- Callie –
Już dawno tak się nie wyspałam.
Nie dość, że łóżko było niesamowicie miękkie, aż człowiek chciał się w nim
zatopić, to miałam najwygodniejszą poduszkę świata. A konkretniej mówiąc -
miałam Julliana. Leżałam wtulona w jego szerokie ramiona, delikatnie jeżdżąc
palcami po jego klatce piersiowej. Nie chciałam go obudzić, ale to zajęcie mnie
wciągnęło. Po rzuceniu okiem na zegarek, dostrzegłam, że przede mną jeszcze
dobre dwie godziny do dzisiejszego spotkania. Nie miałam najmniejszej ochoty na
nie iść, a myśl, że mogłabym tam spotkać Johna, w sumie to było pewne, iż tam
będzie, tym bardziej skłaniała mnie do zostania tutaj. To mogło jednak
zaszkodzić mojej karierze, która i tak już była zagrożona. Mój teraz już były
chłopak nigdy nie rzucał słów na wiatr. Wiedziałam, że mogę będzie żałować
odejścia, ale w tamtej chwili to była najlepsza decyzja, jaką podjęłam. Nie
jestem kobietą, którą można sobie podporządkować i trzymać uwiązaną. Nie chcę
taka być. Faceci myślą, że rządzą tym światem, ale się mylą. To kobiety mają
władzę i trzeba im to skutecznie uświadomić. Jeden z powodów, dla którego
zostałam prawniczką.
Musiałam wydostać się z
żelaznego uścisku, niestety pęcherz nie zna dobrych momentów. Było mi tak
rozkosznie ciepło, ale mus to mus. Ostrożnie wyplątałam się z pościeli i na
paluszkach przebiegłam do łazienki. Kiedy spojrzałam na siebie w lustrze, byłam
przerażona. Nie miałam wczoraj siły by zmyć makijaż mleczkiem, więc
ograniczyłam się do zwykłej wody, co zaowocowało wyglądem klasycznej
pandy. Cudownie. Zmyłam ślady i szybko
załatwiłam swoje potrzeby.
Pomyślałam, że powinnam
się jakoś odwdzięczyć Jullianowi, za to, co dla mnie robił. A co jest lepszą
podzięką niż śniadanie? Zamówiłam wszystko przez interkom i w czasie, kiedy
obsługa realizowała zamówienie, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się.
Zrezygnowałam z chęci założenia koszuli, bo czułam, że ją pogniotę, dlatego wybrałam
zwykłą białą bluzkę z dekoltem w serek i szarą, materiałową spódnicę. Kończąc
nakładać tusz na rzęsy, usłyszałam delikatne pukanie do drzwi. Szybko pobiegłam
otworzyć, po czym uregulowałam rachunek i skierowałam się do sypialni, gdzie
nadal uroczo spał mój przyjaciel. Potrząsnęłam nim lekko.
- Jullian, obudź się!
- Jeszcze chwilkę,
mamo. – Rzucił przyciągając mnie do siebie, tak, że jego głowa leżała teraz na
moim brzuchu. Czułam, jak przechodzi przeze mnie delikatny prąd. Zachowywał się
jak małe dziecko.
- Nie ma takiej opcji.
Nie po to tak się starałam, żeby teraz śniadanie wystygło.
- Powiedziałaś
„śniadanie”?
No proszę! Teraz to
raczył wstać.
- Nie podnoś się! –
Pogroziłam mu palcem. Wzięłam z wózka jego tackę i podałam mu, po czym
zgarnęłam swoją i zajęłam miejsce obok niego. – Mam nadzieję, że będzie ci
smakować.
Patrzyłam jak zdejmuje
pokrywę z talerza i jego oczy, mogłabym przysiąc, że się zaświeciły.
- Skąd wiedziałaś, że
to mój ulubiony omlet!?
Uśmiechnęłam się
szeroko.
- Mam swoje tajemnice,
a teraz jedz.
Skupiliśmy się na
niesamowitych daniach. Rozbawiły mnie jego reakcje, które usilnie starał się
wyolbrzymić. Prawie zadławiłam się ze śmiechu.
- Przestań! – Walnęłam
go delikatnie w bok.
- Ale, że co? – Zapytał
z pełnymi ustami. I że niby on jest starszy ode mnie?
- Daję słowo, czasami
zachowujesz się gorzej niż Toby!
- Ale i tak lubisz mnie
bardziej niż jego!
- Nie byłabym tego, aż
taka pewna.
- Ranisz moje uczucia.
Pocałowałam go w
policzek na zgodę.
- I ty naprawdę myślisz,
że takim buziakiem odpokutujesz swoje winy? – Rzucił, nadal udając obrażonego.
- Myślę, że tak. Nie
zapominaj, kto zajął się śniadaniem…
Przerwał mi w pół
zdania, całując mnie w usta. Czułam się otumaniona ego niesamowitym smakiem.
Rzeczywiście ten omlet musiał być genialny. Pogłębiłam pocałunek, uprzednio
odstawiając nasze puste tace. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam Julliana. Kiedy
się od siebie odsunęliśmy, nie mogłam złapać oddechu.
- Teraz uznajmy, że ci
wybaczam. – Wyszczerzył się do mnie, przytulając mnie do swojego boku. – Baby you’re all that I want, when you’re
lyin’ here in my arms… - Zanucił.
