środa, 31 lipca 2013

ever liar 5

no to tak na wstępie : jeżeli czytacie moje opowiadania i udaje wam się dotrwać do końca proszę żebyście komentowali. po prostu chciałabym wiedzieć co o tym sądzicie i ile osób tak naprawdę to czyta, bo nie wiem czy jest sens dalej to pisać
----------------------------------------------
Wiecie jak to jest mieć koszmar, z którego za nic na świecie nie możecie się obudzić? Pewnie tak. Całe szczęście w takich chwilach na scenę wkracza mój ukochany budzik. Niezawodny w najgorszych sytuacjach. Spojrzałam na niego była już 6:30. Lekcje zaczynały się o ósmej, więc postanowiłam wziąć się w garść i stawić czoło wszystkiemu, co mój wspaniały los mi przygotował.
Nigdy nie należałam do dziewczyn, które wiecznie ubierały się z jakieś wymyślne ubrania. Zawsze stawiałam na prostotę, więc tak jak zwykle wyciągnęłam z szafy moje ulubione szare rurki i dodałam do nich zielony top. Na nogi wciągnęłam czarne vansy. Włosy przeczesałam, ale postanowiłam ich nie wiązać jak zwykle robiłam. Spakowałam plecak i zeszłam na dół. Jak zazwyczaj o tej porze tata był w warsztacie, a mama na zakupach. Zrobiłam sobie pyszne grzanki z cynamonem i ruszyłam do szkoły. Droga zwykle zajmowała mi 10 minut, ale tym razem postanowiłam iść nieco wolniej.
Zdążyłam wejść do klasy idealnie przed dzwonkiem. Zajęłam swoje miejsce w czwartej ławce obok Rose.
- Hej Kate! No kochana masz mi się tu wyspowiadać i to zaraz. Co to było wczoraj z Nickiem? Po szkole chodzą plotki, że do siebie wróciliście. Czy to prawda? – zarzuciła mnie gradem pytań.
W odpowiedzi jedynie uśmiechnęłam się lekko i pokazałam jej na migi żeby trochę zwolniła, to później pogadamy, gdyż do klasy właśnie wszedł postrach szkoły – profesor Step.
Nie wiem czy na świecie istnieje gorszy nauczyciel. Jego oziębły wyraz twarzy i przygarbiona postawa dodają mu, co najmniej 10 lat. Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek widział na jego twarzy przyjacielski lub ciepły uśmiech. Gwałtowna reakcja choćby na drobny szmer była chyba objawem nerwicy. Jego lekcje zaliczano do najspokojniejszych. Gdybyście kiedyś stanęli pod drzwiami klasy usłyszelibyście jedynie donośny głos pana profesora.
Szybko sprawdził listę i zaczął przeglądać nasze oceny w poszukiwaniu nieszczęśnika nieposiadającego jeszcze oceny z odpowiedzi. Nie wiem, czemu ale miałam wrażenie, że dziś będę to ja. Jak zwykle moje obawy się potwierdziły.
- Zapraszam panno Send. Proszę się tak nie ociągać. Przecież nie grozi tu pani żadna egzekucja.
Ach ten historyczny humor czterdziestolatka. Całe szczęście ostatnie lekcje były całkiem ciekawe i udało mi się zapamiętać dość informacji, aby dostać czwórkę. Niektóre odpowiedzi same przychodziły mi do głowy, w chwilach, kiedy profesor już miał zadawać kolejne pytanie. Rodzice powinni być dumni. Nigdy nie byłam geniuszem z tego przedmiotu. Ta lekcja minęła szybko zresztą podobnie jak i pozostałe.
Ostatnia była chemia, którą miałam razem z Nickiem. Tak się składało, że dziś w szkole nie było mojej partnerki, więc zaproponował, że mi pomoże.
- No to, co my tu dzisiaj mamy. „ Otrzymywanie siarczanu miedzi” – przeczytał płynnie.
- Taaa, no to zabierajmy się do roboty.
Idealnie wyrobiliśmy się w czasie. Odprowadził mnie do głównych drzwi i pozostawił z Rose.
- No, no, no – tylko tyle powiedziała.
Umówiłam się później na kawę z Chrisem. Musiałam z nim porozmawiać ze względu na moją przyjaciółkę. Cóż nie będzie łatwo.
Nagle poczułam jak ktoś mnie uderza w ramię. Nie wiedziałam, o co chodzi, ale jak tylko zobaczyłam sprawczynię wszystko stało się jasne.

