niemal wyrwał z gniazdka kabel od projektora i
nagłośnienia. Chwilę później rozbrzmiał jego donośny głos.
- Zaraz wszystkim się zajmiemy, więc
proszę nie panikować. Osoby zamieszane w ten incydent zostaną odnalezione i
surowo ukarane, więc radziłbym im samym się przyznać, zanim będzie za późno. Jeśli
ktoś posiada jakieś informacje proszę o zgłoszenie się z nimi do mnie.
W końcu mogłem opuścić salę i udać się na
poszukiwanie Kate. Niestety chyba było już na to za późno, bo nie zostało po
niej ani śladu. Pewnie wróciła do domu.
Już się odwróciłem i miałem wracać do
budynku, kiedy podszedł do mnie chłopak, którego już kiedyś widziałem z
Katherine.
- Hej znasz może Kate Send? – zapytał mnie.
- Tak. Czemu pytasz?
-
Byłem z nią tutaj umówiony o dwudziestej i nigdzie nie mogę jej znaleźć.
Nie wiesz gdzie może być?
- Nie.
Widziałem, jak przed dwudziestą wychodziła, ale bardziej niestety nie mogę ci
pomóc – spojrzałem na niego przepraszająco. Mnie również zastanawiało gdzie ona
była, tym bardziej, że nie należała do osób, które kogoś wystawiały.
- Ok dzięki.
Odszedł ze smutkiem wypisanym na twarzy,
a ja wróciłem na salę.
Od razu ją zauważyłem. Promieniała wręcz,
ale coś mi w niej nie pasowało. Ona też mnie dostrzegła i podeszła.
- Zatańczysz ze mną? – zapytała Kate.
- Miał być tylko jeden taniec pamiętasz?
Wspięła się na palce by mnie pocałować. Chciałem
tego, ale kiedy nasze usta się zetknęły nie czułem tej iskry, którą we mnie
rozpalała z każdym swoim dotykiem. Odsunąłem ją delikatnie. Wyglądała na
zawiedzioną. Tak bardzo była do niej podobna, ale to nie była ona. Poczułbym to.
- Kim jesteś? – zapytałem uważnie się jej
przyglądając.
- Kate. Nie pamiętasz? Wybacz nie
chciałam, żeby wyszło głupio, ale chyba się pomyliłam w ocenie twoich uczuć.
- Nie okłamuj mnie. Wiem, że nie jesteś
nią.
- No niezły jesteś. Masz rację nie jestem
nią i w sumie nigdy nie chciałabym być. Co ty w niej widzisz? Chociaż prawdę
mówiąc, to nieważne, bo raczej więcej jej nie zobaczysz.
Uśmiechnęła się złowieszczo i chciała odejść,
ale złapałem ją za rękę. Od razu zaczęła się wyrywać. Wiedziałem, że inni na
nas patrzą,w tym rodzice Violett i pewnie zaraz ktoś mnie od niej odciągnie, jednak mimo to nie
mogłem puścić jej wolno.
- Gdzie ona jest? – wysyczałem.
- Nie twoja sprawa. Trzeba było jej
lepiej pilnować, a nie zabawiać się z chłopakami – rzuciła.
Podszedł do mnie nauczyciel angielskiego
i oderwał od niej.
- Panie Pierce nie powinien pan tego
robić. Co w pana wstąpiło? – Mówił, a ja wpatrywałem się tylko w kopię Kate
wychodzącą dumnie przez główne drzwi.
Jeśli coś jej się stanie, nie wybaczę
sobie tego do końca życia. Kiedy nauczyciel w końcu dał mi spokój, wybiegłem na
most. W ręku trzymałem komórkę i wykręcałem numer do Maca. Streściłem mu
sytuację i umówiłem za dwie minuty przy ratuszu. Miał wziąć ze sobą zaklęcie
tropiące, dzięki któremu mieliśmy odszukać Katherine.
Cały czas miałem przeczucie, że to moja
wina. Dobiegłem na miejsce spotkania, gdzie czekał na mnie już mój przyjaciel. Podał
mi kartkę i kamień skupiający moc. Wypowiedziałem zaklęcie trzy razy, ale nic
się nie stało. Pewnie osoba, która ją porwała nałożyła na swoją okolicę czar
maskujący. Musieliśmy odszukać w księdze, jak je obejść. Szybko udaliśmy się do
domu Maca.
Zawsze przybijało mnie, jak ciemno jest
urządzony. Była to mała kawalerka z dwoma pokojami, kuchnią, łazienką i małym
korytarzem. Kiedyś często grywaliśmy tu w pokera z resztą chłopaków. Pokój Maca był w połowie czarny w połowie
biały, jak szachownica. Łóżko było idealnie zasłane, a na stoliku nocnym leżały
dwie książki, w tym księga. Złapał ją od razu i zaczął szukać.
Nie mogłem usiedzieć w miejscu, dlatego
przemierzałem pokój wzdłuż i wszerz, co chwila spoglądając na niego. Odgłosy przewracanych
kartek nie uspokajały mnie ani trochę. Chciałem, żeby już było po wszystkim,
żeby Kate była w swoim domu bezpieczna. Po jakichś dziesięciu minutach, które
były dla mnie długie jak godziny w końcu znalazł to, czego szukał.
- Mam – wykrzyknął i zaczął czytać na
głos listę składników potrzebnych do wykonania zaklęcia. Musieliśmy się jeszcze
udać do sklepu, bo brakowało nam szałwii. Stwierdziliśmy, że sam udam się po nią,
a Mac w tym czasie przygotuje resztę.
Zajęło mi to dosłownie trzy minuty. Kochane
zaklęcie teleportacyjne. Postępowałem zgodnie z instrukcjami i stanąłem na
środku okręgu. W rękach trzymałem mieszankę ziół i mały szmaragd. Skupiłem się
na Kate i dostrzegłem barierę. Siłą myśli starałem się ją przebić. Szło bardzo
ciężko i w końcu czułem się koszmarnie wyczerpany, ale się udało. Szmaragd wskazywał
nam teraz swoim delikatnym zielonym światłem kierunek, w którym mieliśmy się
udać.
Trzymaj się Katherine przekazałem
jej w myślach. Idziemy po ciebie.
Rewelacyjna fabuła!! Będę wpadać ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie, mam nadzieję że zostawisz po sobie jakiś ślad :3
http://nothing-is-forever-baby.blogspot.com/
Super, może nie przeczytałam za dużo, ale i tak ekstra ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, może ci się spodoba :))
http://calkieemnienormalna.blogspot.com