sobota, 25 października 2014

ever liar 55

po tygodniu odzyskałam mojego kochanego laptopa i z tej radości napisałam aż dwa rozdziały xd kto wie może kolejny pojawi się na tygodniu :)
3-4 kom= kolejny rozdział :) - podbijamy stawkę za to że pod poprzednim nie było żadnego 
-------------------------
Nie rozumiałem, czemu mnie tak potraktowała, przecież nic jej nie zrobiłem. Przez resztę dnia się nad tym zastanawiałem. Wydawało mi się, że między nami znowu jest dobrze, że jesteśmy przyjaciółmi. A teraz ona tak się zachowuje?

- Nickolaju!

Nauczyciel próbował przywrócić mnie do życia. Nie wiem, co mnie natchnęło, ale postanowiłem go całkowicie olać.

- Pieprzyć to – rzuciłem i zabierając swoje rzeczy wyszedłem z klasy, a później ze szkoły.

Czułem jakby coś rozsadzało moją głowę. Próbowałem rzucić na siebie zaklęcie niewidzialności, ale sprawiło to tylko, że ból stał się gorszy. Żadne z moich zaklęć nie mogło go zmniejszyć. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Ostatecznie postanowiłem udać się po pomoc do Maca. Wparowałem do sklepu, ale tam go nie było. Eric powiedział mi, że wyszedł na lunch z Kate. Obstawiałem, że nie zmienili miejsca ćwiczeń, więc skierowałem się na tą samą polanę, co ostatnio. Resztką swoich sił wysłałem Macowi prośbę żeby wpuścił mnie pod kopułę. Musiałem oprzeć się o drzewo, żeby nie upaść.

- Nick, co się stało? – Usłyszałem głos przyjaciela.

- Nie mam pojęcia. Moja głowa pęka i nic nie pomaga. Czary tylko wzmacniają ból.

Musiałem zamknąć oczy.

- Czekaj chwilę. Kate możesz podejść? – Coś jeszcze do niej powiedział, ale go nie usłyszałem.

Po chwili poczułem delikatne ciepło i głowa praktycznie przestała mnie boleć. Spojrzałem na pochylającą się nade mną Kate.

- Lepiej? – Zapytała niepewnie.

- Tak. Dziękuję.

Widziałem w jej oczach strach i lekką ulgę.

- Jesteś pewny?

- Tak. Chyba sobie już pójdę widzę, że macie co robić. Mac zadzwoń jak skończycie. Muszę z tobą pogadać.

Zacząłem się wycofywać, ale Katherine złapała mnie za rękaw.

- Zostań i tak już na dziś skończyliśmy. Do zobaczenia jutro Mac – dała mu buziaka w policzek i sobie poszła.

- Przepraszam nie chciałem wam przeszkadzać, ale nie miałem się do kogo zwrócić – zacząłem.

- Nie zadręczaj się. Powiedz, co się dziś dokładnie stało. Nie pomijaj żadnych szczegółów.

Opowiedziałem mu wszystko, co się dziś zdarzyło. Słuchał mnie spokojnie i niczego nie komentował dopóki nie skończyłem.

- Miewałeś już kiedyś taki ból?

- Nie.

- Hmmm… to dziwne. Przygotuję ci mieszankę ziół do kąpieli. Będziesz musiał ją zażywać przynajmniej raz w tygodniu. Powinno ci to pomóc. Dobrze, że do mnie przyszedłeś. Jakoś się z tym uporamy. Chciałbym także spróbować badania czynności umysłu.

Zabrzmiało to nieco groźnie, ale się zgodziłem.

- Powiedz mi jeszcze, co się dzieje między tobą a Kate. Widzę jak na siebie patrzycie, ale nic z tym nie robicie. Nie chce się wtrącać w wasze sprawy, ale wiesz, że to ona może być ci przeznaczona, nie Violett? Teraz, kiedy w końcu wiemy wszystko o jej pochodzeniu i rodzinie, nie rozumiem, co trzyma was na dystans. – Powiedział Mac.

- Wiem, ale nadal nie wiemy, która z nich urodziła się pierwsza. Wiesz, że obietnica mojego ojca jest rzeczą świętą.  Nie chcę ranić jej bardziej niż będę musiał. Mamy dopiero po 17 lat. Do ślubu jeszcze daleko, a rytuału możemy dopełnić najpóźniej w jego dniu. Przemyślałem to wszystko. Muszę porozmawiać z Patricią i Jackobem, ale póki, co najlepiej będzie, jeśli każde z nas się zajmie sobą.

- Rozumiem. Jednak nadal myślę, że nie powinniście się trzymać od siebie aż na taki dystans. Wiem, że nie chciała żebyś ją uczył, ale uwierz mi to nie ma nic wspólnego z tobą. Nie możesz wszystkiego traktować personalnie. Czasem lepiej żebyś nie wnikał w to, co się u niej dzieje. Kate jest dla mnie jak siostra i chcę żeby była szczęśliwa, a wiem, że bez ciebie jest to niemożliwe.

- Chyba raczej ze mną.


