sobota, 28 września 2013

ever liar 9

To tak na wstępie przepraszam, że taki krótki rozdział. następnym razem bardziej się postaram, ale póki co mam małą kontuzję ręki nie niezbyt wygodnie mi się pisze. tak czy inaczej życzę przyjemnego czytania :D
------------

Dzisiejszy dzień tak mnie zmęczył, że po wysprzątaniu pokoju rzuciłam się w ubraniach na łóżko. Nie przeszkadzało mi to, choć nie powiem, byłoby mi lepiej w mojej porozciąganej koszulce z Metalicą.

Szłam szkolnym korytarzem i rozglądałam się na boki w poszukiwaniu pewnej rzeczy, której obraz widniał tylko w mojej głowie. Nie wiem czy kiedykolwiek wcześniej ją widziałam, a nawet, jeżeli to gdzie to było, ale miałam wrażenie, że jak jej nie znajdę stanie się ze mną coś złego. Gwałtownymi pchnięciami otwierałam kolejne drzwi, lustrując kolejne wnętrza, lecz w żadnym z nich nie mogłam namierzyć tego przedmiotu. Już miałam się poddać, kiedy zauważyłam zmierzającą w moją stronę wysoką dobrze zbudowaną postać, z naciągniętym na głowę kapturem. W ręku trzymała ona tajemniczą rzecz z mojej wyobraźni. Przypominała ona kulę, lecz było w niej coś dziwnego, jakby była powgniatana z kilku różnych stron.

Po kilku ciągnących się w nieskończoność chwilach wpatrywania się w kulę, spostrzegłam, że postać coś mówi. Z całej siły starałam się skupić na wypowiadanych przez nią słowach, aż w końcu usłyszałam głos, który brzmiał nieco, jakby ktoś drapał paznokciami płytę szkolnej tablicy.

- Czyżbyś tego szukała skarbie? – powiedział podnosząc do góry rękę, w której znajdował się kula. – Niestety złotko, to nigdy nie będzie należeć do ciebie. Rozumiesz nigdy! Choćbym miała umrzeć! – wyskrzeczał i wypuścił z dłoni przedmiot, z którym czułam przerażającą więź.

-Nieeee – krzyknęłam, ale było już za późno.

Kula rozsypała się w drobny mak. Zakapturowany mężczyzna zaczął się śmiać i zmierzać w moim kierunku. Upadłam na kolana zaczęłam błagać by mnie zostawił. On jednak nie zwracał na to uwagi. Zacisnął ręce na mojej szyi i …

Usłyszałam dźwięk budzika. Matko kolejny raz ten sam sen. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Budzę się coraz bardziej wycieńczona. Przekręciła się na bok i wyłączyłam alarm.

- Matko, chyba muszę iść do jakiegoś psychologa, bo to zaczyna się robić dziwne – powiedziałam sama do siebie i zaczęłam szykować się do szkoły.

Byłam wczoraj tak zajęta, że nawet nie tknęłam pracy domowej. Mam nadzieję, że Rose będzie coś miała, bo dzisiaj Kraukz mnie zabije. To już nie pierwszy raz, kiedy zapomniałam o pracy domowej.
Szybko przeczesałam włosy, podkreśliłam oczy i zleciałam na dół, aby zjeść porządne śniadanie.

Już ze swojego pokoju czułam zapach jajecznicy z konfiturą żurawinową, według przepisu babci. Kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam mamę stojącą przy blacie przywitałam się z nią i zaczęłam jeść. Chyba miała dzisiaj jeden z tych gorszych dni, bo na jej twarzy nie było nawet najmniejszego śladu uśmiechu. Zresztą, ja też nie miałam dzisiaj ochoty na zwierzenia.


Po zjedzeniu szybko obmyłam talerz i niespiesznie ruszyłam w drogę do szkoły. 

piątek, 13 września 2013

ever liar 8

cóż po długich zmaganiach udało mi się napisać kolejny rozdział
mam nadzieję, że wam się spodoba :D zachęcam do zostawiania po sobie śladu w formie komentarzy :P


----------------------

Gdybym tylko wtedy wiedziała, że to spotkanie będzie mieć tak niemiłe konsekwencje…

Reszta dnia upłynęła szybko i w przyjaznej atmosferze. O dziwo towarzystwo Chrisa działało na mnie uspokajająco. Pomimo wcześniejszego starcia z Violett uśmiech nie schodził mi z twarzy. Podobnie było też z moim przyjacielem. Widać, że udało mu się wszystko zrozumieć i chyba już nawet przetrawić.


