sobota, 23 listopada 2013

ever liar 13

miło mi patrzeć na ostatnie statystyki tylko tak coś mało komentarzy widzę :/
cóż chyba muszę was trochę poszantażować 2 komentarze = nowy rozdział ;p
miłego czytania i nie zapomnijcie skomentować :D
----------------
W poniedziałek rano zaczęłam udawać przed mamą, że boli mnie brzuch. Nie chciałam iść do szkoły, w obawie przed znajomymi, a przede wszystkim Violett. To, że nie miałam już żadnego oparcia przeważyło szalę. Chociaż … został jeszcze Christopher. Ale on chyba zaczął chodzić z Rose, więc jednak nie mam nikogo.

Całe szczęście, że mama się dała nabrać. Nie wiem, co bym zrobiła, jeśli kazałaby mi tam iść. Równie dobrze mogłaby mnie posłać pod gilotynę. Tak, więc cały dzień minął mi dość leniwie, chociaż musiałam się trochę pouczyć na jutrzejszy sprawdzian z geografii. Matko jak ja nienawidzę tej szkoły. Chyba tak samo jak ona nienawidzi mnie.

Około południa zabrałam się za szykowanie obiadu. Postanowiłam zrobić czekoladowe naleśniki, bo one wychodziły mi najlepiej. Jednak dziś nie udały mi się. Wszystkie, co do jednego były spalone. Nie wiem jak to możliwe, przecież cały czas przy nich stałam i ich pilnowałam. Otworzyłam okna by wywietrzyć dom, kiedy zauważyłam małego, czarnego kotka stojącego za drzwiami balkonowymi. Postanowiłam dać mu trochę mleka. Kiedy wynosiłam mu je na taras rzucił się na mnie. Nie wiem, co mi wpadło do głowy, ale kiedy krzyknęłam pierwsze słowo, które przyszło mi na myśl, kot znieruchomiał i upadł na ziemię. Przelękłam się. „ Co to miało być?” pytałam się w duchu. Szybko zamknęłam balkon i wróciłam do kuchni, aby ją posprzątać.

Do powrotu rodziców wszystko było po staremu, poza patelnią, którą mimo woli wyrzuciłam. Wcześniej wyjrzałam jeszcze przez okno, żeby sprawdzić czy ten kot nadal tam leży, ale po nim nie było już ani śladu. Całe szczęście, bo nie wiem jak to bym wytłumaczyła rodzicom. Udałam się do swojego pokoju, aby porozmyślać o ostatnich wydarzeniach, kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz „Chris”. Z radością odebrałam.

- Hej – przywitałam się.

- Hej Kate. Co tam u ciebie? – zapytał mój jedyny jak na tą chwilę przyjaciel.

- Dobrze. Trochę źle się dziś czułam, ale teraz jest już lepiej. A co u ciebie? Jak w szkole?

- Dziewczyno nie wiesz ile straciłaś. Chociaż prawdę mówiąc lepie, że cię tu dziś nie było.

- A co się stało? – spytałam spodziewając się najgorszego.

- Kate tylko nie panikuj. Ktoś rozwiesił w całej szkole zdjęcia jak siedzimy na ławce i wyjmuję ci liścia z włosów, co wygląda prawie tak jakbyśmy się całowali. Przepraszam cię do tej pory nic nie wiedziałem. Mogłem wtedy ci o tym powiedzieć, a nie go wyjmować. Tak mi przykro.

- Nie zadręczaj się – teraz już wiedziałam, o co chodzi tym wszystkim ludziom, którzy do mnie pisali. A co ważniejsze wiedziałam, o co chodziło Nickowi, tyle, że nie do końca. – To nie jest twoja wina, tylko tego, kto to zdjęcie zrobił. Jakoś to naprawimy.

- Ale ty nie rozumiesz. Rose obraziła się śmiertelnie na mnie i nie wiem co mam z tym zrobić. Dopiero teraz zorientowałem się jak bardzo mi na niej zależy. Mogłabyś z nią porozmawiać? – zapytał.

- Oj chyba to nie wypali.


Szybko streściłam mu moje weekendowe spotkanie z Rose. Nie chciał mi uwierzyć. Cóż nie dziwię mu się w końcu ja sama nie wierzyłam w to, co się ostatnio stało.

niedziela, 10 listopada 2013

ever liar 12

ponieważ, jak zawsze muszę coś zepsuć, dziś rano usunęłam cały nowy rozdział i musiałam go napisać od nowa -,- bardzo was przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale mam nadzieję, iż mi wybaczycie :)
--------------
W końcu nadszedł weekend. Byłam wykończona tym tygodniem i postanowiłam w końcu zrobić coś dla siebie i odpocząć w miłym towarzystwie. Jullie wpadła na pomysł, by wybrać się do spa. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się czy to dobry pomysł, ale koniec końców stwierdziłam, że właśnie coś takiego jest mi potrzebne. Myślałam na tym, czy nie zadzwonić do Rose, w końcu dawno razem nie spędzałyśmy czasu, a od afery z Nickiem nie rozmawiałyśmy. Nieśpiesznie wykręciłam jej numer, ale odpowiedziała mi poczta głosowa. Trudno, może później do niej wstąpię.

