- Callie –
W głowie miałam pustkę. Niby są
ludzie, którzy potrafią z nią żyć, ale ja nie mogłam się na to przestawić. Od
czasu wybuchu Johna prawie całkowicie oddałam się swojej pracy. W ciągu tych
paru dni nadrobiłam wszystkie stare dokumentacje. Nikt nie lubił się nimi
zajmować, a dla mnie to była idealna ucieczka od problemów dnia codziennego.
Wyjazd do Londynu również wypadł rychło w czas. Kiedy John pocałował mnie na
lotnisku, zrobiło mi się niedobrze, a kiedy wsiadłam do samolotu miałam
nadzieję, że już nigdy nie będę musiała tu wracać. Może znajdę jakąś pracę w
Anglii. Chciałam uporządkować stare sprawy, a wynikło z tego jeszcze większe
bagno. Miałam wrażenie, że z każdym krokiem zapadam się w nie coraz głębiej,
nie mając nikogo, kto pomógłby mi się wydostać. Jeszcze sprawa Julliana, który
mimo swoich dobrych intencji, wszystko bardziej komplikuje.
Dwa dni temu po raz pierwszy od
dość długiego czasu udałam się do kościoła. Kiedy byłam mała modliłam się o
coś, do czasu, aż się nie spełniło. Z biegiem lat utraciłam ją, a właściwie
może nie utraciłam, ale brakowało mi na nią czasu. To brzmi absurdalnie, ale
niestety tak było.
Usiadłam w pierwszej ławce z
modlitewnikiem i pogrążyłam się w modlitwie. Poczułam obecność Boga obok
siebie, w końcu przestałam czuć się osamotniona. Czułam, że moje słowa nie
odbijają się i ściany, ale ktoś na prawdę ich słucha i rozumie. Dało mi to
nadzieję i odrobinę siły, bez której nie dałabym rady wstać. To smutne patrzeć,
jak twoje ideały rozpadają się niczym bajkowy pyłek wróżek i jeden podmuch
wiatru przegania je w miejsca, których nigdy nie poznasz.
Siedzę na wielkim łóżku, w
londyńskim hotelu i wyglądam przez okno podziwiając panoramę miasta. Wygląda na
pełne nieopowiedzianych historii. Powinnam przebrać się na spotkanie z
Jullianem, ale nie chciało mi się. Czuję się jakby moje ciało przestało
produkować hormony szczęścia. Kiedy w końcu zmuszam się do ogarnięcia się,
zauważam, że zostało mi tylko pięć minut. Przeszukuję walizkę w poszukiwaniu
dżinsów, koszulki i trampek. Cud, że o niech nie zapomniałam. Związuję włosy w
kucyk i schodzę do recepcji.
Na widok Julliana robi mi się
gorąco. W prostych ciuchach, jakimi są niebieskie spodnie i biały T-shirt
wygląda jak chłopak z okładki. Nie powinnam o tym myśleć.
- Cześć. - Mówię uśmiechając
się.
- Cześć. Jak tam konferencja?
- Porywająca. Gdzie idziemy?
- Zobaczysz. Mam nadzieję, że
jesteś głodna. - Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. - To świetnie.
Idziemy.
Wyszliśmy z budynku i
wysiedliśmy do czekającej na nas taksówki.
- Nie jedziemy zbyt daleko. -
Powiedział cicho Jullian.
Miał rację. Już dosłownie po 10
minutach byliśmy na miejscu. Spojrzałam przez okno i moim oczom ukazał się duży
przeszklony biurowiec.
- To tutaj? - Bardziej wyglądało
to na siedzibę jakiejś korporacji, niż miejsce, w którym moglibyśmy zjeść.
- Nie oceniaj książki po
okładce.
Wprowadził mnie do środka, a
następnie weszliśmy do windy, którą wjechaliśmy na sam dach budynku. Widok
oszołomił mnie. Korytarz był wyłożony czerwonym linoleum a ściany obwieszone
lustrami, co optycznie powiększało pomieszczenie. Czułam się nieodpowiednio
ubrana. Szliśmy dalej zatrzymując się dopiero przed hebanowymi drzwiami. Kiedy
je przede mną otworzył nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Znajdowaliśmy się w
przytulnej knajpce z widokiem na London Eye. Miejsce w ogóle nie miało w sobie
sztywności, którą czuć było w korytarzu. Zamiast krzeseł przy niskich stolikach
stały pluszowe kolorowe pufy, a na nich ułożone były książki z zakładkami.
