sobota, 21 maja 2016

Call me XXX

- Callie -
Dwa lata wcześniej...
- To nasza pierwsza rocznica! - Tymi oto słowami powitał mnie dziś Jullian. W sumie ciężko w to uwierzyć. Poznałam swojego najlepszego przyjaciela przez głupi telefon.
- W takim razie wszystkiego najlepszego! Wypij za mnie!
- Skąd pomysł, że wybieram się na jakąś imprezę? Właściwie to miałem w planach obejrzeć z tobą jakiś dobry kryminał.
- Nie mogę. Za - w tym momencie spojrzałam na zegarek - dokładnie piętnaście minut wychodzę.
- Randka? - Zapytał, a jego głos był delikatnie podszyty zazdrością. Nie wiem, czemu, ale postanowiłam skłamać.
- Spotkanie z przyjaciółmi. Nic takiego. Skoro ty nie zamierzasz świętować, zrobię to za ciebie.
Włożyłam telefon między ucho i ramię, aby móc wykorzystać ręce do skończenia makijażu. Nie chciałam się rozłączyć, ale w takim stanie nie mam zamiaru pokazać się Johnowi. To była nasza druga randka. Poprzednie spotkania odbywały się w większym gronie.
Dopiero niedawno postanowiłam dać mu szansę, dać szansę nam. W końcu dotarło do mnie, że ja i Jullian żyjemy w dwóch różnych światach, a nasze spotkanie, nie jest czymś, co ma prawo dojść do skutku.
- W takim razie nie pozostanę ci dłużny, myślę, że chłopaki znajdą miejsce przy stole dla dodatkowego gracza.
- Znowu noc pokera?
- No cóż...
- Standard, chociaż lepsze to niż upicie się w klubie i namolne podrywanie przypadkowych, skąpo ubranych lasek.
- Ej, to było tylko raz!
Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Kiedy opowiadał mi tę historię, w moich myślach po raz pierwszy zwizualizował się jego obraz. Niezbyt takie zachowanie pasowało do tego Julliana, którego znam.
- No dobra, już dobra. Tylko nie przegraj całej swojej fortuny.
- Ubytek czekoladowych cukierków nie jest najgorszą rzeczą, jaką mogłaby mi się przytrafić.
Przewróciłam oczami. Jak faceci w wieku ponad dwudziestu lat, wciąż mają w sobie tyle z dziecka?
Ciche stukanie do drzwi, wywabiło mnie z letargu.
- Już idę - krzyknęłam w stronę drzwi, natomiast z Jullianem szybko się pożegnałam, życząc mu owocnej gry.
Wygładziłam różową sukienkę, która kiedyś dostałam od mamy i podeszłam do drzwi. Kiedy je otworzyłam, moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Johna. Trzymał w ręku bukiet z moimi ulubionymi fiołkami. Ubrany był w ciemnogranatowy garnitur, w którym wyglądał oszałamiająco.
- Hej - pocałowałam go na przywitanie w policzek.
- Witaj piękna. Gotowa?
Wręczył mi bukiet.
- Daj mi chwilę. Włożę tylko kwiaty do wody.
W drodze powrotnej z mojego pokoju, założyłam na nogi czarne szpilki. Nie brałam że sobą torebki. Nigdy nie rozumiałam fenomenu noszenia jej wszędzie ze sobą.
- Możemy iść.
Podał mi rękę i zaprowadził do swojego samochodu. Nie jechaliśmy długo, maksymalnie pięć minut, co, jak na Nowy Jork, było trochę zaskakujące.
- Mogliśmy przyjść na pieszo. - Rzuciłam, kiedy weszliśmy do włoskiej restauracji.
- Mogliśmy, ale szkoda mi było twoich nóg. Rezerwacja na nazwisko Altman. - Rzucił w kierunku obsługującego salę. Udaliśmy się za kelnerem do stolika umiejscowionego w samym środku. Kiedy już zajęliśmy nasze miejsca, zaczęliśmy rozmawiać.
Jedzenie było przepyszne, chociaż dla mnie każde jedzenie takie jest. Kiedy muzycy zajmujący miejsce na niewielkiej scenie w rogu zaczęli grać instrumentalny cover piosenki The Neighbourhood, czułam, jakbym się unosiła w powietrzu. Czysta magia. John przerwał mi słuchanie.
- Callie, mam bardzo ważne pytanie.
Moje zmysły były delikatnie otępione, więc tylko kiwnęłam głową. John zrobił coś czego się nie spodziewałam. Uklęknął przede mną na jedno kolano. Wszystkie rozmowy wokół nas przycichły.
Przecież znamy się ledwo pół roku? On sobie chyba żartuje.
- Callie, czy zostaniesz moją dziewczyną?
Wpuściłam wstrzymane powietrze. Taki scenariusz zawsze kojarzył mi się z zaręczynami.
- Ekhm, tak. - Uśmiechnęłam się szeroko, przytulając go. Cała ta scena była słodka. Wtedy wyjął z kieszeni marynarki małe pudełeczko i otworzył je.
Do jasnej anielki, to największy kamień jaki widziałam.
- To pierścionek obietnicy.
- Nie mogę go przyjąć. Musiał kosztować fortunę. Nie czułabym się dobrze, nosząc go.
- Proszę. To dla mnie nic wielkiego, a wiem, że nie masz innego pierścionka.
- Może kiedyś. - Mrugnęłam do niego, zamykając pudełeczko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)