---------------------------------
Było mi tak wygodnie i ciepło. Gruba, satynowa pościel
otaczała mnie niczym ramiona ukochanej osoby. Całą noc spędziłam na
rozmyślaniach. Mam dwa dni na przekonanie rodziców do wcielenia w życie mojego
planu. Będzie trudno, ale może się udać.
Mozolnie podniosłam się z łóżka i ruszyłam do kuchni. Nie
należała ona do największych. Trzy czarne blaty, niska lodówka, elektryczna
kuchenka i oczywiście ekspres do kawy, od której Mac był uzależniony. Trochę
denerwował mnie tu brak zlewu, bo za każdym razem, kiedy chciałam coś umyć
musiałam pędzić do łazienki, jednak mojemu przyjacielowi to nie przeszkadzało.
Trochę mi było zimno, dlatego narzuciłam na siebie sweter znaleziony na
krześle. Podobnie, jak większość chłopaków Mac był bałaganiarzem. Jednak takim
nie do końca. Większość domu była zagracona, ale kiedy weszło się do łazienki,
nie można było wyjść z podziwu. Kosmetyki ułożone były równo na półkach,
ręczniki leżały na małej pralce idealnie złożone. Wszystko było nieskazitelnie
wyczyszczone i niemal lśniło. Nie rozumiałam tego, ale jakoś przyjęłam do
wiadomości, że mój najlepszy przyjaciel ma fetysz łazienkowy.
Wracając do teraźniejszości, wzięłam się za szykowanie
omletów. Wszystko poszło mi bardzo sprawnie i już po około pięciu minutach
ustawiłam na niewielkim stole, znajdującym się na złączeniu salonu i kuchni,
dwa talerze z jedzeniem. W międzyczasie zaparzyłam dla nas również kawę. Kiedy wszystko
miałam już gotowe postanowiłam obudzić przyjaciele. Przeskoczyłam przez oparcie
kanapy i wpadłam prosto na niego.
- Pobudka śpiochu! Śniadanie stygnie, więc wstawaj –
krzyknęłam mu prosto do ucha.
- Ta ta ta, daj mi jeszcze pół godziny – odpowiedział, nie
otwierając oczu i mocnej naciągając na siebie koc.
- Nawet na to nie licz. To kara za te tortury na treningach.
Zaczęłam go łaskotać. Co prawda nie miał łaskotek, ale był
to tek denerwujące uczucie, że w końcu złapał mnie za ręce i z wielką niechęcią
wymalowaną na twarzy wstał.
- Nie byłem, aż taki zły, skoro postanowiłaś zrobić mi takie
pyszne śniadanie – uśmiechnął się. – No to chodźmy jeść.
Usiedliśmy razem przy stole. Pociągnęłam łyk gorącej kawy. Lekko
oparzyła mi język, ale mało mnie to obchodziło.
- Jedz – rzucił Mac, przełykając.
Chwyciłam widelec i włożyłam sobie do buzi kawałek omletu. Nie
bardzo chciał mi przejść przez gardło.
- Jakaś strasznie milcząca się zrobiłaś. Możesz mi wyjaśnić,
o co chodzi?
- Całą noc rozmyślałam, nad naszą rozmową i doszłam do
wniosku, że porozmawiam z rodzicami i postaram się ich przekonać na przeprowadzkę
do domu babci.
Mac o mało się nie zakrztusił kawą.
- Żartujesz? To jedyne, co przyszło ci do głowy?
- Może nie jedyne, ale najbardziej … no nie wiem. Pewnie uważasz,
że to pochopna decyzja, jednak ja ją dokładnie przemyślałam. Wszystkie argumenty
za i przeciw, w ostatecznym rozrachunku mówią, żebym wyjechała. Proszę zrozum
mnie. Nigdy nie chciałam takiego życia. Nie chciałam w nim magii, ani aż tylu
zawikłań. Myślałam, że wystarczy jak się odsunę na pewien czas, tak jak się
odsunęłam w ferie, jednak wszystko do mnie wróciło i jeszcze bardziej
zniszczyło. Lubię z tobą trenować i się dokształcać, ale przez te czary moje
życie się skomplikowało. Jedynym innym wyjściem dla mnie, jest w tej chwili
pozbycie się mocy, ale to przecież niemożliwe. Jednak gdyby się to udało nie
musiałabym uciekać. – Jego twarz wyrażała brak zrozumienia, dlatego
postanowiłam mu to dokładniej wyjaśnić. – Chodzi o to, że gdybym nie miała
mocy, świat czarów nie byłby dla mnie domem. Życie w nim nie pozwala mi odsunąć
się od Nicka i Violett.
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżała. Widzę, że podjęłaś już
decyzję, jednak wydaje mi się, że twoi rodzice nie będą tak pozytywnie do niej
nastawieni. Pamiętaj, iż nie możesz im zdradzić wielu powodów, dla których ją
podjęłaś, a to na pewno nie nastawi ich do tego pozytywnie. Skoro tylko takie
drogi rozważasz, to chciałbym cię prosić o jedną rzecz. Wstrzymaj się kilka dni
zanim przedstawisz swój pomysł rodzicom.
- Czemu? – Zapytałam.