- Skoro tak uważasz.

niedziela, 19 października 2014

ever liar 54

ten rozdział nie pojawiłby się w tym tygodniu gdyby nie dobroć mojego brata, tak więc wielkie podziękowania dla niego. ja niestety póki co jestem bez mojego laptopa. nie wiem, jak będzie w przyszłym tygodniu, ale liczę, że będę mogła napisać dla was kolejny rozdział. miłego czytania. :)
---------------------------
Weekend zleciał zdecydowanie za szybko. Powrót do szkolnej rzeczywistości z pełną akceptacją zaistniałej sytuacji rodzinnej, był niestety nadal zbyt bolesny. Od piątku nie widziałam się z Violett. Ciężko będzie mi ją teraz omijać skoro jesteśmy rodziną. Nic innego nie zajmowało moich myśli przez te dwa dni. Nie liczyłam, na to, że Violett pierwsza się do mnie odezwie. Musiałam do tego podejść z dystansem.  

Kiedy tylko przekroczyłam szkolny próg, podbiegła do mnie Rose i zarzuciła pytaniami o piątkowy wieczór. 

-Wiesz zaczęliśmy się martwić, kiedy ten chłopak powiedział nam, że cię nie może znaleźć. - Pewnie miała na myśli Eda. 

-Nic się nie stało. Po prostu zapomniałam o tym spotkaniu i poszłam do domu. Okazało się, że minął mnie po drodze - odpowiedziałam. 

-Nie żeby coś, ale może powinnaś zacząć brać jakieś tabletki na pamięć, bo ostatnio z tego co słyszałam często zdarza ci się zapominać o wielu rzeczach. 

-Może masz rację. - W tłumie wypatrzyłam Viol. - Wiesz muszę już iść. Mam ważną sprawę do załatwienia przed lekcjami. Widzimy się na chemii - rzuciłam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w kierunku mojej siostry.  

Dziwnie było ją tak nazywać nawet w myślach. 

-Hej - przywitałam się.  

-Cześć i pa - rzuciła próbując się oddalić. Złapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę łazienki. Zamknęłam za nami drzwi. 

-Co robisz? - wściekła się, no cóż. 

-Próbuję z tobą porozmawiać na osobności. Wiem, że tego nie chcesz. W sumie ja też nie, ale to konieczność. Ta cała sytuacja mnie przytłoczyła. To, iż jesteś moją siostrą jest dziwne i niepokojące, ale nie jest nie do przyzwyczajenia. Wiedz, że nigdy nie zapomnę tego co mi zrobiłaś, jednak mogę ci wybaczyć. Nie chcę się z tobą kłócić i pojedynkować o takiego dupka jakim jest Nick.  

-Masz rację on jest dupkiem - wybuchłyśmy śmiechem. Jak widać coś co dzieli, może też łączyć. 

-Chociaż w tym się zgadzamy. Nie chodzi mi o to, żebyśmy były przyjaciółkami, bo obie wiemy, że to mało realne, ale chociaż miejmy do siebie szacunek.  

-Zgoda.  

Trochę mnie zaskoczyła, ale to dobrze. Po chwili niezręcznej ciszy Violett podeszła do mnie i lekko mnie objęła. 

-Tylko nie wyobrażaj sobie za dużo. Nie mam zamiaru się do ciebie przyznawać, więc ty też lepiej nikomu nie mów o naszym pokrewieństwie - rzuciła i szybko wyszła z łazienki. 

Kamień spadł mi z serca. Usłyszałam dzwonek i biegiem pognałam do szafki po książki, a następnie do klasy. 

Na lunchu złapał mnie Nick. 

-Cześć Kate. Co tam u ciebie? Jak poszła rozmowa? - specjalnie podkreślił ostatnie słowo. 

-Dobrze. - Powiedziałam między kęsami mojej ulubionej kanapki z kurczakiem. - Patricia i Jackob są świetni. Dobrze, że w końcu ich znalazłam. Za najbardziej dziwną rzecz uważam rozmowę z Violett, ale prawdę mówiąc czuję się z tym dużo lepiej. Nie muszę się już dłużej zastanawiać, kim jest moja rodzina.  

-Cieszę się. - Dobrze, że nie wnikał w szczegóły. - Nadal chcesz, żeby Mac cię uczył? Bo wiesz, mam trochę wolnego czasu i chętnie bym ci pomógł. 

Trochę zaskoczyła mnie jego propozycja, ale wiedziałam, że nie mogę zrezygnować z lekcji z przyjacielem. Biorąc pod uwagę to, iż mogłoby być to niebezpieczne dla Nickolaja. Nadal nie wiedziałam jak nad sobą zapanować.  

-Nie - ostro zaprzeczyłam. - Mac jest bardzo dobrym nauczycielem i nie chcę z niego rezygnować. 

-Spokojnie, tylko zapytałem. Lepiej już sobie pójdę. 

