niedziela, 25 sierpnia 2013

ever liar 7

jejku już ponad tysiąc odwiedzin ^^ dziękuję bardzo ;* 
z tej okazji łapcie trochę dłuższy niż zwykle rozdział :)
mam nadzieję, że liczba komentarzy również będzie tak szybko rosła :P 
tak więc zachęcam do czytania, komentowania lub chociaż zaznaczania reakcji :D
--------------
Gdy doszłam do parku zobaczyłam go siedzącego na ławce. „Co ma być to będzie” pomyślałam i podeszłam do niego.

Kiedy zauważył, że zmierzam w jego stronę szybko się podniósł i wyszedł mi naprzeciw. Kiedy pochylił się by mnie pocałować w policzek na przywitanie, tak jak miał to w zwyczaju robić, odsunęłam się i szybko zajęłam miejsce na ławce.

- Heej – powiedział całkowicie zbity z tropu. Zwykle tak się nie zachowywałam, w końcu byliśmy dość bliskimi przyjaciółmi. Ale teraz musiałam z nim poważnie porozmawiać. W końcu od tego miało zależeć szczęście mojej najlepszej przyjaciółki. – Coś się stało?

- Wiesz, musimy poważnie porozmawiać, o tym, co nas łączy…

Wiedziałam, że stąpam po niepewnym gruncie i każde słowo, które wypowiem może zostać przez niego opacznie zrozumiane. Kiedy powiedziałam mu, że nie chcę już dłużej z nim być, był załamany. Ten fakt do niego nie docierał. Przez tygodnie pytał mnie, co zrobił nie tak i błagał, żebym do niego wróciła. Jednak z biegiem czasu przekonał się, że jego starania idą na marne. Cóż jak widać jeszcze do końca o mnie nie zapomniał.

-Czyżbyś przemyślała jeszcze raz tę sprawę i zdecydowała do mnie wrócić? Bo wiesz naprawdę byłoby mi miło i… - jego entuzjazm był porażający. Nie mogłam już znieść jego gadania i postanowiłam się wtrącić.

- Posłuchaj mnie. Nie chcę do Ciebie wrócić. Mówiłam Ci to już z tysiąc razy łączy nas tylko przyjaźń, nic więcej. Widzę, że jeszcze nie do końca Ci przeszło – chciał zaprotestować, ale uciszyłam go skinieniem ręki. – Wiem, że to, co mówię jest prawdą. Nie chcę, żebyś dłużej cierpiał przeze mnie.  Rozmawiałam wczoraj z Rose. Mówiła, że w końcu udało jej się Ciebie wyciągnąć na randkę, jednak poczuła się bardzo zraniona, kiedy zacząłeś mówić o mnie. Musisz się otrząsnąć i zacząć żyć dalej. Zakończ ten rozdział i idź dalej, bo to, co robisz do niczego nie prowadzi. Uwierz mi Rose bardzo na tobie zależy, a ty tylko ją krzywdzisz. Spróbuj może coś z tego wyjdzie a może nie, ale przynajmniej będziesz miał czyste sumienie.

Widać było, że moje słowa go trochę dotknęły. Chyba w końcu zaczął sobie uświadamiać, że źle robił ignorując naszą przyjaciółkę i uganiając się cały czas za mną. Cieszę się, że zrozumiał. Czasem chłopcy po prostu potrzebują, by ktoś im wszystko wygarnął. Co tu owijać w bawełnę – rzadko rozumieją delikatne aluzje, które im rzucamy.

Minęło kilka dobrych minut zanim otrząsnął się ze swoich rozmyślań. Miałam nadzieję, że po naszym spotkaniu porozmawia szczerze z Rose i ją przeprosi. W sumie to było mi go trochę żal. Doskonale wiem, jak to jest ganiać za kimś, kto Cię nie dostrzega.

Przypomniałam sobie tych kilka pierwszych tygodni w liceum, kiedy uganiałam się za Nickiem. Nie zwracał na mnie uwagi. Zachowywał się jakbym była powietrzem, ale czułam, że w środku toczy ze sobą wewnętrzną walkę. Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi, jednak kiedy się dowiedziałam było to dla mnie zbyt przytłaczające. Zamknęłam się w sobie na kilka dni. Nie chciałam jeść, pić, bo wiedziałam, że chłopak, w którym się zakochałam ostatecznie nigdy nie będzie mógł być całkowicie mój. Ta informacja rozdarła mi serce. Już wtedy czułam, że on jest tym jednym, jedynym, z którym chcę spędzić resztę życia. Mimo wszystko postanowiłam wtedy spróbować być z nim, choć przez jakiś czas.