- Co to za miejsce? - Byłam pod
wrażeniem. Wybraliśmy stolik przy oknie i usiedliśmy biorąc do rąk lektury.
- Kiedy byłem tu kilka lat temu
moja siostra mnie tu przeprowadziła. Byłem w takim samym szoku jak ty. To
kawiarnia literacka. W każdej z książek, którą tu znajdziesz masz zaznaczony
fragment z cytatem na dzisiejszy dzień. Otwórz swoją.
Trzymałam w ręku egzemplarz, to
chyba jakiś żart, "Pięćdziesięciu Twarzy Greya". Nienawidzę tej
książki, ale nie mogłam się oprzeć zobaczeniu cytatu.
- "Nim zacznę biegać, muszę
nauczycieli chodzić". Co to ma znaczyć?
- Sama musisz do tego dojść. Ja
idę po kawę i naleśniki.
- Mają tu naleśniki? Takie z
owocami?
- Pewnie. To co, maliny,
truskawki i syrop klonowy?
Pokiwałam głową ciesząc się jak
dziecko.
- Zamówię ci też herbatę z
mlekiem - widząc moje skrzywienie, zrezygnował i postanowił wziąć mi czerwoną
herbatę.
Spędziliśmy w kawiarni dwie
godziny. Pogrążona w rozmowie, całkowicie zapomniałam o Johnie, do czasu, aż
rozbrzmiał dzwonek mojej komórki. Odebranie było równie złą opcją, jak
zignorowanie połączenia. Wybrałam mniejsze zło, pokazując Jullianowi, żeby
siedział cicho.
- Halo?
- Cześć kochanie. Co tam u
ciebie? - Jego głos ociekał słodyczą.
- Wszystko w porządku. A co u
ciebie?
- Właśnie nudzę się czekając na
spotkanie. Mam nadzieję, że nie siedzisz cały czas w hotelu. Londyn został
stworzony do zwiedzania.
- Właśnie jestem w trakcie.
- W takim razie nie będę ci
przeszkadzał. Kocham cię.
- Ja ciebie też. -
Odpowiedziałam niczym automat i rozłączyłam się. No to wracamy do prawdziwego
świata.
- Myślę, że powinniśmy się już
zbierać - powiedział Jullian.
- Masz rację. Wracajmy do
hotelu.
- A czy ja powiedziałem, że to
koniec rozrywek na dziś? - Zapytał z chytrym uśmieszkiem. - Jest jeszcze jedno
miejsce, do którego koniecznie muszę cię zabrać.
I w ten oto sposób wylądowaliśmy
na London Eye. To było bardziej zachwycające niż mogłabym sobie wymarzyć.
Pomijając tłumy ludzi, którzy wypełniali kapsułę, było idealnie. Świat widziany
z góry, Londyn widziany z góry nabierał nowego wymiaru.
- Podoba ci się? - Zapytał mój
towarzysz.
- Nie wiesz nawet, jak bardzo
mnie dziś uszczęśliwiłeś. Dziękuję za to wszystko.
- A ja dziękuję ci za to, że
odmieniłaś moje życie, Callie.
Założył mi włosy za ucho i
delikatnie musnął moje usta.
Poczułam łaskotanie motylków w
brzuchu, jak za czasów szczenięcej miłości w liceum. Istna magia. Kiedy nasze
usta się rozłączyły, uśmiechnęłam się. Cudowny dzień.
Jak na złość nagle zaczęło
padać. Krople deszczu stukały w oszaleję ściany. Przysunęłam się bliżej
Julliana i wtuliłam w niego.
- Chyba nie mamy parasola. -
Powiedziałam.
- Nie martw się. Z cukru nie
jesteśmy, chociaż w twoim przypadku nie byłbym tego taki pewien. Mam marynarkę.
Marynarkę? Jak ja mogłam ją
przeoczyć?