niedziela, 21 lipca 2013

ever liar 4

- Cudowny film – powiedziałam po wyjściu z kina.
- Nie ma to jak „Faceci w czerni”. To klasyk. Co powiesz na lody? Ja stawiam.
- Mam nadzieję, bo ja jestem już spłukana – rzuciłam i nagle zaczęliśmy się śmiać. Czułam, że było tak jak kiedyś.
- Cóż – powiedział i zajrzał do portfela. – Możemy wziąć jedne na spółkę, bo na dwa mnie chyba nie stać.
- Cóż – rzuciłam starając się naśladować jego głos. – Możemy.
Ruszyliśmy w stronę budki z lodami „u Sydney”. Nawet nie zauważyłam, kiedy nasze ręce się splotły. Zajęłam stolik, kiedy Nick zamawiał lody. Matko, ale on jest boski pomyślałam.
Wrócił dosłownie po chwili niosąc „Czekoladową bombę” najpyszniejszy deser pod słońcem. Wspólnie zabraliśmy się do pałaszowania.
- Przepyszny jak zawsze – powiedziałam.
- Tak jest cudowny, ale jeszcze lepiej smakuje, gdy je się go w takim cudownym towarzystwie. Dzięki to był wspaniały wieczór. Jak za czasów, kiedy byliśmy jeszcze parą. Pamiętaj, że jesteś najcudowniejszą dziewczyną na świecie. Kocham Cię.
- Proszę nie zaczynaj znowu. To, że Ci wybaczyłam nie znaczy, że nie jestem zła. Daj mi jeszcze trochę czasu. Bądźmy przyjaciółmi. Muszę to sobie jakoś ułożyć.
- Rozumiem – powiedział z wyraźnym rozczarowaniem, po czym odgarnął kosmyk włosów za moje ucho.
Odeszliśmy już od stolika, kiedy usłyszałam krzyk Rose. Gdy się obejrzałam zatrzymała się zdyszana za nami.
- Kate! Tu jesteś wszędzie Cię szukałam. Mam mały problem z na wiesz, kim. Cześć Nick. Czy możesz dać nam chwilę na osobności.
- Tak. Jak skończycie znajdziesz mnie w sklepie – szepnął i pocałował mnie leciutko w czoło, od czego się zarumieniłam.
- O co chodzi? – zapytałam, kiedy odszedł.
- Czy wy znowu …, zresztą nieważne. Byliśmy dziś z Chrisem w kinie na pierwszej randce, ale on ciągle wypytywał mnie o Ciebie. Pomóż, co mam z tym zrobić?
- Cóż, ty chyba nic na to nie poradzisz, ale może ja z nim pogadam i wbiję mu do głowy, że z nami to już koniec. Hmmm …?
- Zrobisz to dla mnie? – kiwnęłam głową. – Och dzięki, dzięki, dzięki. – po czym rzuciła się na mnie i mocno uścisnęła. – Dobra to już wam nie przeszkadzam. Jeszcze raz dzięki.
- Nie ma sprawy. Czego nie robi się dla przyjaciół.
Uścisnęłyśmy się na pożegnanie i pognałyśmy w przeciwnych kierunkach. Kiedy zbliżyłam się do sklepu Nick właśnie wyszedł. Zdjął swoją kurtkę i owinął mnie mocno.
- Dzięki ale nie jest mi zimno – mimo, że to powiedziałam nie odsunął się.
- To gdzie teraz idziemy? Może park? Czy musisz lecieć do domu?
Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest dopiero 18.
- Możemy się przejść po tym parku jak chcesz.
- Świetnie.
Chodziliśmy po tym parku jakąś godzinę. W końcu usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy obserwować zachodzące Słońce. Oparłam głowę na jego ramieniu. Przycisnął mnie mocniej do siebie by mieć pewność, że nie marznę.
Po chwili odsunęłam się od niego.
- Co się stało? – zapytał z troską i przejęciem w głosie, a jego oczy rozbłysły zielenią.
- Nic takiego. Po prostu muszę już wracać do domu.
- No to chodźmy. Odprowadzę Cię.
Szliśmy w całkowitej ciszy. Kiedy stanęliśmy przed moją furtką pożegnaliśmy się ale żadne z nas nie chciało odejść pierwsze. To było trudne nawet po takim dniu. Niby mieliśmy być tylko przyjaciółmi ale ciągle coś mnie do niego pchało. Chwilę później mój świat zawirował w nagłym przypływie słodyczy. Jego usta znalazły się na moich. Niesamowite. Jedyne słowo, które jest zdolne opisać to co się między nami zdarzyło to fajerwerki.
Gdy odsunęliśmy się od siebie poczułam dziwną pustkę. Chciałam ją jak najszybciej zapełnić, ale wyszłabym na zbyt łatwą, więc odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku domu po drodze oddając mu jego kurtkę.
- Do zobaczenia jutro w szkole! – powiedział jeszcze zanim wyruszył w drogę powrotną do swojego domu.
- Tak. Do zobaczenia – szepnęłam do siebie.
Gdy weszłam do domu zobaczyłam mamę wyglądającą mnie z kuchni.
- Och skarbie nie mówiłaś, że znów jesteście razem.
No cudownie. Podpatrywała nas przez okno. Czy może być jeszcze gorzej?
- Czy ten kwiatek jest od Nicka?
- Tak – nie czułam powodu by kłamać. Byłam taka szczęśliwa.
- Będziesz coś jeszcze jadła czy byliście na kolacji?
- Tak. Nickolai zabrał mnie na lody, a potem odprowadził do domu.
- Co z niego za dżentelmen. W tych czasach ze świecą takich szukać. No dobrze a teraz idź spać bo jutro szkoła.
Udałam się do łazienki. Ciepły prysznic trochę mnie orzeźwił. Po pół godzinnym zabiegu przy lustrze wspięłam się do swojego pokoju i rozłożyłam na łóżku. Było takie mięciutkie. Wślizgnęłam się pod kołdrę i włączyłam składankę piosenek, którą dostałam od Nicka na naszą pierwszą rocznicę. Powoli odpłynęłam przy cudownych dźwiękach „ My heart will go on” Celine Dion.