-Do zobaczenia kiedyś - pożegnałam się z nim i wróciłam do jedzenia.

niedziela, 12 października 2014

ever liar 53

jako, że nikt nie spróbował swoich sił, oto kolejny rozdział pisany przeze mnie. trochę mi przykro z tego powodu, ale mówi się trudno. pamiętajcie o dwóch komentarzach :)
-------------

- Kilkanaście lat temu w rodzinie naszych kuzynów urodzili się bliźniacy. Do tamtej pory nigdy nie zdarzyło się coś takiego. Zwykle para czarodziei posiadała tylko jedno dziecko. Wszyscy byli tym bardzo przejęci. Chłopcy dorastali i wszystko było w porządku, do czasu, kiedy objawiły się ich pełne moce. Rywalizowali ze sobą i wywołali huragan, który pozbawił życia wielu ludzi.  Od tamtej pory strażnicy pilnują, aby nigdy więcej nie pojawiły się bliźniaki, a kiedy już do tego dojdzie, to zabijają jedno z nich – powiedziała mama.

Widziałam w jej oczach łzy. Czułam, że mi również niewiele brakuje do płaczu, jednak miałam wiele pytań.

- Czemu wybraliście akurat moich rodziców? – zapytałam.

Tym razem zaspokajaniem mojej ciekawości zajął się tata.

- To nie my wybraliśmy. Zrobiła to twoja babcia. Mówiła, że od dawna na tych ludzi i że będą dla ciebie dobrzy. Zakazała nam się z tobą kontaktować. Zapewniła nas, że w odpowiednim czasie dowiesz się wszystkiego i odeszła razem z tobą. Nie mogliśmy się z tym pogodzić.

- Rozumiem – odpowiedziałam zamyślona. – Wiedzieliście, że babcię zamordowano?

Uniosłam głowę i spojrzałam im prosto w oczy. Z wyrazu ich twarzy wywnioskowałam, że nie mieli o tym bladego pojęcia. Trochę żałowałam, że nie przekazałam im tego delikatniej, jednak musieli się dowiedzieć.

- Kiedy? Kto to zrobił?

- Przed świętami i nie wiadomo. Miałam pewne przeczucie i po szkole pojechałam ją odwiedzić. Wtedy ją znalazłam. – Nadal bolało mnie to wspomnienie.

Mama podeszła do mnie i przygarnęła do siebie. Rozpłakałam się. Było mi tak dobrze w jej ramionach.

- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze – szepnęła mi do ucha.

Wtuliłam się jeszcze mocniej.

Rozmawialiśmy jeszcze około godziny. Dowiedziałam się nieco o moich krewnych i reszcie kowenu. Szczęśliwa wróciłam do domu. Jutro byłam umówiona z Edem i zaczęłam zastanawiać się, co mu powiem.

***
Kiedy dotarłam na miejsce spotkania, Ed już na mnie czekał. Z lekko rozchylonych połów jego płaszcza wystawał czary T-shirt z nadrukiem Metaliki. Uśmiechnęłam się do niego. Odpowiedział tym samym.

- Hej. Miło cię widzieć – zaczęłam.

- Ciebie również.

- Możemy się przejść? – zaproponowałam. Dużo lepiej mi się myślało idąc.

- Pewnie. Stało się coś?

- Właściwie to tak. Nie mówiłam ci o tym wcześniej, ale uznałam, że w końcu nadszedł odpowiedni czas. Zanim cię spotkałam przeżyłam ciężkie rozstanie. Nie tylko z chłopakiem. Wszystko w moim życiu się posypało. Straciłam przyjaciółkę, babcię. Moje życie wywróciło się całkowicie do góry nogami. Byłeś dla mnie czymś w rodzaju pocieszenia, ale nie przyjmuj tego zbyt dosłownie. Bardzo cię lubię, ale chyba nam nie wyjdzie jako parze.

- Co? – Wydawał się być zaskoczony.

- Nie miej mi tego za złe. Po prostu nie otrząsnęłam się jeszcze z poprzedniego związku. Myślę, że kiedyś będziemy mogli spróbować, ale póki co zostańmy przyjaciółmi.

- Skoro uważasz, że tak będzie lepiej – odpowiedział bez przekonania.

- Naprawdę mi przykro.

Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Był dla mnie taki wspaniały. Jednak nie można się zmusić do miłości.

- Spójrz na mnie. – Niechętnie podniosłam głowę. – Nie gniewam się na ciebie, za bardzo mi na tobie zależy. Nigdy nie smuć się z mojego powodu. Zostaniemy przyjaciółmi, a kiedyś może przyjdzie jeszcze czas na nas. A teraz chodźmy gdzieś, bo zaraz chyba zamarznę.

- Oczywiście. Kawiarnia? Ja stawiam.

- Czemu nie. To obraza dla mojej męskiej dumy, ale jako, że złamałaś moje serce, to pozwolę ci zapłacić – Ed żartował sobie ze mnie. To dobry znak.

-  Hahaha chodźmy już, zanim stracę chęci.


Objął mnie ramieniem i zacięcie dyskutując o naszych ulubionych filmach, ruszyliśmy do jedynej czynnej dziś kawiarni.