- Hmm… - głos Chrisa otrzeźwił mnie. – Myślę, że powinniśmy już iść na tę kawę, bo jak tak dalej będziemy tu siedzieć to noc nas zastanie.

Ucieszyło mnie to, że zaczął żartować. Poczułam ulgę. W końcu wszystko będzie tak jak powinno. Przynajmniej taką mam nadzieję.

- Racja, chodźmy.

W tym momencie ręka Christiana tak jak i jego twarz zaczęły się zbliżać do mojej. Moje serce zaczęło bić szybciej. Jego dłoń delikatnie wyciągnęła coś z moich włosów. Po tym zdarzeniu wstał z ławki, a na moją twarz wstąpiły rumieńce.

A już myślałam…

- No, co? Miałaś liścia we włosach. Spokojnie już dam Ci spokój. A teraz podnoś tyłek i w drogę.

Uśmiechnął się promiennie i podał mi rękę. Skorzystałam z jego pomocy i radośnie ruszyliśmy w kierunku kawiarni.

Gdybym tylko wtedy wiedziała, że to spotkanie będzie mieć tak niemiłe konsekwencje…

piątek, 23 sierpnia 2013

Przecież wygrałam

No to tak na wstępie: w ten weekend mam zamiar się zmobilizować i dodać po rozdziale każdego z moich opowiadań. Mam nadzieję, że mi się uda. Ostatnimi czasy skupiłam się na pewnym konkursie,więc jakoś nie bardzo wychodziło mi pisanie. Poniżej macie właśnie to co udało mi się na ten konkurs nabazgrać. Liczę, że wam się spodoba i pokażecie to swoimi komentarzami. :D dzięki za odwiedzanie mojego bloga. 
A teraz takie małe pytanko, które opowiadanie wolicie, żebym napisała pierwsze? 
To chyba na dziś tyle. Przyjemnego czytania :P
piosenka, do której tańczyli <3
-----------------------
Miał na sobie frak i białą koszulę z szerokim kołnierzem. Ona długą suknię w kolorze burgunda, z rozcięciem do pół uda. Jedną dłoń oparła na jego ramieniu, drugą on ujął w swoją. Objął ją w talii i ruszyli w szalone, mroczne tango. Wolny, wolny, szybki, szybki…

Pochylił się nad nią, wygięła się w tańcu dotykając włosami podłogi. Jego usta znalazły się niepokojąco blisko, ale jej nie pocałował. Wolny, szybki, szybki, wolny... Przemierzali salę w równym rytmie, jakby stanowili nierozerwalną całość. Wirowały czerwone pluszowe zasłony, płomienie świec zlały się w jedno, rozmazały się twarze innych tańczących. Wolny, szybki, szybki, wolny… Był jak skradająca się puma, bawił się nią jak kot z myszą: wypuszczał, ale nie dalej niż na odległość ramienia, by znów przyciągnąć do siebie i poprowadzić, gdzie chciał.

Muzyka urwała się, zatrzymując ich w połowie figury. Ich oddechy złączyły się w jeden. Ich serca biły w jednym rytmie. Minęło kilka minut zanim ocknęli się z tego oczarowania. To było idealne pierwsze spotkanie. Szkolny bal, czarujący chłopak u boku – czuła, że jej marzenia właśnie się spełniają. W końcu mogła wylać na zewnątrz uczucia towarzyszące jej od miesięcy.

W jej głowie biły się miliony myśli i obrazów. Przed oczami migały wszystkie rozmowy, smsy wymienione z nim w tajemnicy przed bliskimi. Odsunęła się całkowicie od świata, czekając z wytęsknieniem na kolejną wiadomość. Jej ruchy, zachowania – to wszystko było automatyczne. Nie widziała świata poza tajemniczym chłopakiem poznanym przez przypadek na jednym z portali.

A teraz był tu razem z nią. Z jego oczu biło pożądanie i ciekawość, a mimo to nie odważył się do tej pory na nic więcej z wyjątkiem delikatnego pocałunku w dłoń. Nie wiedziała, co ma o tym myśleć.

Był powściągliwy. Nie wiedział jak się przy niej zachować, nie znał jej oczekiwań. Chciał to wszystko dobrze rozegrać. Zależało mu na niej, aż za bardzo. Tak bardzo bał się odtrącenia. Mimo tej postawy twardziela, w środku był wrażliwy. W ciągu kilkudziesięciu dni pokazał jej swoje wnętrze, jednak przed innymi ludźmi musiał zachowywać pozory. Boże, jak bardzo chciałby ją pocałować. Z jej twarzy mógł odczytać, że ona chce tego w takim samum stopniu jak on. Jednak ciągle miał jakieś wątpliwości. Coś nie pozwalało mu tego zrobić. Nie tu, nie teraz. Czuł, że ta chwila musi być wyjątkowa. Przyjechał tu zaledwie kilka dni temu specjalnie dla niej. Chciał sprawić, żeby zapamiętała ten ostatni rok. Chciał, aby została królową wiosennego balu ze swoim księciem u boku. To miał być jej dzień.