Słysząc dzwonek do drzwi szybko chwyciłam kurtkę i zbiegłam na dół. Pospiesznie ubrałam się i wyszłam do czekającej przed drzwiami Julliet. Przywitałyśmy się i niespiesznie udałyśmy się na przystanek. Nie musiałyśmy długo na nim czekać. Autobus wysadził nas pod samym spa.

 Na samym początku udałyśmy się na kąpiel w błocie. Czułam się jak za starych dobrych czasów, kiedy byłam jeszcze dzieckiem. Po deszczu lubiłam chlapać się w kałużach. Moja mama zawsze później na mnie krzyczała, a ja i tak robiłam to dalej.  Odprężyłam się całkowicie. Ogarnęły mną cisza i spokój. Byłam w końcu zrelaksowana. Czułam, jak ponure myśli odpływają z mojej głowy.

- I jak? Przyznaj, że miałam genialny pomysł – powiedziała zaczepnie Jullie.

- No. Miałaś rację, to jest to, czego mi było trzeba. Dziękuję, że mnie namówiłaś.

- Nie ma sprawy – uśmiechnęła się promiennie. – Zaczekaj, aż pójdziemy na masaż. Powiem ci, że pracujący tutaj goście są zajebiści.

- Hmmm… no to, na co czekamy?

Szybko zmyłyśmy z siebie pod prysznicami resztki błota i udaliśmy się do pobliskiej sali, gdzie przy łóżkach czekali na nas dwaj wysocy i przystojni Latynosi. Julliet miała rację – niezłe z nich ciacha. Oddałabym wszystko by wziąć sobie jednego z nich do domu. Rozpływałam się pod ich rękami.

Kiedy skończyli zapisałyśmy im swoje numery i obiecali, że do nas zadzwonią. Uśmiechnięte wyszłyśmy ze spa i zamawiając po drodze pizzę udałyśmy się do domu Jullie. Jej współlokatorki akurat nie było. Podobno wyszła na jakąś imprezę. W sumie to nawet lepiej. Usiadłyśmy przed telewizorem i włączyłyśmy „ Trzy metry nad niebem”.

Uwielbiam ten film. Zawsze w trakcie oglądania płaczę. Nie wiem czemu, bo raczej nie jestem beksą, ale trudno. Zjadłyśmy połowę pizzy i w ciszy przerywanej chwilami szlochu dokończyłyśmy film. Spojrzałam na zegarek i zorientowałam się, że powinnam już iść. Julliet nalegała, by mnie odprowadzić, ale nie chciałam robić jej kłopotów, w końcu mój dom był tylko kilka ulic dalej.

Słońce powoli zachodziło. Nie spieszyłam się do domu, bo i tak nikogo w nim nie było. Spokojnie szłam ulicami podziwiając miasto. W oddali zauważyłam idącą w moją stronę Rose. Kiedy tylko mnie zobaczyła odwróciła się na pięcie i ruszyła szybko przed siebie. Nie wiedziałam, o co jej chodzi. Przecież nic jej nie zrobiłam. Ruszyłam biegiem za nią.

- Hej, co cię ugryzło? – zapytałam, kiedy ją dogoniłam.

- Kate, daj mi spokój. Nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego. Nie wierzę, że mogłaś to zrobić mi i Nickowi. Jesteś dwulicową zołzą, a teraz daj mi już spokój – powiedziała i odeszła.


No pięknie. Kolejna osoba, która obraziła się na mnie, a ja nie wiem, za co. I całe to dzisiejsze relaksowanie piorun trafił. Muszę się dowiedzieć, o co im wszystkim chodzi, bo ta niepewność mnie zabije. 

Po wejściu do domu zalogowałam się na facebooka. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tam wchodziłam. Miałam około pięćdziesięciu powiadomień. Przełączyłam na moją tablicę. Cała była pokryta obelgami. To samo było w odebranych wiadomościach. Wszyscy sądzili mnie za coś, czego nie zrobiłam i o czym nie miałam nawet najmniejszego pojęcia. Szybko wyłączyłam komputer, by więcej nie oglądać tych podłych wyzwisk. W mojej głowie odbijały się tylko trzy słowa: „zołza”, „szmata”, „dziwka”, a żadne z nich nie było poparte chociażby jednym argumentem.