- Jullian -
Tony dokumentów, niektóre w segregatorach, a inne już z
nich wyciągnięte, leżały na moim biurku. Nie wiedziałem, że zarządzanie firmą
jest aż tak ciężkie. Nie żebym do tej pory żył w bajce, w której wszystko
przychodzi z łatwością, jednak to, co mnie tutaj spotkało jest gorsze od
najgorszych koszmarów.
Podniosłem słuchawkę telefonu stacjonarnego, którą w
końcu udało mi się odnaleźć i zadzwoniłem po Delilah. Odkąd zacząłem tu pracę,
pomagała mi, jako prywatna asystentka. Wcześniej pracowała z moją mamą. Myślę,
że moja wspaniała rodzicielka przysłała ją tu żeby mnie doglądała, ale póki
wykonywała moje polecenia, nie miałem z nią problemu. Była całkiem ładną
osóbką. Długie, czarne włosy okalały jej bladą twarz, na której widoczne było
zacięcie. Szare oczy śledzimy wszystko dookoła. Była dość wysoka, przez co
zwykle chodziła płaskich butach. Ubrana elegancko, jak każdy w tym budynku. I
była ode mnie tylko dwa lata młodsza.
- Coś się stało? O matko.
Takiej reakcji się spodziewałem. Uśmiechnąłem się
przepraszająco.
- No cóż, nie jestem typem porządnisia. Nie wiesz może
gdzie mógłbym znaleźć spis naszych klientów z zeszłego roku? Przejrzałem chyba
już wszystkie segregatory.
- Powinien być chyba w niebieskim. Tam jest podsumowanie
roku i wszystkich naszych działań.
Wzięła do ręki wypchany po brzegi jasno niebieski
skoroszyt i zaczęła go wertować. Po jej minie widziałem, że wiele to nie dało.
- Po co ci to w ogóle? - Zapytała, nie podnosząc wzroku.
- Wydaje mi się, że są jakieś błędy w kapitale końcowym i
chciałem to dokładniej przeanalizować.
- Nie widzę tu tego. Wszystko jest zgrywane na główny
komputer, więc możemy sprawdzić. Ale na razie mam trochę roboty. Możemy z tym
poczekać do jutra?
- Myślę, że nie będzie większego problemu.
***
Zaprosiłem dziś na kolację Callie. Ze względu na nadmiar pracy, nie mieliśmy dla siebie czasu. Oczywiście staraliśmy się nadal regularnie rozmawiać przez telefon, ale brakowało mi jej osoby. Zamówiłem trochę wcześniej pizzę i byłem właśnie w trakcie odkorkowywania wina, kiedy drzwi się otworzyły. Moje oczy od razu pobiegły w tamtym kierunku.
Zaprosiłem dziś na kolację Callie. Ze względu na nadmiar pracy, nie mieliśmy dla siebie czasu. Oczywiście staraliśmy się nadal regularnie rozmawiać przez telefon, ale brakowało mi jej osoby. Zamówiłem trochę wcześniej pizzę i byłem właśnie w trakcie odkorkowywania wina, kiedy drzwi się otworzyły. Moje oczy od razu pobiegły w tamtym kierunku.
- Pizza i wino? Nie jesteś zbyt oryginalny. - Uśmiechnęła
się na przywitanie, zajmując miejsce na kanapie.
- Zdaje się, że o czymś zapomniałaś.
Podszedłem do niej delikatnie dociskając usta do jej ust.
Wygląda promiennie pomimo ośmiu godzin w pracy. Miała na sobie prostą białą
sukienkę, która delikatnie rozszerzała się w pasie. Szpilki leżały już u
podnóża kanapy, jakby nie mogła się cały dzień doczekać, aby je zdjąć.
- Wyglądasz pięknie.
- Cóż, ty też. Zwłaszcza z tą pizzą i winem w rękach.
Dawno jej takiej nie widziałem.
- Zdjęcie butów tak ci poprawiło humor? - Podałem jej
talerz i kieliszek napełniony do połowy, po czym ruszyłem jeszcze żeby zabrać
swoje.
- Nie waż się z tego śmiać. Już do nich przywykłam, ale i
tak dalej będę je nazywać narzędziami tortur. Nie wyobrażasz sobie nawet, jak
po kilku godzinach bolą nogi.
- Jak będziesz się zachowywała, to może później coś na to
zaradzimy.
- Grozisz czy obiecujesz?
Roześmiałem się. To się okaże.
- A tak całkowicie na poważnie?
- Nie ma sensu się w to zagłębiać. Grunt, że wszytko się
wyjaśniło i teraz mogę się całkowicie zrelaksować.
Jej szczęście stawało się moim szczęściem. Każdy wieczór
mógłby tak wyglądać.
Zabraliśmy się za jedzenie pizzy. Włączyłem w
międzyczasie muzykę, której delikatne dźwięki dodatkowo odprężały. To kolejna
rzecz, bez której nie wyobrażam sobie przeżycia. Książki i muzyka. Tak mógłby
wyglądać mój świat.
Kiedy skończyliśmy, Cal oparła głowę o moje ramię.
Przyciągnąłem ja bliżej siebie.
- Dobrze cię tu mieć - wyszeptałem w jej włosy.
- Ja też się cieszę. To, co dalej zaplanowałeś?
Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Jullian. Nie widzieliśmy się od kilku dni, liczyłam, że
bardziej się wysilisz. W takim razie, zbieram się.
Złapałem ją za rękę, kiedy zaczęła się podnosić i
otoczyłem ramionami.
- Dziś zostajesz ze mną, bez żadnych dyskusji.
Pocałowałem ją, zagłuszając niewypowiedziane słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)