jako, że nikt nie spróbował swoich sił, oto kolejny rozdział pisany przeze mnie. trochę mi przykro z tego powodu, ale mówi się trudno. pamiętajcie o dwóch komentarzach :)
-------------
- Kilkanaście lat temu w rodzinie naszych kuzynów urodzili
się bliźniacy. Do tamtej pory nigdy nie zdarzyło się coś takiego. Zwykle para
czarodziei posiadała tylko jedno dziecko. Wszyscy byli tym bardzo przejęci. Chłopcy
dorastali i wszystko było w porządku, do czasu, kiedy objawiły się ich pełne
moce. Rywalizowali ze sobą i wywołali huragan, który pozbawił życia wielu
ludzi. Od tamtej pory strażnicy pilnują,
aby nigdy więcej nie pojawiły się bliźniaki, a kiedy już do tego dojdzie, to
zabijają jedno z nich – powiedziała mama.
Widziałam w jej oczach łzy. Czułam, że mi również niewiele
brakuje do płaczu, jednak miałam wiele pytań.
- Czemu wybraliście akurat moich rodziców? – zapytałam.
Tym razem zaspokajaniem mojej ciekawości zajął się tata.
- To nie my wybraliśmy. Zrobiła to twoja babcia. Mówiła, że
od dawna na tych ludzi i że będą dla ciebie dobrzy. Zakazała nam się z tobą
kontaktować. Zapewniła nas, że w odpowiednim czasie dowiesz się wszystkiego i odeszła
razem z tobą. Nie mogliśmy się z tym pogodzić.
- Rozumiem – odpowiedziałam zamyślona. – Wiedzieliście, że
babcię zamordowano?
Uniosłam głowę i spojrzałam im prosto w oczy. Z wyrazu ich
twarzy wywnioskowałam, że nie mieli o tym bladego pojęcia. Trochę żałowałam, że
nie przekazałam im tego delikatniej, jednak musieli się dowiedzieć.
- Kiedy? Kto to zrobił?
- Przed świętami i nie wiadomo. Miałam pewne przeczucie i po
szkole pojechałam ją odwiedzić. Wtedy ją znalazłam. – Nadal bolało mnie to
wspomnienie.
Mama podeszła do mnie i przygarnęła do siebie. Rozpłakałam się.
Było mi tak dobrze w jej ramionach.
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze – szepnęła mi do ucha.
Wtuliłam się jeszcze mocniej.
Rozmawialiśmy jeszcze około godziny. Dowiedziałam się nieco
o moich krewnych i reszcie kowenu. Szczęśliwa wróciłam do domu. Jutro byłam
umówiona z Edem i zaczęłam zastanawiać się, co mu powiem.
***
Kiedy dotarłam na miejsce spotkania, Ed już na mnie czekał. Z
lekko rozchylonych połów jego płaszcza wystawał czary T-shirt z nadrukiem
Metaliki. Uśmiechnęłam się do niego. Odpowiedział tym samym.
- Hej. Miło cię widzieć – zaczęłam.
- Ciebie również.
- Możemy się przejść? – zaproponowałam. Dużo lepiej mi się
myślało idąc.
- Pewnie. Stało się coś?
- Właściwie to tak. Nie mówiłam ci o tym wcześniej, ale
uznałam, że w końcu nadszedł odpowiedni czas. Zanim cię spotkałam przeżyłam
ciężkie rozstanie. Nie tylko z chłopakiem. Wszystko w moim życiu się posypało. Straciłam
przyjaciółkę, babcię. Moje życie wywróciło się całkowicie do góry nogami. Byłeś
dla mnie czymś w rodzaju pocieszenia, ale nie przyjmuj tego zbyt dosłownie. Bardzo
cię lubię, ale chyba nam nie wyjdzie jako parze.
- Co? – Wydawał się być zaskoczony.
- Nie miej mi tego za złe. Po prostu nie otrząsnęłam się
jeszcze z poprzedniego związku. Myślę, że kiedyś będziemy mogli spróbować, ale
póki co zostańmy przyjaciółmi.
- Skoro uważasz, że tak będzie lepiej – odpowiedział bez
przekonania.
- Naprawdę mi przykro.
Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Był dla mnie taki
wspaniały. Jednak nie można się zmusić do miłości.
- Spójrz na mnie. – Niechętnie podniosłam głowę. – Nie gniewam
się na ciebie, za bardzo mi na tobie zależy. Nigdy nie smuć się z mojego
powodu. Zostaniemy przyjaciółmi, a kiedyś może przyjdzie jeszcze czas na nas. A
teraz chodźmy gdzieś, bo zaraz chyba zamarznę.
- Oczywiście. Kawiarnia? Ja stawiam.
- Czemu nie. To obraza dla mojej męskiej dumy, ale jako, że
złamałaś moje serce, to pozwolę ci zapłacić – Ed żartował sobie ze mnie. To dobry
znak.
- Hahaha chodźmy już,
zanim stracę chęci.
Objął mnie ramieniem i zacięcie dyskutując o naszych
ulubionych filmach, ruszyliśmy do jedynej czynnej dziś kawiarni.
Plosie sipko o naśtempny ;D
OdpowiedzUsuńTwoj Pomysłodawca ;*
Jejku, to jest piękne i bardzo ciekawe ♥♡ uwielbiam czytać czyjeś opowiadania ♥♡
OdpowiedzUsuńhttp://dawidkwiatkowski-opowiadanie.blogspot.com/2014/10/konkursik-na-watek.html