sobota, 20 lipca 2013

ever liar 3

Co ja do cholery zrobiłem?! Byłem na siebie wściekły za to, co się ostatnio wydarzyło. Nie dość, że ją zdradziłem, – za co była na mnie wściekła to jeszcze mąciłem w jej snach. Ale w końcu, czego nie robi się dla prawdziwej miłości. Nieprawdaż? Kate …. Ona jest taka słodka i niewinna. Muszę zostawić to za sobą. Ten związek … on nie miał sensu już od początku. Wiedziałem, że muszę wyjść za Violett, ale ja jej nigdy nie będę mógł pokochać jej jak Katherin. Zachowałem się jak głupek dając jej nadzieję. Nie dziwię się, że tak na mnie naskoczyła w nocy. Miała do tego prawo. To była dziwna znajomość. Od kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem zacząłem ją śledzić by niepostrzeżenie wkraść się do jej świata. Była wtedy z Chrisem. Nie powinienem był go od niej odciągać.

Wyglądali razem na szczęśliwych. Mimo wszystko zbliżyłem się do niej i cóż - rzuciłem na nią urok. Byłem taki zdesperowany. Chciałem oderwać ją od rodziny i przyjaciół. To było złe. Teraz już o tym wiem. Ale ciągle nie mogę pojąć jak ona się spod niego wyrwała.
- Nick! – zawołała mama. – Zejdź tu. Masz gościa.
Gościa? Ciekawe, kto to?
- Już idę.
Ubrałem moje ulubione, oczywiście czarne dżinsy i szara koszulkę w serek, po czym zszedłem na dół.
Gdy zobaczyłem, kto mnie odwiedził ogarnęła mnie panika. W drzwiach stała ubrana w szare rurki i czarną koszulkę Linkin Park - Kate.
- Mogę wejść? Czy będziemy gadać w drzwiach?
- Jasne. Wchodź na górę.
- Chcecie coś do picia? A może kanapki? – zapytała niezestresowana niczym moja mama.
- Nie, dziękuję pani Pierce. Jestem tu tylko na chwilę.
- Dobrze. Nie będę wam przeszkadzać.
Weszliśmy w ciszy do mojego pokoju.
- Usiądź, – kiedy to zrobiła zapytałem – Dostałaś mój wiersz?
- Tak. – nie wyglądała na zbytnio zachwyconą, ale czego mogłem się spodziewać.
- Co się stało? Nie spodobał Ci się ?
- Wiersz? Nie. Był całkiem ładny. Ale miałam dziwny sen.
- Tak? – O matko. Ona zaraz powie mi, że pamięta wszystko i będę musiał ją po raz kolejny okłamać. – A co dokładnie Ci się śniło?
- Byłam w twoim pokoju i rozmawialiśmy. Wyjawiłeś mi swoją tajemnicę.
- Co? Jaką tajemnicę? O czym ty mówisz?
- Powiedziałeś, że jesteś czarodziejem – po wypowiedzeniu tych słów objęła się ramionami. Chciałem się zbliżyć by ją przytulić, ale zaprzeczyła ruchem głowy.
- Nie. To jakiś nonsens. Czarodzieje istnieją tylko w filmach.
- Więc to był tylko sen?
- Oczywiście kochanie. Czarodzieje, wróżki, wampiry – takie rzeczy są tylko ludzką wyobraźnią.
- Dzięki za wysłuchanie. Brakowało mi Ciebie.
- Mi Ciebie też.
- Muszę już iść.
- Pozwolisz, że Cię odprowadzę.- rzuciłem i wciągnąłem na nogi moje nowe glany.
- Pani przodem.
Wyszliśmy na zewnątrz. Po drodze zwinąłem moją skórzaną kurtkę.
- Masz jakieś plany na wieczór? – wyrwało mi się. Choć nie byliśmy już oficjalnie parą po awanturze z Violett nadal mogliśmy się przyjaźnić. Przynajmniej na razie.
- Nie specjalnie. A co, masz jakiś plan?
- Co powiesz na kino?
- Ok. – powiedziała i uśmiechnęła się. To będzie piękne popołudnie.

