- Wiesz, jak wyczuć odpowiedni moment. – Tym razem
ona zaczęła.
- Nie w porę? Jeżeli ci przeszkadza mogę zadzwonić
później…
- Teoretycznie siedzę właśnie w wannie i myślę o
udaniu się na basen, także moje myślenie może chwilę poczekać.
Trochę go zatkało. Ta dziewczyna najwyraźniej
niczego się nie krępuje. Callie też się sobie dziwiła. „Po co ja mu to u diabła
powiedziałam?”.
- Mniejsza o to. Co dziś porabiałeś?
- Byłem w domu dziecka. Tak się składa, że jestem
tam wolontariuszem. No, a później praca, praca i jeszcze raz praca.
- Jesteś wolontariuszem?
- Tak, już jakiś czas.
Coraz bardziej jej imponował.
- Masz jeszcze jakieś zalety, o których nie wiem?
- Całe mnóstwo. Bardzo lubię czytać, głównie
kryminały…
- Ja też. Czytałeś coś Mary Higgins-Clark?
- Chyba nie.
- O rany, musisz przeczytać „Gdzie teraz jesteś?”.
Zakochałam się w tych książkach. A co byś mi polecił?
- Harlan Coben. Nie wiem czy o nim słyszałaś…
- Żartujesz!? To mistrz! – Tak się cieszę, że mamy
wspólne hobby.
Oczami wyobraźni widział siebie i Callie, rozłożonych
na kanapie znajdującej się w otoczeniu kwiatów na balkonie, i czytających
kryminały. Ona z głową na jego kolanach próbuje się skupić na treści, natomiast
on patrzy się na nią rozmarzonym wzrokiem. Nie może dłużej wytrzymać. Odkłada
książki na bok i całuje ją mocno.
No proszę i znowu się uśmiecha jak głupek.
- Dokładnie. Callie, błagam spotkaj się ze mną. Nie
wytrzymam dłużej. Z każdą rozmową muszę się coraz bardziej powstrzymywać przed
wynajęciem detektywa, żeby namierzył twój telefon. Wpadłbym wtedy pod twój dom
z bukietem róż i musiałabyś się ze mną w końcu skonfrontować.
Ta wizja była zabawna. Aż przypomniał jej się
obrazek, na którym facet niesie kilka tuzinów ogromnych, czerwonych róż. Coś
niesamowitego.
- Obiecuję, że już niedługo się spotkamy. Po prostu
na razie nie mam czasu. Po egzaminach pewnie będę szukała pracy, więc też go
nie będzie dużo. Ale jak tylko się ustatkuję pójdziemy to opić.
Ta wizja mu odpowiadała.
- Aż zachciało mi się pomóc ci w tych
poszukiwaniach.
Jej twarz wykrzywiła się w grymasie. Wolała sama
dojść na szczyt, a nie dzięki dobrej woli przypadkowego chłopaka. Powoli, bo
powoli, ale dojdzie tam, gdzie zawsze chciała być. Ashton&Ross. Zawsze
marzyła, żeby tam pracować. Nie było to wielkie kancelaria, ale za to jedna z
najlepszych. Ona też chciała być tą najlepszą.
- Myślę, że sama sobie z tym poradzę, ale bardzo
dziękuję za propozycję.
- Rycerz w lśniącej zbroi zawsze gotowy pomóc.
- Szkoda, że Nowy Jork jest taki duży. Gdybyśmy byli
w mniejszym miasteczku, nie mielibyśmy problemu ze spotkaniem się. A tutaj?
Tutaj każdy biegnie na oślep, byle szybciej przemieścić się z miejsca na
miejsce.
- Też to zauważyłaś? Czasami staję na środku ulicy i
patrzę się tępo przed siebie, a ludzie, którzy mnie mijają tylko popychają mnie
dalej zupełnie, jakbym był lalką, która nie powinna się nigdy znaleźć w miejscu
takim, jak to.
- Cholernie ciężko jest się dostosować, co? Długo tu
mieszkasz? – Zapytała.
- Całe życie. Co nie zmienia faktu, że chyba tu nie
pasuję. Moja matka kocha to miasto i czuje się tu jak ryba w wodzie.
- To dla niej tu jesteś?
- Nie – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Gdyby to
miało być dla niej, już dawno by mnie tu nie było. To chyba po prostu
przyzwyczajenie. Dziwnie bym się czuł gdzie indziej, ale tutaj też czuję się
czasami jak kosmita.
- Ja mieszkam tu od rozpoczęcia studiów, ale kiedyś
lubiłam tu odwiedzać babcię. Byłam pod wrażeniem całego miasta.
- Jestem pewien, że wielu rzeczy jeszcze nie
widziałaś. Całego życia by nie starczyło, żeby dokładnie zbadać Nowy Jork.
„I moich pieniędzy również” dopowiedziała w myślach.
- Zwiedziłaś tu cokolwiek?
- Kilka kawiarni i barów, Central Park, Wall Street,
kilka innych ulic, jakieś sklepy, akademiki, uniwersytety, biblioteki,
czytelnie…
- I bary oczywiście – dokończyli jednym głosem.
- To przecież najważniejsze – powiedział.
- Najwyższy czas się pożegnać, woda już mi wystygła.
Tim zaczął szczekać, jak opętany, przez co Jullian
nie do końca usłyszał jej słowa.
- Przepraszam, ale niedosłyszałem, co mówiłaś.
- Dobranoc Jullianie.
- Callie… - niestety w tym momencie usłyszał już
tylko przeciągłe pikanie.
Wciągnęłam się :) czekam na kolejne rozdziały! I przede wszystkim na spotkanie :D
OdpowiedzUsuń