czwartek, 26 maja 2016

Call me XXXI

- Callie -
Postanowiłyśmy zrobić sobie z dziewczynami babski wypad po pracy. Właściwie, jak większość dobrych pomysłów tak i na ten wpadła Ruby, która miała już serdecznie dość roli matki, zwłaszcza po ośmio godzinnym dniu pracy. Latają tylko między dzieckiem, a mężem, który najwidoczniej nie mógł sobie sam z niczym poradzić. Przecież tak ciężko jest zapamiętać, w której szafie znajduje się żelazko i deska do prasowania. Właściwie to znalezienie tego to był pikuś, zaś sama czynność zwana prasowaniem, to dopiero był wyczyn godny mistrzów. Luke kilka razy zapomniał włączyć żelazka, bo według niego samo podłączenie do gniazdka powinno zadziałać. Typowy facet. Ale jak kobiecie samochód nie chce odpalić, bo wrzuciła zły bieg, to ją wyśmieje.
Tak czy inaczej, na ten jeden wieczór nasza grupa zorganizowana licząca pięć młodych duchem kobiet, postanowiła zostawić za sobą wszystkie swoje kłopoty i miło spędzić czas. I może trochę się upić, ale to tylko tak odrobinkę. Zasuwając opiętą, szarą sukienkę wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Niesamowite, jak w dość krótkim czasie udało mi się zmienić. Nie mówię tu o spadku czy też podwyższeniu wagi. Rysy mojej twarzy nabrały charakteru, wyostrzyły się. Nie wyglądałam już jak dziecko, tylko dorosła kobieta po przejściach. Pierwsze zmarszczki na czole. To nie jest coś, z czego jestem dumna. Do tej pory żyłam w przeświadczeniu, że pojawią się one za jakieś dwadzieścia lat, kiedy powoli zacznę się starzeć. Niestety, takie rzeczy spotkamy tylko w filmach. Wsunęłam na nogi kilkunastu centymetrowe szpilki, koszmarnie niewygodne, jeżeli mielibyśmy czepiać się szczegółów, ale czego się nie robi dla pozorów.
Razem z Ruby pojechałyśmy pod wybrany przez nią klub taksówką. Czekała tam już na nas reszta, ubrana w wysokie szpilki i opinające sukienki. Prezentowałyśmy się całkiem nieźle. Po zapłaceniu za wejście, powolnym krokiem skierowałyśmy się do oświetlonej kolorowymi światłami i trzęsącej się od dźwięków muzyki sali. Rozejrzałam się dookoła. Większość stanowiła tu bawiąca się młodzież. Przy barze jednak dało się dostrzec kilkunastu mężczyzn mniej więcej w naszym wieku. Nie żeby to było jakoś szczególnie ważne, ale miło jest mieć z kim potańczyć. Trish zauważyła wolny stolik z boku. Zabrała że sobą Carę i Max, żeby zająć miejsce w czasie, gdy ja i Ruby udałyśmy się po alkohol.
Odparłam się o bar, aby przyciągnąć uwagę rozrywanego barmana. Jednak dekolt czasem się przydaje. Po kilku sekundach już był przy nas.
- Co dla pięknych pań? - Uśmiechnął się zalotnie. Musiałam przyznać, że był niesamowicie przystojny.
- A co takiego mógłbyś nam polecić? - Zapytałam, również się uśmiechając.
- Może płonące shoty? Są naprawdę niezłe i mogę zagwarantować, że wrócicie po drugą kolejkę.
- Ruby? Co ty na to?
- Jak najbardziej mi pasuje.
- W takim razie poprosimy pięć.
- Dajcie mi chwilkę.
Po odebraniu alkoholu, zajęłyśmy miejsce przy stole.
- No to kochane, za dobrą zabawę - wzniosłam toast. Poczułam ciepły smak alkoholu w ustach. Nigdy nie piłam niczego tak dobrego. Nawet szkocka taty Johna się do tego nie umywała. - A teraz moje drogie panie, czas pokazać małolatom jak się powinno tańczyć.
Na parkiecie nie było wiele wolnego miejsca, jednak znalazłyśmy go dla siebie odrobinę. Zaczęłyśmy ruszać się w rytm muzyki.
W pewnym momencie musiałam wyjść do łazienki. Zostawiłam dziewczyny i udałam się do dość obszernego pomieszczenia. Po zakończeniu niezbędnych czynności, poprawiłam jeszcze włosy. W momencie, kiedy przeszłam przez drzwi, poczułam siłę zderzenia. Zachwiałam się, jednak nie upadłam. W mgnieniu oka znalazłam się w ramionach, całkiem umięśnionych ramionach, mężczyzny, z którym się zdarzyłam.
- Przepraszam.
Skądś znam ten głos.
- Jullian? - Uniosłam głowę i spojrzałam w niebieskie, dobrze mi znane tęczówki.
- Hej Callie. Zdaje się, że miałyście mieć z dziewczynami babski wieczór.
- No wiesz... Ruby.
Nie musiałam dodawać nic więcej, przecież nie raz mu o niej opowiadałam.
- Ale co ty tu robisz? To znaczy, nie to, że nie możesz chodzić do klubów czy coś...
- Kolega poprosił mnie o pomoc w pracy, a akurat miałem wolny wieczór.
- Ten przystojny za barem?
- Tak dokładnie. Widzę, że Nick wywarł wrażenie.
- A jest ktoś, na kim nie wywarł? - Uśmiechnęłam się lekko. - Myślę, że powinnam już wracać.
- Skoro już tu jestem, to może chciałabyś się później ze mną zabrać do domu? Mam świeże owoce.
- Chętnie. Ostatnio byłeś strasznie zajęty. Jak praca?
Wykrzywił twarz.
- Nie psujmy sobie wieczoru.
Pocałowałam go w policzek, po czym trzymając się za ręce, udaliśmy się w stronę parkietu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)