Kawa od Jessego była oczywiście cudowna. Nigdy byście nie przypuścili, że może ona tak smakować. Nasz znajomy nie mógł się obyć bez popisania swoimi umiejętnościami plastycznymi. Na każdym zrobionym przez niego napoju można było zauważyć śliczny rysunek, robiony zazwyczaj czekoladą lub cynamonem. Na mojej wymalował wielką, uśmiechniętą buźkę, a na kawie Chrisa – kciuka uniesionego do góry. Chyba opacznie zrozumiał nasz mały wypad. Niespiesznie wyjaśniłam mu całą zaistniałą sytuację. Odniosłam wrażenie, że zrobiło mu się głupio.

- Nie przejmuj się. Każdy by tak pomyślał – powiedziałam. – Nic takiego się nie stało.

Po moich słowach zapłaciliśmy i wyszliśmy z kawiarni.

- Wiesz, całkiem miłe było to dzisiejsze popołudnie. Chyba będę mógł się do tego przyzwyczaić – zagaił Chris, popijając swoje latte.

- Masz rację. Musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć – odpowiedziałam.

Szliśmy przez kilka minut w milczeniu, aż doszliśmy do miejsca, w którym mieliśmy się rozejść. Dałam mu szybkiego buziaka w policzek i ruszyłam w stronę swojego domu.

Już z daleka widziałam Dimkę biegającego wokół domu. Wyglądał wprost komicznie. Miałam go już tyle lat, a czułam jakbym go dostała zaledwie wczoraj. Był taki kochany. Kiedy zauważył, że wchodzę na podwórko wpadł na mnie o mało mnie nie przewracając. Zaczęłam go głaskać kątem oka szukając gdzieś w pobliżu jakiejś z jego zabawek, by mieć, czym odwrócić jego uwagę. Złapałam pierwszą lepszą leżącą niedaleko piłkę i rzuciłam najdalej jak umiałam. Pies od razu zauważył ruch i pobiegł za nią, a ja dostałam 30 sekund by wbiec do domu. Nigdy nie byłam dobra w sprincie, ale ostatnio szło mi odrobinę lepiej niż wcześniej. Może to kwestia dorastania?

W trakcie spotkania z Chrisem zauważyłam, że nie wzięłam z domu telefonu. To dziwne, zwykle o nim nie zapominam. Cóż, stało się. Przeszłam przez kuchnię wyrzucając przy okazji kubek po kawie i wspięłam się po schodach do swojego pokoju.

Po otworzeniu drzwi ujrzałam niesamowity bałagan, którego nie było tu, kiedy wychodziłam. Wszystkie moje ubrania leżały porozwalane na podłodze, kołdra zsuwała się z łóżka, moje dzisiejsze notatki poniewierały się na biurku. Jednym słowem, mój pokój wyglądał, jakby przeszło po nim tornado. Moi rodzice zwykle do niego nie zaglądali, a jeśli już to zostawiali wszystko na swoim miejscu. Zastanawiające było to, że nikt poza nami nie miał klucza do domu, a kiedy otwierałam drzwi nie widać było żadnych śladów włamania.

Usiadłam na łóżku i zaczęłam wpatrywać się w podłogę. Czego ktoś szukał w moim pokoju i co najważniejsze, czy udało mu się to znaleźć? Postanowiłam, że im szybciej zacznę to sprzątać tym szybciej się tego dowiem.

Po prawie godzinnych zmaganiach z bałaganem w końcu mi się udało jakoś wszystko uporządkować. Jednak najbardziej przeraziło mnie to, czego nie udało mi się w nim znaleźć – brakowało mojego telefonu. Teraz pozostało mi się tylko zapytać, „ Do czego jego obecny posiadacz zamierza go wykorzystać?”