- Callie –
Po rozłączeniu się, niemal od razu zaczęłam się
zastanawiać, w co się ubiorę. Typowa kobieta, ale co poradzić. Ostatecznie
postawiłam na różowy top i czarną miniówkę. Dorzuciłam do tego lekki makijaż,
torebkę i sandałki na koturnie i ruszyłam pod adres otrzymany w wiadomości. Nie
było to daleko, dlatego też zrobiłam sobie krótki spacer. Po drodze wysłałam
jeszcze wiadomość do Johna, który nadal siedział w pracy, że idę się napić z
kolegą. Od razu odpisał, że życzy mi miłego spędzenia czasu i żebym się
za bardzo nie upiła. Ufał mi tak bardzo.
Bar, do którego skierował mnie Jullian, okazał
się dość wystawnym miejscem. Znajdował się w przyjemnej i w miarę bezpiecznej
dzielnicy. Przy ogromnych przeszkolonych drzwiach czekał na mnie mój przyjaciel
(?). Ubrany był w czarne jeansy, szarą koszulkę w serek i zakryte buty. Włosy w
lekkim nieładzie dodawały mu uroku. Gdy mnie zobaczył, na jego twarzy pojawił
się uśmiech.
- Hej! - Rzucił, ruszając w moim kierunku.
- Hej. Nieźle się prezentujesz - powiedziałam z
uznaniem.
- Ale nie tak dobrze jak ty.
Wręczył mi herbacianą różę, którą natychmiast
powąchałam. Pachniała nieziemsko. Ciekawe, kiedy zdążył ja kupić.
- Dziękuję - szepnęłam, zachwycona tym drobnym
gestem.
- Nie ma za co. A teraz chodźmy.
Podał mi rękę i wprowadził do środka baru. Jego
wygląd przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Drewniane blaty, połączone z
nowoczesną elektroniką sprawiły, że oniemiałam.
- Pięknie tu.
Jego uśmiech się powiększył, o ile to było w
ogóle możliwe. Poprowadził nas do boksu przy oknie.
- Może być?
- Tak, jest świetnie. Wyluzuj trochę - rzuciłam,
widząc jego zdenerwowanie.
- Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać.
Uśmiechnęłam się i usiadłam.
Kiedy przed nami pojawiły się zamówione uprzednio
drinki, upiłam łyka i podjęłam rozmowę.
- Miło w końcu spotkać się na osobności w realu.
- Tak. Co John powiedział, kiedy dowiedział się,
że się ze mną spotykasz?
- Życzył mi miłego wieczoru. Bardzo mi ufa. -
"Czasami myślę, że ufa mi bardziej niż ja sama."
- Długo jesteście razem?
Nie chciałam odpowiadać na te pytania, bo czułam,
że ciągnięcie konwersacji o tym psuje mu humor. Nie rozumiałam, czemu dalej o
to pytał.
- Nie rozmawiajmy o tym. Chcę miło spędzić ten
wieczór, bo zaraz znowu wyjeżdżasz.
- Właściwie... Wyjeżdżam tylko na kilka dni.
Zszokowało mnie to nieco.
- Czemu? Chyba nie zwolnili cię z pracy?
- Nie. Po prostu skończyła mi się umowa i
zdecydowałem, że za bardzo brakuje mi tego miasta.
- Tak, Nowy Jork jest specyficzny, ale
niesamowity.
- Po za tym bardzo tęsknię za Tobym.
- To świetny dzieciak. Kiedyś chciałabym mieć
takiego szkraba.
- A ja chciałbym móc go poznać. Pewnie byłby tak
mądry i ładny jak jego mama.
Uśmiechnęłam się.
- Czaruś.
- We własnej osobie.
Roześmialiśmy się.
- Powiedz mi szczerze, czy gdyby nie John,
umówiłabyś się ze mną na taką prawdziwą randkę? - Bezpośrednie pytanie. Dobrze,
że nie owijał w bawełnę.
- Kiedy cię zobaczyłam po raz pierwszy, czułam,
że mnie przyciągasz. Nie wiedziałam, że jesteś moim Julianem, a mimo to na twój
widok serce szybciej mi zabiło. Odpowiedź brzmi tak. Jednak sytuacja wygląda
bardziej skomplikowanie. Kocham Johna i nie jestem w stanie go zostawić. Może
kiedyś to się zmieni, ale to nie jest odpowiednia pora. Zostańmy przy tym, co
jest.
- Skoro tylko tak mogę być blisko ciebie. John
wydaje się miłym facetem. Nie chciałbym być tym złym w tej historii.
- Nie będziesz. Obiecuję - powiedziałam przytulając
się do niego, co było łatwe ze względu na to, że siedzieliśmy na kanapie obok
siebie.
Westchnął.
- Co u Ruth? - Zapytał.
- Świetnie. Miałam Ci przekazać od niej
pozdrowienia. Zrobiła sobie urlop macierzyński. Chyba nie wspominałam, że
urodziła córeczkę, która jest tak rozkosznie urocza. Pokochałbyś ją. O rany
Ruth nie uwierzy, że się z tobą w końcu spotkałam.
- Ja sam nie mogę w to uwierzyć.
Rozmawialiśmy do zamknięcia baru. Potem poszliśmy
do parku, gdzie siedząc na ławce, Jullian zaczął mi śpiewać. Chyba trochę go dotknęło.
-
Even if you cannot hear my voice, I’ll be run beside you dear...
- To najgorsza interpretacja Leony Lewis,
jaką w życiu słyszałam - roześmiałam się.
- Ej, to nie było złe.
- Uwierz mi na słowo, to było tak złe. Nigdy
więcej nie powinieneś tego robić. Przynajmniej nie publicznie.
Zrobił naburmuszoną minę, która zniknęła równie
szybko jak się pojawiła, zostawiając na swoim miejscu tłumiony śmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)