czekam na wasze komentarze :D
*rozdział zawiera sceny przemocy oraz wulgaryzmy. czytasz na własną odpowiedzialność :P
--------------------------
Restauracja była bardzo elegancka i jak na mój gust za
sztywna. Mężczyźni ubrani w drogie garnitury i kobiety w sukienkach o
przedziwnych krojach i kolorach, zajmowali kolejne stoliki. To zdecydowanie nie
było w moim stylu, ale musiałam się jakoś względnie wpasować. Ciężko było mi wytrzymać
w tej sukience. Postanowiłam od razu udać się do łazienki, by spróbować coś na
to poradzić. Kiedy kelner zabrał nasze kurtki, zapytałam się Patrici, gdzie
jest toaleta. Bez zbędnych roszczeń wskazała mi dyskretnie drzwi i
zaproponowała, że pójdzie ze mną. Prawdę mówiąc nie było mi akurat w tej chwili
potrzebne towarzystwo, ale zgodziłam się. Czułam się z nią pewniej. Zamknęłam się
w jednej z pachnących różami kabin.
Ile ktoś musiał wydać
na to wszystko pieniędzy?
Jako, że miałam przy sobie małą książeczkę z podręcznymi zaklęciami,
którą dostałam miesiąc temu od Maca, postanowiłam poszukać w niej rozwiązania
mojego małego problemu. Miała ona może z 30 stron, a jej kartki były puste. Najlepsze
było w niej to, że wystarczyło dotknąć jednej z jej stron i wypowiedzieć,
jakiego zaklęcia się potrzebuje, a natychmiast się ono na niej pojawiało. Nie wiedziałam
jak sprostować moje życzenie, jednak działała ona podobnie do wujka Google, wystarczyło
mieć jakąś myśl i trafiałeś prosto w sedno. Tak było i tym razem.
- Aequare –
szepnęłam i mogłam odetchnąć ulgą. Sukienka w końcu leżała idealnie. Viol nie
powinna mieć mi tego za złe.
Wyszłam szybko z kabiny, umyłam ręce i razem z mamą
poszłyśmy do naszego stolika. Oprócz taty i Violett, siedziała przy nim jeszcze
dość postawna kobieta o miłym uśmiechu i mężczyzna z delikatnym zarostem.
- Witaj Katherin. Miło nam, że możemy cię poznać. Wiele o
tobie słyszeliśmy – powiedział mężczyzna.
- Kochanie, to jest Mark, a to jego żona Collbie. Są naszymi
bliskimi przyjaciółmi, a właściwie to rodziną – powiedział tata.
- Mi również miło.
Podałam im ręce i zajęłam wolne krzesło koło Violett. Zauważyłam
na jej twarzy grymas i zapytałam ją, co się dzieje. Odpowiedziała, że nic i
wróciła do rozmowy z Collbie. Czułam się trochę nieswojo. Co jakiś czas ktoś
próbował mnie wciągnąć do rozmowy, ale ja nie potrafiłam dobrać odpowiednich
słów. Odpowiadałam zdawkowo.
Wszystko przebiegało dobrze do czasu, kiedy do restauracji
wszedł Nick. Co najdziwniejsze podszedł do naszego stolika, przywitał się ze wszystkimi
omijając mnie. Z równowagi wyprowadził mnie jego pocałunek z Violett. Przecież powtarzał
mi, że z nimi już koniec.
- Nick mogę cię prosić na chwilę? – Grzecznie go zapytałam,
mimo że miałam ochotę mu przywalić.
- Pewnie. Zaraz wracamy – uśmiechnął się czarująco do
pozostałych i ruszyliśmy w kierunku łazienek.
Kiedy już znaleźliśmy się z dala od wścibskich oczu klientów
restauracji. Nie mogłam się oprzeć chęci uderzenia go, dlatego wzięłam zamach
ręką i wycelowałam w jego policzek. Aż zapiekła mnie ręka. Nicka odrzuciło
nieco do tyłu. Chyba miałam za mało siły.
- A to, za co? – Rzucił.
- Jeszcze się pytasz? Straciłeś rozum i pamięć? A może w
końcu uświadomiłeś sobie, że jesteś zwykłą męską dziwką? Do jasnej cholery, za
kogo ty się uważasz? Dziwię się, że ona się jeszcze nie otrząsnęła, ale bądź
pewny, że jej w tym pomogę. Jesteś zwykłym śmieciem.
Ruszyłam do wyjścia, nie oglądając się za siebie. Już dawno
nikt mnie tak nie wkurzył. Jaką ja byłam idiotką, zaczynając mu na nowo ufać? Chyba
nie wie, do czego jestem zdolna. Jestem pewna, że kiedy Viol się o wszystkim
dowie, to mi pomoże w mojej małej zemście, a póki co chyba powinnam wrócić do
domu.
Uuuu jestem tu pierwszy raz i bardzo mi się podoba :D Muszę wiele nadrobić i zrobię to na 100%
OdpowiedzUsuńWeny!
http://opowiadania-zapomnianych.blogspot.com