kom :D
-------------------
W końcu w domu. Dimka od razu wskoczył na mnie i o mało nie
zwalił mnie z nóg.
- Też za tobą tęskniłam piesku – powiedziałam do niego
całując go w nos. W odpowiedzi zaszczekał.
Był już wieczór i marzyłam tylko o śnie. W trakcie jazdy
pisałam z Edem i umówiliśmy się na jutro. Napisałam też Macowi, że wracam.
Zbliżał się sylwester. Razem z Jullie i jej nieznanym mi
dotąd chłopakiem mieliśmy iść do jakiegoś baru. Nie bardzo mi się tu
uśmiechało, ale czułam, że nie wypada odmówić. Co prawda pewnie będę się tam
czuła jak piąte koło u wozu, jednak gdybym została w domu, pewnie
przepłakałabym cały wieczór. Musiałam sobie kupić jakąś sukienkę i odpowiednie
buty. Pomyślałam, że może Ed mi w tym pomoże. Z zadziornym uśmiechem na ustach
usnęłam.
Tym razem nie pamiętałam, co mi się śniło. I bardzo dobrze.
Po raz pierwszy od jakiegoś czasu miałam spokojny sen. Wstając pomyślałam o
Nicku. W sumie to nie wiem czemu. Kątem oka dostrzegłam, że jest już dwunasta. Zerwałam
się szybko i zaczęłam się szykować. Zbiegłam do kuchni. Chwyciłam jabłko i
zakładając na siebie kurtkę ruszyłam na przystanek. W ostatniej chwili zdążyłam
na autobus.
Kiedy dojechałam do centrum handlowego od razu zobaczyłam
Eda. Czekał przed głównym wejściem. Trochę mnie to zdziwiło, bo do umówionej
godziny został jeszcze kwadrans. Ja też niby byłam wcześniej, ale to tylko i
wyłącznie przez to, że nie miałam później, czym dojechać, a na pieszo było za
daleko. Podeszłam do niego i się przywitałam.
- Hej – odparł. – To co, chyba możemy iść na to lodowisko?
- Jasne.
Pojeździliśmy godzinę. Przyznaję się, zaliczyłam na początku
kilka gleb. To wszystko przez te słabo naostrzone łyżwy. Potem szło mi coraz lepiej. Od czasu do czasu
wpadałam na ludzi, aż w końcu miałam tego dość.
- Błagam chodźmy stąd, bo jeszcze kogoś zabiję – rzuciłam.
Ed tylko się uśmiechnął i przystał na moją propozycję. Kiedy
zdejmowaliśmy łyżwy zapytałam czy nie pomógłby mi wybrać czegoś na sylwestra.
- Nie ma sprawy.
- W sumie to masz jakieś plany na sylwka? – zapytałam, kiedy
weszliśmy do jednego ze sklepów.
- Rodzice organizują coś w domu, więc chyba z nimi zostanę. Moi
kumple wyjechali, więc wygląda na to, że nie mam wyboru.
- Jeśli chcesz to możesz iść ze mną – zaproponowałam.
- Serio? A gdzie idziesz?
- Moja przyjaciółka znalazła jakąś restaurację. Spokojnie nie
będzie tam jakichś staruchów. Sami studenci i licealiści – uśmiechnęłam się
promiennie, mając nadzieję, że uda mi się go namówić.
- Czemu nie. W takim razie muszę doprowadzić do porządku mój
garnitur i kupić jakiś krawat.
- Tak się składa, że znam jeden sklep, gdzie znajdziemy coś
odpowiedniego. Chodź – powiedziałam i pociągnęłam go za rękę.
Ponieważ miałam w zamiarze kupić złotą sukienkę, którą
znalazłam podczas ostatniej wizyty w centrum, postanowiłam dobrać mu krawat w
lekko złocistym kolorze. Z tego, co Ed mi powiedział wynikało, że będzie
świetnie pasował do jego garnituru. Po dokonaniu zakupu weszliśmy do sklepu
obok. Wzięłam z wieszaka odpowiedni rozmiar mojej wymarzonej sukienki i udałam
się do przymierzalni. Pasowała jak ulał. Kiedy z niej wyszłam Ed otworzył
szeroko oczy.
- Idealna. Nikt cię nie przyćmi, chociażby nie wiem jak się
starał.
Zarumieniłam się.
- Dzięki. Resztę dodatków już mam, więc będziemy się mogli
już powoli zwijać.
- Co powiesz na to, żebyśmy jeszcze wstąpili do cukierni? To
łażenie po sklepach odebrało mi siły.
- Jasne.
Włożyłam z powrotem swoje ciuchy, zapłaciłam za sukienkę i
poszliśmy na ciacho.
Ciekawe, jednak jest taki krótki ten rozdział i w sumie nic się w nim nie działo
OdpowiedzUsuńCzekam na jakąś akcję :)
w sumie trochę się zawiodłam czekałam i w sumie nic sie nie stało
OdpowiedzUsuńPisz dalej i nie martw się wena na pewno do ciebie wróci. Wierzę w to haha pisz dalej bo opowiadanie jest genialne. Czekam na dalsze przygody naszej czarodziejki. Tylko prosze dodawaj w miarę szybko następne części. Pozdro. xD
OdpowiedzUsuń