- Kiedyś słyszałem o starym czarowniku, który potrafił
pozbawić innych mocy. Nie chcę cię puszczać samej w świat. Już raz ktoś cię
porwał, a gdyby się dowiedzieli, że twoja mama urodziła bliźniaczki, to
zaczęliby cię szukać i koniec końców skończyłabyś jak twoja babcia. Popytam moich
znajomych, czy nie wiedzą nieco więcej na temat tego czarownika. Jeżeli okaże
się on tylko mitem, wtedy pozwolę ci się przeprowadzić, ale tylko pod
warunkiem, że zabierzesz mnie ze sobą.
- Jesteś najlepszym przyjacielem – powiedziałam i ze łzami w
oczach rzuciłam mu się w ramiona.
- Pomyśl jeszcze.
Nie powiedziałam już nic.
***
Po umyciu garów, ubrałam się i ruszyłam w drogę powrotną do
domu. Było około dziesiątej. Słońce delikatnie gładziło moją twarz. Moje myśli
błądziły gdzieś między chmurami, a stopy niepewnie stąpały po ziemi. Przechodziłam
akurat obok domu kultury, kiedy zobaczyłam wchodzącego tam Eda. Krzyknęłam do
niego, ale mnie nie usłyszał. Postanowiłam wejść za nim. Pomieszczenie, w
którym się znalazłam było ogromne. Stały w nim stoły z drewnianymi krzesłami,
przy których siedzieli pojedynczy ludzie. Nie byli oni ani młodzi, ani starzy.
Wypatrywałam po całym pomieszczeniu Eda. Przez chwilę mignęła
mi w oddali jego kurtka. Wyglądało na to, że przeszedł dalej. Pomyślałam, że
może ma jakąś ważną sprawę do załatwienia i nie będę mu przeszkadzać, ale za
bardzo ciekawiło mnie, co tu robił, dlatego udałam się za nim. Rozchylając płachty
kotary dotarłam do pustego korytarza. Nie było w nim żadnych drzwi.
Dziwne. Wydawało mi
się, że to tutaj wchodził.
Już miałam sobie pójść, kiedy usłyszałam kobiece krzyki
dobiegające zza ściany.
- Nie tak miało być! Jak mogłeś do tego dopuścić! Mówiłeś,
że się nimi zajmiesz! Czy ty wiesz, co się teraz będzie z nami działo! Ed, do
cholery!
- Co miałem jeszcze zrobić! – To był głos Eda. – Katherine
jest zbyt przezorna. To było za wcześnie, żeby się odkryć! Powinna mi już
bezwzględnie ufać, ale te twoje krople nie zadziałały! Mogłaby mnie zabić,
gdyby się dowiedziała!
Miałam dość przysłuchiwania się tej rozmowie. Najszybciej, jak
mogłam wybiegłam z domu kultury. Czułam, że rozmawiali o mnie, a to nie wróżyło
za dobrze.
Nie rozumiem dlaczego nie dodałaś rozdziału tydzień temu.Codziennie sprawdzałam a tu nic!Pusto!Zauważ też , że dodajesz co tydzień a nie na przykład jak inne autorki opowiadań co dwa/trzy dni.Moim zdaniem Twoje opowiadania są za krótkie skoro mamy czekać aż tydzień.Nie rozpoczynaj też nowego opowiadania skoro nie skończyłaś pierwszego.Rób wszystko systematycznie.Po kolei.Skończ to;Wznów Elizabeth.I to nie tak , że mało osób czyta Twoje opowiadania .Przecież masz licznik.Niektórym po prostu się nie chce komentować-za dużo zachodu.WSZYSCY CZEKAMY NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!Żebyś wiedziała.
OdpowiedzUsuńCiocia Dobra Rada
Daruję sobie przywitanie, bo takie mam widzimisię tak, więc przechodzę do konkretu.
OdpowiedzUsuńW końcu zmotywowałam się aby coś tu napisać a uwierz mi, iż trwało to bardzo długo.
Pierwszy raz Twoje opowiadanie zobaczyłam na Quku.org i, jeśli mam być szczera(a będę) to nie spodobało mi się, a nawet omijałam je szerokim łukiem. Niestety, jak to na Quku bywa przeczytałam praktycznie wszystko, co było ciekawe i umierałam z nudów. Do tej pory nie wiem jak, ale w końcu zdecydowałam się przeczytać prolog Twojego opowiadania i przebrnęłam przez kilka rozdziałów. Nie pamiętam, ile konkretnie, ale muszę przyznać, iż przypadło mi do gustu. Jakiś czas później całkowicie je zgubiłam i dopiero w 2014 roku ponownie je odnalazłam. Lubie je, ale od 61 części(chyba od tej, bo nie pamiętam) najzwyczajniej w świecie zaczęło mnie nudzić i zbrzydło mi.
Chyba łatwo się domyślić,iż moją przygodę z Ever Liar uważam za zakończoną mimo tego, że nadal trwa.
Dlaczego? Ponieważ czytając dalsze rozdziały zmuszałam się do tego. Nie czułam już tego zapału,dreszczyku emocji i ciekawości, która pchałaby mnie do kolejnych rozdziałów.
Mam nadzieję, że nie uraziłam Cię, bo nawet nie miałam takiego zamiaru. Świetnie piszesz, ale według mnie to już nie to .
-Powodzenia w dalszym pisaniu ^^