środa, 17 lipca 2013

ever liar 2

Usłyszałam wołanie mamy. Narzuciłam na siebie mój kochany, niebieski szlafrok i zeszłam na śniadanie. Na stole w kuchni stała cudowna błękitno - biała róża identyczna jak ta z mojego snu.
- Mamo, skąd to się tu wzięło?
- Ta róża? Listonosz przyniósł. Adresowana do Ciebie. Prawda, że cudowna?- zapytała mama.
- Tak, jest piękna. Tylko wydawało mi się, że gdzieś już taką widziałam, ale nieważne. Co dziś jemy?- rzuciłam odwracając uwagę mamy od kwiatu, przy którym zauważyłam przypięty pudrowy bilecik.
- Kanapki z dżemem i kakao. Śniadanie mistrzów – powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. – Proszę nakładaj sobie a ja w tym czasie polecę po twojego tatę.
- Dobrze.
Kiedy wyszła szybko zwinęłam liścik do kieszeni zdecydowana, aby przeczytać go później w swoim pokoju. Mimo wszystko bardzo mnie to zaciekawiło. Wzięłam sobie kanapkę, nalałam gorącego kakao i usiadłam przy dużym dębowym stole znajdującym się na środku kuchni. Zawsze przypominał on moją babcię. Rodzice przenieśli go do domu po jej śmierci. Szafki w kuchni były własnoręcznie wyrzeźbione przez tatę, który kiedyś pracował, jako stolarz. Niestety nie skończyło się to zbyt dobrze dla niego. Rok temu jedna z drewnianych bel spadła mu na nogę, przez co złamał palec. Do tej pory pracuje nad przywróceniem mu
pełnej sprawności. Mama pracuje obecnie, jako zastępca kierownika w firmie dostarczającej paczki między krajowe w Dobsonie – moim ukochanym miasteczku. Urodziłam się tu i wychowałam razem z moimi najlepszymi przyjaciółmi – Rose i Christianem. Z Rose poznałyśmy się jeszcze w przedszkolu. Od razu się zaprzyjaźniłyśmy. Byłyśmy jak papużki nierozłączki. W siódmej klasie doszedł do nas Christian. Słodki, romantyczny blondyn z fiołkowo-szarymi oczami i zniewalającym uśmiechem. Od kiedy go poznałam byłam pewna, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Cóż to chyba jednak nie było to. Byliśmy ze sobą około 4 miesięcy i było cudownie, lecz nie tak cudownie jak z Nickiem. Ach Nick …. Cóż to niemożliwe, że udało mi się go tak szybko poderwać. Poznaliśmy się w pierwszej liceum. Dobson to małe miasto i rzadko, kiedy ktoś się tutaj przeprowadza. Ludzie wolą je opuścić. Lecz rodzina Nikołaja była jednym z nielicznych wyjątków. Miał tylko siostrę i mamę. Nigdy nie poznałam jego taty, ale jemu również na tym nie zależało. Był bardzo tajemniczy. Po prostu inny. I to chyba mnie w nim pociągało. Jego malutka siostrzyczka – Meg – była jak aniołek. Uwielbiała zabawę lalkami. Jak tylko mnie pierwszy raz ujrzała zabrała mnie do swojego pokoju na