- Na
trzeźwo brzmisz sto razy lepiej, ale za chwilę muszę lecieć, więc pozwolisz, że
zajmiemy się czymś innym. – Szepnęłam mu do ucha konspiracyjnie, siadając na
nim okrakiem.
- Nie
ma najmniejszego problemu.
Resztę
czasu spędziliśmy na całowaniu. Czułam się, jakbym powróciła do czasów liceum.
Pierwszy, niesamowity chłopak, pierwsze pocałunki, motyle w brzuchu i te
sprawy. Przy Johnie już dawno przestałam je czuć. Myślałam, że to mija z
wiekiem, ale najwyraźniej się myliłam.
- Nie
mogłabyś odpuścić sobie tego spotkania? – Powiedział z ustami przy moich
ustach.
- Nie
ma takiej opcji. Muszę dbać o swoją reputację. – Wstałam z łóżka, poprawiłam
szybko włosy, licząc na aprobatę ze strony Julliana. Skinął głową z uśmiechem,
karząc mi się obrócić. No tak, w końcu to facet. Oni i to ich „podziwianie
widoków”. Założyłam szpilki, chwyciłam torebkę i wyszłam.
- Przepraszam za
spóźnienie - Tymi słowami byłam zmuszona się przywitać, gdyż niestety utknęłam
w korku. Zauważyłam, że przy moim miejscu stoi już filiżanka kawy z mleczną
pianką na wierzchu. Uśmiechnęłam się na ten widok i usiadłam. Ten dzień
zapowiadał się dobrze.
Albo i nie.
Wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdybym na spodku nie znalazła serwetki z
wiadomością od Johna.
Musimy pogadać.
- J
Zgniotłam ją szybko
i oddałam się dyskusji na temat, który w tej chwili mało mnie obchodził.
Starałam się nade wszystko skupić i nie odpłynąć.
Po zakończeniu pasjonującej
dyskusji kilku moich kolegów chciało mnie wyciągnąć na kawę, jednym z nich był
Greg. Ten sam, który pomagał mi się przygotować do zdania końcowych egzaminów.
Komu, jak komu, ale jemu nie miałam serca odmówić. Dawno go nie widziałam, bo
opuścił Nowy Jork od razu po studiach. Wyglądał jeszcze bardziej zabójczo, niż
kilka lat temu. A może to tylko magia garnituru?
W każdym razie,
wyszłam trzymając go pod rękę. Niestety za drzwiami czekał na nas nie kto inny,
jak John. No
to zaczynamy zabawę. W
ręku trzymał bukiet róż. Nic oryginalnego. Kiedy jednak, po dokładnym
zlustrowaniu mnie, przeniósł wzrok na Grega, jego mimika nie pozostawiała wiele
do dodania.
- No proszę. Zdaje
się, że wczoraj obiłem kogoś innego. Nie mogę uwierzyć, Callie. Wczoraj jeden,
dziś drugi. Zachowujesz się, jak tania dziwka.
- Call, kto to
jest? I dlaczego ten dupek cię obraża? - Zapytał zdezorientowany Greg.
- Nie pozwalaj
sobie, a teraz zabieraj łapy od mojej dziewczyny, bo tego pożałujesz. - Chyba
nie dotarło do niego nic, z tego, co zdarzyło się wczorajszej nocy.
- NIE JESTEM TWOJĄ
DZIEWCZYNĄ! Nic do ciebie nie dotarło!
- Mam mu przywalić?
- Przynajmniej miałam przy sobie, kogoś, kto mnie obroni, jeśli mój były
wpadnie w szał.
- Daj spokój, nie
warto.
- Twoja matka,
będzie bardzo tobą rozczarowana.
- Nie uwierzy ci,
ponieważ żadne z twoich słów nie jest prawdziwe.
Rzucił na podłogę
bukiet i zdeptał go prawie jak małe dziecko.
- Nie możesz mnie
zostawić! Tyle dla ciebie poświęciłem!
- Greg idziemy
stąd. - Odwróciłam się na pięcie i odeszłam jak najszybciej, ciągnąc za sobą
przyjaciela. Już wyczuwałam wiszącą w powietrzu groźbę i wolałam usunąć się z
tego miejsca, zanim doszłoby do rękoczynów. Nie żebym miała coś przeciwko
porządnemu obiciu Johna, chociażby za to, co zrobił Jullianowi, ale nie
chciałam, że by przypadkiem ktoś inny cierpiał.
- Kto to był?
- Mój były. Resztę
historii opowiem ci przy tej kawie. Najlepiej z jakimś mocniejszym dodatkiem.
- Myślę, że ci się
należy. - Powiedział, obejmując mnie ramieniem i prowadząc.
Kiedy już zajęliśmy
miejsce przy stoliku, złożyliśmy szybko zamówienie, a ja streściłam
przyjacielowi całą historię. Słuchał mnie cierpliwie, póki nie skończyłam.
- Nieźle się
wplątałaś.
- Nigdy nie
przypuszczałam, że coś takiego mi się przydarzy.
- Losu nie da się
przewidzieć, trzeba go zaakceptować. - To były chyba najmądrzejsze słowa, jakie
kiedykolwiek od niego usłyszałam.
- Kiedy zrobiłeś
się taki mądry?
Uśmiechnął się
czarująco.
- No nie mów, że
tego nigdy nie dostrzegłaś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)