sobota, 24 stycznia 2015

ever liar 62

przepraszam za tą przerwę, ale musiałam odpocząć. jednak wracam z nowym zapałem i pomysłami, na których realizację postaram się znaleźć czas. niestety może się to okazać trudne, więc nie wiem jak często będą pojawiały się nowe rozdziały. wiem, że ta długość nie rekompensuje czasu czekania, ale kolejny rozdział postaram się dodać najszybciej jak mogę ;D
ciekawe czy ktoś jeszcze pamięta o tym blogu :) miłego czytania :D
-------------------------------------------------
- Mamo, tato już jestem! – Krzyknęłam zdejmując buty. Szybko przemknęłam korytarzem do salonu, gdzie zastałam rodziców siedzących na kanapie i pijących herbatę.

- No w końcu! Kate wiesz, że bardzo cię kochamy i ufamy ci bezgranicznie, ale nie podoba nam się, że znikasz co chwila z domu i wracasz dopiero następnego dnia. Przykro mi, jednak musimy dać ci szlaban – powiedział tata.

Nie wiedziałam, że aż tak się na mnie wkurzyli. Aczkolwiek ja też byłabym zła, a przede wszystkim umierałabym ze strachu gdyby moje dziecko nie wracało do domu na noc bez zapowiedzi.
- Obiecuję, że już nigdy więcej czegoś takiego nie zrobię…

- Ostatnio też tak mówiłaś i co? – Dorzuciła mama.

- Wiem, ale tym razem dotrzymam słowa. Przecież wiecie, że w piątek są urodziny Julie i robi imprezę. Możecie nawet mnie zawieźć i po mnie przyjechać. Proooooszę!

- Możemy nad tym pomyśleć. Powiesz nam, co się z tobą ostatnio dzieje? Wiecznie cię nie ma w domu, wracasz o późnych porach, ciągle jesteś zamyślona albo zamykasz się w sama w swoim pokoju i nie pozwalasz nikomu się zbliżyć. A na dodatek zauważyłam, że ostatnio schudłaś. Coś w szkole jest nie tak?

Gdybym tylko mogła wam o wszystkim powiedzieć.

- Jeżeli chodzi o tą wagę – usiadłam na fotelu, nalewając sobie herbaty do kubka – to nie wiem, co się dzieje. Jem normalnie, a czasami nawet więcej niż powinnam. W szkole jest trochę ciężko, ale radzę sobie, na co wskazują na przykład moje oceny. Po prostu przechodzę trudny okres. Tak chyba czasami bywa.

- Ale nie możesz się tak zamykać w sobie – powiedział tata.

Przetwarzałam w głowie już po raz kolejny wydarzenia ostatnich tygodni. Utkwiłam pusty wzrok w kubku z herbatą. To wszystko było jak sen. W sumie to prawie jak w „Modzie na sukces”. Nie pogniewałabym się gdybym i ja się po chwili obudziła. Mogłabym żyć bez magii, bez wiedzy o rodzicach, nawet bez Nicka, chociaż mimo tego, że był dupkiem zależało mi na nim jak na nikim innym. Przeprowadzka, o której wspominałam Macowi była ucieczką od tego świata, jednak jak twierdził mój przyjaciel, napędziłaby mi ona jeszcze więcej problemów. Nie byłam typem tchórza, a jednym z moich postanowień noworocznych było nie poddawanie się. Chciałam stawiać pewne kroki i zmierzać z każdym dniem w kierunku prawdziwego szczęścia. Jak ja mogłam być tak głupia, żeby w ogóle myśleć o przeprowadzce?

Nagle poczułam, że świat przed oczami zaczął mi się zamazywać. Wypuściłam kubek z ręki i opadłam bezwładnie na podłogę, słysząc jedynie krzyki zdezorientowanych rodziców.

Pierwszą rzeczą, jaką poczułam po przebudzeniu, był zapach szpitala. Wiecie ten specyficzny odór wszelakich środków chemicznych wymieszanych ze sobą w złych proporcjach, które mogły wywołać czasem u człowieka mdłości.

Powoli podniosłam powieki i rozejrzałam się po niewielkiej sali. Po moich obu stronach stały łóżka, na których leżały młode dziewczyny. Ściany były białe podobnie jak większość mebli. Do prawej ręki miałam podłączoną kroplówkę. Za drzwiami widziałam moich rodziców rozmawiających z lekarzem. Kiedy mama napotkała mój wzrok, niemal od razu rzuciła się do drzwi. Stanęła przy moim łóżku i zaczęła mnie delikatnie gładzić po twarzy.

- Kochanie, jak to dobrze, że się obudziłaś. Nie wiedzieliśmy z tatą, co się z tobą dzieje. Próbowaliśmy cię obudzić jeszcze w domu przed przybyciem karetki, ale nam się nie udało.

- Czy wiadomo, dlaczego zemdlałam? – Zapytałam doktora, który w tej chwili wychylił się zza pleców mamy.

- Sprawdziliśmy twoje wyniki i prawdę mówiąc nie znaleźliśmy niczego niepokojącego, ale to tylko wstępne badania i nie wykrywają wszystkiego. Jadłaś śniadanie?

- Tak.

- Może to po prostu zmęczenie. Zdarzały ci się w ostatnim czasie takie osłabienia? Nie chodzi mi wyłącznie o to czy mdlałaś. Być może masz niedobór jakichś substancji.

- Raczej nie. Chociaż…


- Tak czy inaczej będę musiał zapisać cię na badania. Myślę, że nie ma przeciwwskazań by córka wróciła do domu. Zaraz zawołam pielęgniarkę i pomoże ci się odłączyć od tego sprzętu – tym razem zwrócił się do mnie, po czym opuścił pomieszczenie.

4 komentarze:

  1. No NARESZCIE!!!!!!!
    Nowe pomysły, więcej zapału to to co ci sie przyda.
    Weny, Pati, weny i dziel się ze mną pomysłami, może ci coś podpowiem ;P
    Czekam na next.
    Twój Pomysłodawca;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Banan na twarzy xd
    Pisz, że szybko nowy

    Szablon cudo *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Świetny rozdział i super opowiadanie. Będę tu wpadać częściej, ale już krócej to się nie dało? :) Tymczasem zapraszam do czytania i komentowania, jeśli Ci się spodoba oczywiście :) :
    wtajemniczenipoczatekkonca.blogspot.com
    Pozdrawiam i weny życzę :)
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne.Czekamy

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)