- Nie zauważyłam jej wcześniej.
- Tutaj zawsze trzeba być
przygotowanym na nagłą zmianę pogody.
Gdy tylko wysiedliśmy z kolejki.
Jullian rozpostarł nad nami czerwoną marynarkę. Muszę przyznać, że z
perspektywy przypadkowego obserwatora musiało to wyglądać zabawnie. Czerwona
peleryna od razu skojarzyła mi się z supermenem.
- Czuje się jak Superman. -
Jullian szepnął mi do ucha.
- Jesteś nim dla mnie.
Pocałował mnie w czoło i
wróciliśmy do mojego hotelu. Jeszcze przed wejściem zauważyłam przez
przeszklone drzwi Johna.
- Musisz już iść. - Powiedziałam
w pośpiechu, popychając go jak najdalej od wejścia.
- Coś się stało? Callie, wiesz,
że możesz mi powiedzieć.
- Wszystko w porządku. Po prostu
idź.
Odwrócił się ze smutkiem
wypisanym na twarzy. Odetchnęłam głęboko i weszłam do hotelu. Po drodze
rzuciłam na bok marynarkę Julliana, której zapomniałam mu oddać.
- Co ty tu robisz? - Zapytałam
chłopaka.
- Ciebie też miło widzieć
kochanie. - Chciał pocałować mnie w usta, ale odwróciłam głowę i trafił w
policzek. - Chciałem zrobić ci niespodziankę.
Mam nadzieję, że moja mina
pokazała mu za jak bardzo zły pomysł to uważałam.
- Nie bocz się tak. Chodźmy na
górę.
Niemal siłą musiał mnie tam
zaciągnąć. Prawdę mówiąc, już wolałabym nocować w holu niż w jednym pokoju z
nim. Postawił swoją walizkę obok mojej.
- A tak naprawdę, po co tu przyleciałeś?
Mnie nie oszukasz.
- Obawiałem się, że wpadnie ci
do głowy jakiś głupi pomysł i wygląda na to, że miałem rację.
- Nie mam pojęcia, o czym ty
mówisz.
- Nie żartuj sobie. Widziałem go.
Jullian. Tego się obawiałam. Nie
chciałam, żeby wplątał się przeze mnie w kłopoty.
-
To ten od wieczornych telefonów, zgadza się? Mówiłem ci, żebyś zerwała z nim
kontakty. – Usiadł na łóżku i przeczesał włosy palcami, mierzwiąc je delikatnie.
Wyglądał jakby nie wiedział, co ze mną począć. Po prostu ode mnie odejdź! – Wiesz, że mogę go od tak znaleźć? Nikt
nie będzie mi odbierał tego, co moje.
-
Nie jestem rzeczą, a tak mnie traktujesz. Nie możesz mnie wiecznie przy sobie
trzymać!
-
Właściwie, to czemu nie. Zarabiam wystarczająco dużo, żeby utrzymać nas oboje,
więc w sumie mogłabyś zostać w domu.
-
Oszalałeś! Nie będę ci się podporządkowywać. Nie masz nade mną takiej mocy. Moi
rodzice nie wybaczyliby mi, gdybym dalej w tym trwała. – Wiedziałam, że będzie
im ciężko, bez jego wsparcia, ale moje szczęście jest dla nich ważniejsze.
-
Nie byłbym tego taki pewien. Rozmawiałem dziś z nimi i przedstawiłem moje
podejrzenia o twoim romansie.
Zdecydowanie
przegiął. Jak można komuś zrobić takie świństwo?
-
Ale to nie prawda!
-
Byli tobą rozczarowani i prosili, żebym się nie poddawał i dał ci drugą szansę.
- Jak mogłeś ich nastawić przeciwko mnie? Nie masz za grosz sumienia?
- Zależy mi na tobie.
- Gdyby ci zależało, to pozwoliłbyś mi odejść!
- Nie ma takiej opcji. Nie dam zmarnować ci życia z jakimś pierwszym
lepszym idiotą.
- Nie znasz go, więc nie oceniaj. To mój wybór!
Podszedł do mnie i pochylił się do mojego ucha, po czym wyszeptał.
- Już nie. Zostaniesz ze mną, już do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)