podwieczorek. Kiedy zobaczyłam minę Nicka chciało mi się płakać ze śmiechu. Wyglądał na przerażonego reakcją małej. Jednak pozwolił nam się chwilę pobawić razem. Kiedy zaplatałam jej czarne włosy, zaczęła mi opowiadać o ich życiu przed przyjazdem do miasta. Okazało się, że mieszkali w Bostonie, gdzie Nickolai pracował, jako pomocnik sklepowy. Starał się jak mógł by utrzymać swoje ukochane kobiety. Lecz nic nie wspominała o ich ojcu ….
- Hej skarbie – z rozmyślań wyrwał mnie radosny głos ojca siadającego obok mnie. – Jak Ci się spało?
- Dobrze tato – rzuciłam głaskając pod stołem mojego ukochanego psa Dimkę.
- Co to za kwiatek?
- To dla Kate. Od cichego wielbiciela – powiedziała mama puszczając do mnie oczko.
- Tak? Cóż ciekawe. Bardzo chciałbym poznać tego młodzieńca.
- Tom, daj dziewczynie trochę prywatności. Masz jakieś plany na południe?
- Ja? – mało brakowało żebym zadławiła się resztką kanapki. – Tak. Zapomniałaś? Przecież mówiłam Ci wczoraj, że idę do kina z Rose i Chrisem. – Czułam się winna, że skłamałam. Tak naprawdę musiałam iść do Nicka i wyjaśnić wszelkie komplikacje. No i pozostawała jeszcze sprawa tego dziwnego snu.
- Rozumiem. Kochanie, co Ci się stało w nogę?
Odruchowo rzuciłam na nią okiem i zauważyłam niedużego siniaka w okolicy kostki. Dziwne pomyślałam. Skąd on się tam wziął?
- To nic, mamo. Pewnie niechcący walnęłam się o łóżko. Dzięki za pyszne śniadanie.
Włożyłam naczynia do zlewu i ruszyłam do pokoju. Usiadłam na mojej, dużej fioletowej pufie i zagapiłam się na nowo odmalowane, niebieskie ściany. Nagle przypomniałam sobie o karteczce, schowanej w mojej kieszeni. Wyjęłam ją i rozłożyłam. W środku znalazłam słodki wierszyk.

„niebieska róża w wodzie się przeglądała
uśmiechała się do swojego odbicia
ona na szczęśliwą wyglądała
z wody siłę życia czerpała
wędrowiec przyszedł do źródła
napić się wody przed dalszą podróżą
zobaczył ją i serce mu skradła
była jego wyśnioną różą
został w jej ramionach na zawsze
aksamitnym dotykiem budziła każdego ranka
z płatków spijał ranną rosę
nie było szczęśliwszego kochanka
róża poznała prawdziwe szczęście
jej płatki jeszcze wypiękniały
on już nie marzy o podróży
ona wie, jaki jest wspaniały ”
Ze szczerymi przeprosinami na zawsze tylko twój
Nickolai

Nie mogłam w to uwierzyć. Jak on mógł pomyśleć, że dzięki temu wierszykowi i róży tak po prostu mu wybaczę. Musiałam chwilę ochłonąć. Włączyłam radio. Zabrzmiał w nim wokalista Linkin Park. Podkręciłam głos na ful i poddałam się piosence, starając się zapomnieć o tym zwariowanym świecie. Niestety to nie było takie łatwe jak się wydawało.

