wtorek, 30 sierpnia 2016

Call me XXXVI

- Callie –
1 rok wcześniej…

- Czy kiedykolwiek mówiłem ci, jak bardzo nienawidzę tańczyć?

- Nie, nie przypominam sobie. – Uśmiechnęłam się szeroko. To była drobna zemsta na Johnie, za to, że ostatnio spędzał ze mną coraz mniej czasu. Dla niego katorga, zaś dla mnie czysta przyjemność.
Kochałam taniec. Był on bardziej ekscytujący, gdy nasz instruktor był niezłym ciachem. Jak to jest, że Latynosi mają takie dobre poczucie rytmu? Każdy ich krok wydaje się nasycony seksapilem.

- Ej, wolałbym żebyś to na mnie tak patrzyła. – Skierował moją twarz w swoją stronę.

- To spraw, żebym miała na co patrzeć.

Naruszenie męskiego ego? Jest. Jakby za dotknięciem magicznej różdżki, John w końcu przyłożył się i zdecydowanie skupiał na sobie uwagę. Nie tylko moją, to prawda, ale w końcu to ja jestem jego jedyną.

- Oby tak dalej! – Pochwalił nas Paul, instruktor. – Teraz przejdziemy do kolejnego kroku. Będzie on naszym ostatnim na dziś.

Zauważyłam ulgę na twarzy mojego partnera, na co cicho się zaśmiałam. Urocze. Prezent rocznicowy uważam za udany. Sam widok sztywnego Johna na lekcjach zmysłowego tanga był wart wydania sporej sumki zaoszczędzonych przeze mnie pieniędzy. Moje nogi błagały o odpoczynek. Może i dnie chodzenia na szpilkach są ciężkie, ale to wymagało ode mnie częstszego zaciskania zębów. Faceci to mają dobrze.

Pół godziny później mogłam w końcu pozbyć się tych przeklętych butów. Przynajmniej na chwilę. Zatrzymaliśmy się w drodze do domu na kolację w pobliskiej włoskiej knajpie. Czemu jest ich tak dużo w Nowym Jorku? To trochę rozpraszające. Tak czy inaczej, lubiłam tą kuchnię. Zamówiłam sałatkę, a mój towarzysz postawił na carbonarę. Kiedy kelner odszedł od naszego stolika, dzięki bogu za długie do ziemi obrusy, zdjęłam szpilki. Wyraz ulgi musiał być doskonale widoczny na mojej twarzy, ponieważ zauważyłam, że John ledwo powstrzymuje śmiech.

- Sam nie byłbyś lepszy. – Prychnęłam.

- Masz rację.

- Jestem kobietą, zawsze mam rację geniuszu.

- Takie rozmowy przypominają mi, jak bardzo cię kocham.

Zarumieniłam się. Uwielbiałam, kiedy mi to mówił. Jego zwykle szorstki głos stawał się delikatniejszy i wypełniał się uczuciami.

- Ja też cię kocham.

Pocałowałam go. Miał to być zwykły buziak, ale go przeciągnął. Niestety, tę wspaniałą chwilę przerwał dźwięk telefonu. Cholera.

- Przepraszam – zaczęłam, rzucając okiem na ekran. – Muszę odebrać.

Szybko włożyłam szpilki na nogi i udałam się do łazienki.

- Hej Jullian. Wiesz, to nie jest najlepszy moment… - Przerwał mi jego szloch.

- Callie.

Jedno słowo. Ból. Rozpacz. Rozdarcie. Nie wiem, jakie jeszcze emocje się w nim znajdowały, ale przeszyły mnie na wylot. Płacz dorosłego mężczyzny jest czymś, czego nie życzę słyszeć żadnej kobiecie. Zwłaszcza, kiedy jest to płacz kogoś ważnego.

- Spokojnie. Jestem tu. Wszystko się ułoży.

- Nie. On odszedł, Callie. A ja nie mogłem nic zrobić. Wiedziałem, że tak będzie, ale to boli bardziej niż myślałem.

Byłam skonsternowana.

- Kto odszedł?

- Michael. Mój syn. 

Zaczął opowiadać mi o nim, a ja nie zauważałam mijającego czasu. Słuchałam w skupieniu, a w moich oczach gromadziły się łzy, które starałam się odgonić szybkim mruganiem. Czułam się, jak bierny obserwator każdej sceny, którą obrazował mi Jullian.

- Callie?

Cholera, zapomniałam o Johnie.

- Jullian, mogę do ciebie oddzwonić za dziesięć minut?

- Przepraszam, pewnie przeszkodziłem ci w czymś ważnym. Nie musisz…

- Ale chcę. Dziesięć minut. – Powiedziałam i rozłączyłam się, po czym wyszłam z łazienki.

- Callie, wszystko w porządku?

- Nie do końca. Możemy wrócić do domu? Nie czuję się najlepiej. – Po części była to prawda.

- Oczywiście. – Przyjrzał mi się uważnie, ale nic więcej nie powiedział.

Jak zwykle, tak i tego wieczoru zabunkrowałam się w łazience, zrzucając, tym razem, wszystko na ból brzucha. Tak szybko jak mogłam, wybrałam numer Julliana.

- Nie musiałaś.


Wiem. Jednak z jakiegoś powodu wybrałam ciebie, a nie mojego chłopaka. I wiedziałam, że gdybym musiała jeszcze raz podjąć decyzję, zrobiłabym to samo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)