Kiedy muzyka niespodziewanie przestała grać, miał już dosyć czekania. Postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Ocknął się z chwilowego osłupienia i delikatnie dotknął swoimi wargami jej ślicznych, różowych ust. Pocałunek nie trwał długo, ale był wyjątkowy. Wiedział, że zapamięta tę chwilę do końca życia i będzie on niej opowiadać swoim wnukom. Kiedy odsunął się i zobaczył łzy migoczące w jej ślicznych lawendowych oczach.

- Natalia, co się stało? – przejęcie i zdenerwowanie obecne w tonie jego głosu, wskazywały na to, że mu na niej zależy, tak jak nikomu innemu przedtem. To sprawiło, iż na jej twarzy zagościł najpiękniejszy uśmiech świata, który był w stanie rozchmurzyć nawet najbardziej ponury dzień.

- To nic – odpowiedziała cicho. Wtuliła się w jego ramiona i wyszeptała mu wprost do ucha – Po prostu jestem szczęśliwa. Chciałbym, żeby ta chwila trwała wiecznie.

Jeszcze nigdy nie był tak poruszony. Czuł miliony motylków latających w jego brzuchu. Tylko ona tak na niego działała.

- Kochanie, to dopiero początek naszego wspólnego życia. Teraz, gdy ujrzałem cię po raz pierwszy wiem, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Nie płacz – powiedział ocierając opuszkiem kciuka łzę spływającą po jej policzku. – Albo ja też zacznę.

Wiedział, że ta groźba wywoła u niej jeszcze większy uśmiech. Kiedy go zobaczył poczuł się największym szczęściarzem na Ziemi. Pocałował ją delikatnie w czubek głowy.

- No już dobrze, teraz otrzyj oczka, bo zaraz ogłoszą, kto został królem i królową. Nie możesz wyjść rozmazana po swoją koronę.

Kilka chwil później z głośników usłyszeli głos dyrektorki szkoły.

- No to bez zbędnych przemówień chciałabym pogratulować … Aleksandrze Gac i Jakubowi Sadkowskiemu zdobycia tytułów królowej i króla naszego wiosennego balu. Mam nadzieję, że z dumą będziecie nosić wasze korony. A teraz zapraszamy do tańca zamykającego naszą dzisiejszą imprezę. Dziękuję wam wszystkim za przybycie i mam nadzieję, że dobrze się bawiliście.

Cóż nie wszystko wychodzi zawsze po naszej myśli. Tak bardzo chciał, żeby to właśnie Natalia mogła nosić tą koronę. Widział na jej twarzy rozczarowanie, ale nie tak wielkie, jakiego się spodziewał. Wziął ją w ramiona, aby zatańczyć z nią ten ostatni taniec.

Z radia usłyszeli swoją ulubioną piosenkę. Zaczęli powoli poruszać się w jej rytmie. Było to całkowite przeciwieństwo wcześniejszego, zmysłowego tanga. Między nimi ciągle było gorąco od emocji, ale tych raczej nieznajomych tak młodym ludziom. Pożądanie rozmyła miłość.

Wraz z końcem piosenki opuścili salę i wsiedli do jego starego, srebrnego mercedesa zaparkowanego na pobliskiej uliczce. Siedząc w nim nie mówili wiele, ale cisza panująca między nimi była wręcz przyjemna. Cały czas trzymali się za ręce.

Kiedy dotarli pod jej dom, wysiadł, otworzył jej drzwi samochodu i odprowadził na ganek. Nadeszła pora rozstania.

- Obiecaj, że już nigdy mnie nie opuścisz – poprosiła nieśmiało.

- Obiecuję – odpowiedział.

Dał jej na pożegnanie delikatnego całusa w usta i pozwolił jej wejść do domu.


Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi pobiegła najciszej jak umiała do kuchni i wyjrzała przez okno. Zobaczyła jak niespiesznie odpala samochód i odjeżdża. Wcześniej zapytał jej, czemu nie jest zawiedziona swoją przegraną. Nie odpowiedziała mu wtedy. Teraz sama zadała sobie to pytanie i na myśl przyszła jej tylko jedna odpowiedź: „Przecież wygrałam. Wygrałam miłość, kogoś, kto będzie ze mną na dobre i złe. A to dużo ważniejsze niż jakaś tam korona i głupi tytuł”. 

sobota, 10 sierpnia 2013

ever liar 6

Nagle poczułam jak ktoś mnie uderza w ramię. Nie wiedziałam, o co chodzi, ale jak tylko zobaczyłam sprawczynię wszystko stało się jasne.