wtorek, 16 lipca 2013

ever liar 1

Powoli przetarłam oczy i zauważyłam, że nie znajduję się w moim pokoju. Choć to miejsce wydawało mi się znajome, na pierwszy rzut oka nie byłam pewna gdzie to jest.
Zza wielkiego, znajdującego się za oknem drzewa wychylało się morze najróżniejszych kwiatów – od białych, niewinnych róż po czarne, smutne bzy. Na szarych ścianach wisiały plakaty zespołów rockowych takich jak: „AFI”, „Linkin Park”, „Green Day” czy „Metalica”. Duże wodne łóżko uginało się pod moim ciężarem, zatapiając mnie w aksamitnej, czarnej pościeli. Tuż przy łóżku stało potężne, hebanowe krzesło, a na nim siedział nie kto inny tylko Nick.
- Witaj moja Śpiąca Królewno! – pochylił się by mnie pocałować w czoło, jak za dawnych czasów. Lecz nie chciałam dać mu tej satysfakcji więc wstałam z łóżka i zaczęłam się cofać w kierunku okna.
- Co ja tu u licha robię? – rzuciłam pospiesznie w jego stronę nadal się cofając przy czym walnęłam się mocno o szafkę stojącą za mną. – Auć!
- Nic Ci nie jest skarbie? – zapytał z troską po czym przysunął się w moim kierunku by sprawdzić co się stało.
- Nie mów tak do mnie! I nie zbliżaj się!
- Spokojnie. Chciałem tylko sprawdzić czy nie będziesz mieć siniaka. Mogę?
Nie zaprotestowałam, więc podszedł do mnie i zaczął powoli masować moją nogę w miejscu uderzenia. Moje serce stanęło kiedy pochylił się by mnie pocałować. Ledwie jego usta dotknęły moich warg odepchnęłam go z całą siłą jaką mogłam w sobie wskrzesić.
- Jak mogłeś?! – wrzeszczałam. – Po tym jak pocałowałeś tą swoją rudą zabaweczkę! Myślałeś, że tak jak dawniej ugłaskasz mnie czułymi słówkami i pocałunkami?! Jeśli tak to bardzo się myliłeś! Tym razem nie odpuszczę Ci póki nie wyjaśnisz mi tego lub nie zostawisz mnie w spokoju!
- Katherin – zaczął ostrożnie ważąc każde wypowiedziane słowo. – Ona jest tylko przyjaciółką. Nikim więcej.
- Ale to nie wyjaśnia dlaczego ją pocałowałeś!
- To ona pocałowała mnie. – starał się za wszelką cenę zachować spokój.
Z daleka dało się zauważyć że nie ma sił na dalszą rozmowę lecz postanowił kontynuować.
- Chciałem Ci powiedzieć o tym już dawno temu lecz zawsze odbierało mi odwagę.
- Powiesz mi w końcu o co Ci chodzi?
Zamknęłam oczy marząc by po ich otwarciu móc stwierdzić, że to wszystko było tylko jakimś głupim snem.
- Więc … jestem czarownikiem.
- Nie. To nie może być prawda. Żartujesz sobie ze mnie? Jest tu gdzieś ukryta kamera?
- Nie. To co powiedziałem jest najprawdziwszą prawdą. Jestem czarownikiem. Umiem rzucać zaklęcia i uroki.
-Ale … jak to możliwe? – nagle zaczęłam mamrotać po cichu do siebie – To tylko sen … to tylko sen …
- Nie płacz – kiedy wypowiedział te słowa zauważyłam, że pojedyńcza łza spływa po moim policzku.
Powoli wyciągnął rękę by ją wytrzeć. Odtrąciłam ją.
-To nie jest takie jak myślisz. – powiedział z miną zbolałego psa.
-Więc mi to wytłumacz.
- Co mam wytłumaczyć? Potrafię czarować, przyrządzać eliksiry, pochodzę z rodziny magów. Moja matka nic o tym nie wie. Ona jest zwykłą śmiertelniczką jak ty.
- Jestem dla Ciebie tylko zwykłą śmiertelniczką?!
-Nie. Nie o to mi chodziło. Po prostu nie jesteś związana z tym całym okrutnych i pełnym zakazów magicznym światem. I tak jest najlepiej dla nas dwojga.
- Czemu? Bo nie jestem taka jak ty?! Mam mniej siły ?!
- Błagam Cię nie tak głośno.
- Czemu? Bo ta twoja ukochana nas usłyszy?! Ona też pewnie jest czarownicą. Co? I to Cię w niej tak pociąga?! To dlatego ja przestałam się dla Ciebie liczyć?! – wyrzuciłam z siebie zanim zdołałam to dobrze przemyśleć.
- Zawsze mi na Tobie zależało i będzie zależeć.
I wtedy zobaczyłam ból jakiego jeszcze nigdy nie widziałam w tych jaskrawo-zielonych oczach, które tak kochałam. Nic więcej nie powiedział, tylko zostawił mnie samą w jego pokoju. Zaczęłam żałować swoich słów, lecz nie dało się już tego cofnąć. Rzuciłam się w stos poduszek, które jeszcze pachniały jego słodkim aromatem i wtedy zobaczyłam obok siebie cudną niebiesko-białą różę. Gdy tylko zdążyłam jej dotknąć wszystko dookoła zaczęło się zamazywać i znalazłam się z powrotem w swoim pokoju.

