piątek, 3 kwietnia 2015

the end of ever liar

kiedyś musiało do tego dojść. w sumie chyba trochę żałuję, że nie skończyłam tego wcześniej. zdaję sobie sprawę, że to opowiadanie już od jakiegoś czasu straciło sens. mimo to starałam się jakoś je odratować z bardzo marnym skutkiem, za co przepraszam. po prostu wyrosłam z niego. dziękuję wszystkim, którzy przeczytali chociażby jeden jego rozdział. obstawiam, że kiedy pewne osoby dowiedzą się o tym, co właśnie robię, to długo nie pożyję, ale trudno. trochę mi smutno, ale potrzebuję tego. za jakiś czas, nie wiem dokładnie ile mi to zajmie, mam zamiar założyć nowego bloga (przy okazji, Yurisana Susane doceniam to, co napisałaś i wiedz, że nie tak łatwo mnie zrazić :) ).tak więc biorę się za siebie i mam zamiar stanąć tym razem na wysokości zadania i napisać coś z czego będę zadowolona.
------------------
Minął już rok odkąd straciłam moje moce. Nie wiele pamiętam z tego procesu. Jedyną rzeczą, która wypaliła ślad w mojej duszy już na zawsze będzie ogromny ból, który odczuwałam. Było tak, jakby ktoś obdzierał mnie żywcem ze skóry. To była część mnie, do której mimo wszystko zdążyłam się przywiązać. Wraz z nią z mojego serca wyparowała miłość do Nicka. Nie bardzo rozumiałam ten proces, jednak cieszyło mnie to.

Moja mama zaszła w ciążę. Tak więc mam młodszego braciszka. Daliśmy mu na imię Tom. Nie mogę się nim nacieszyć. Jest taki słodki. Ma ogromne niebieskie oczy i czarne włoski. W naszym starym domu jak się okazało było nieco za mało miejsca, więc przeprowadziliśmy się do domu babci. Całe lato spędziliśmy z tatą na malowaniu pokoi i szukaniu mebli dla małego. Wszystkie moje marzenia się nareszcie spełniły, tak jakby Bóg przypomniał sobie o moim istnieniu.

Od wyprowadzki coraz rzadziej rozmawiam z dawnymi znajomymi, a nawet z moimi biologicznymi rodzicami. Jedyną osobą, która nie daje mi odejść jest Mac. Prawdę mówiąc jest to pokrzepiające. Stał się on prawdziwym członkiem naszej rodziny.

Nowa szkoła przywitała mnie z otwartymi szeroko ramionami. Mimo, że nie była tak duża, jak moje poprzednie liceum czułam się w niej dobrze. Ludzie byli tu tacy mili. Dość szybko się zaklimatyzowałam. Zostawiłam za sobą przeszłość i moje życie w końcu stało się takie, jakie powinno być. Na mojej twarzy coraz częściej widnieje uśmiech.


Nie należy bać się zmian, one czynią nas silniejszymi i pomagają wrócić do normalności.