Moim oczom ukazała się wykrzywiona w sarkastycznym uśmiechu drobna twarz otoczona przez burzę rudych loków, sięgających ramion, które do tej pory widziałam zaledwie dwa razy. Nie powiem, że te spotkania zaliczyłabym do najmilszych.

„A zapowiadał się taki miły dzień” pomyślałam.

- Ładnie to tak kraść cudzych chłopaków?!  - zapytała Violett. To dziwne, ale za każdym razem jak na nią patrzyłam miałam wrażenie, że przede mną mały krasnal ogrodowy. Nic w tym dziwnego ma ona może z 155 wzrostu. Na samą myśl o tym się uśmiechnęłam. Niestety ona to zauważyła.

- Na twoim miejscu bym się tak nie cieszyła. Zapomniałaś, kogo Nick wybrał ostatnim razem? Jesteś aż tak w niego zapatrzona? Jakie to urocze! Ale posłuchaj mnie skarbie: on nigdy nie będzie z tobą. Za jakiś czas go znudzisz i wróci do mnie.

- Dobra skończ. Po pierwsze ja i Nick jesteśmy tylko przyjaciółmi. Po drugie sama będę wybierać, z kim się spotykam. A po trzecie nie masz prawa robić mi awantur o chłopaka, który z pewnością nie jest tobą ani trochę zainteresowany. Może kiedyś był, ale te czasy już minęły.

- To jest nieważne. On nie może decydować, z kim chce być. Nie ma żadnych szans żeby mógł być z tobą. Więc nie zachowuj się jak mała rozpieszczona dziewczynka i daj mu spokój. Ty tylko mu wszystko utrudniasz. Komplikujesz sprawy, na które nie masz żadnego wpływu.

- A co jeśli nie tego nie zrobię? – z trudem panowałam nad swoimi nerwami.

- Cóż wtedy chyba będę zmuszona dać ci porządną nauczkę.

- I ty myślisz, że to mnie zniechęci. Zapamiętaj sobie, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. A nawet, jeśli byśmy chcieli być dla siebie kimś więcej to tobie nic do tego. On nie jest twoją własnością. A te pogróżki zachowaj dla siebie.

Z resztką opanowania odwróciłam się na pięcie i przeciskając się przez tłum zaciekawionych dalszego rozwoju sytuacji gapiów poszłam do domu przygotować się na spotkanie z Chrisem.

***
Nie szykowałam się jakoś specjalnie, więc przeczesałam tylko delikatnie włosy i zmieniłam buty. Nie zważając na to ile czasu zostało mi do spotkania, ruszyłam w stronę centrum z nadzieją, że nie zamknęli jeszcze mojego ulubionego sklepu.

Mimo wszystko powinniście wiedzieć, że jestem koszmarną zakupoholiczką. Kolekcja moich koszulek z wizerunkami zespołów rockowych jest ogromna, z to wszystko dzięki niewielkiemu sklepikowi z T-shirtami znajdującemu się w centrum naszego kochanego miasta. Mac, który jest jednym z jego właścicieli ma gust podobny do mojego, jeżeli chodzi o koszulki. Można go wziąć za mojego stylistę. Czasami nie wiem, co bym zrobiła gdyby nie jego pomoc. Ale jest on nie tylko dobrym sprzedawcą, jest też takim jakby przyjacielem. Kiedy nie wiem, co ze sobą zrobić, idę do niego i rozmawiamy o wszystkim. Jest dla mnie jak starszy brat. Zawsze zrozumie i czasem da w kość, kiedy trzeba.

Niestety ostatnio jego babcia zachorowała i musiał wyjechać na parę tygodni. Obiecałam mu, że będę go zastępować z weekendy ze względu na to, że wtedy kręci się tam wielu ludzi i jedna osoba raczej sobie z nimi nie poradzi. Od czasu do czasu wpadam też na tygodniu i pomagam rozpakowywać towar.

Dziś jak nigdy sklep świecił pustkami, więc mogłam spokojnie wędrować na spotkanie z Christianem. W głowie układałam przebieg całej rozmowy. Zastanawiałam się, co mu powiedzieć by go nie zranić.

Kiedy doszłam do parku zobaczyłam go siedzącego na ławce. „Co ma być to będzie” pomyślałam i podeszłam do niego...
-----------------
czytasz = komentujesz :D
liczę na was ;D