niedziela, 14 lipca 2013

ever liar prolog

Zerwałam się z łóżka i spojrzałam na ogromny zegar wiszący na ścianie. Za dziesięć trzecia. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale zaczęłam się ubierać i wyszłam przed dom. Panowała tam dziwna jak na tą okolicę cisza. Spojrzałam w niebo i nie dostrzegłam ani jednej gwiazdy. Co dziwniejsze nie udało mi się zobaczyć żadnego z drzew otaczających dom. Chciałam wbiec z powrotem do swojego pokoju i wmówić sobie, że to tylko sen, lecz coś sparaliżowało moje nogi.
Ujrzałam ciemną postać wynurzającą się z nocy. Po bliższym przyjrzeniu stwierdziłam iż tą zjawą jest mężczyzna. Wyglądał na około 17 lat, ciemne włosy powiewały mu na wietrze. Oczy miał zielone (w kolorze wiosennej trawy) i co dziwniejsze zdawało mi się, że gdzieś go już spotkała. Gdy usłyszałam jego donośny głos od razu wiedziałam.
- Kate!
- Co ty tu robisz? – rzuciłam w jego kierunku. – Obiecałeś, że już nigdy więcej do mnie nie przyjdziesz!
- Katherin! Wybacz mi – błagał.
- Nick, wiesz że to nie jest takie proste jak kiedyś. Tyle razy już Ci wybaczyłam, a nawet starałam się o tym zapomnieć, lecz przy ostatnim spotkaniu …
Przeszedł mnie dreszcz, a łzy duszone od tygodni zaczęły spływać po mojej twarzy.
Zaczął powoli zbliżać się do mnie, a ja nie miałam siły by go powstrzymać. Objął moje zwiotczałe ciało swoimi silnymi ramionami. Nie byłam pewna co się teraz wydarzy, ale wiedziałam jedno – nigdy nie przestałam go kochać.
Choć minęło tyle lat od naszego pierwszego spotkania, nasze uczucia (no, przynajmniej moje) się nie zmieniły. Nadal chciałam czuć jego ciepło blisko siebie. Nadal chciałam widzieć jego zmartwione zielone spojrzenie otaczające mnie czułością i opieką.
Powoli podniósł ręką mój podbródek i starł mi z policzków pozostałości łez. Chciałam tak stać przy nim bez końca. Lecz nagle mnie olśniło.
Przypomniałam sobie o wszystkich jego przewinieniach. „Przypadkach” jak to on je nazywał. Szybko wyrwałam się z objęć wciąż drżąca, ale tym razem ze wściekłości i wzburzenia.
- Przepraszam – szepnął, próbując znów przyciągnąć mnie do siebie.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia! Zwykłe przepraszam!
- Wiem, postąpiłem jak skończony idiota i dupek, ale …
- Zrozum, że twoje „ale” już nic dla mnie nie znaczy.
Obróciłam się na pięcie i wbiegłam po schodach z powrotem do mojego pokoju zatrzaskując za sobą z całej siły drzwi. Położyłam się na łóżku i zapadłam w niespodziewanie długi i głęboki sen.

piątek, 12 lipca 2013

Hej :D

Mam na imię Patrycja. To mój pierwszy blog. Mimo, że sama nie uważam tego co piszę za coś cudownego, to jednak chciałam się w końcu tym podzielić. Liczę na wasze komentarze i zachęcam do odwiedzania częściej mojego bloga.
Poniżej dodaję opowiadanie napisane z perspektywy mężczyzny na potrzeby jednego konkursu. To ono zainspirowało mnie do utworzenia tego bloga. Mam nadzieję, że się wam spodoba.