niedziela, 23 marca 2014

ever liar 32

jakiś taki zabiegany był ten tydzień i niby wolne od piątku, a czasu na nic nie było :P i chyba właśnie znalazłam odpowiednika dla Nicka <3 miłość jest piękna :P
mam do was małą prośbę : jeśli macie do mnie jakieś pytania, zostawiajcie mi je na asku. jak widzicie pod postami ciężko mi odpowiadać i raczej tego nie robię. :D
co do następnej części myślę, że dodam na tygodniu, tak koło czwartku, ponieważ mam rekolekcje :D
miłego czytania ;)
---------------
Delikatnie dotknął palcami kory drzewa szeptając jakieś słowa. Po chwili nad nami utworzyła się cieniutka kopuła, jakby zbudowana z powietrza. Zimowe słońce przebijało się przez nią jakby z większym natężeniem i roztapiało znajdujący się pod nią śnieg. Poza nią nadal było biało. Z czystej ciekawości podeszłam bliżej i dotknęłam ściany. Z daleka wyglądała na delikatną, ale w rzeczywistości była twarda. Spojrzałam pytająco na Maca.

- To po to, żeby nie zniszczyć wszystkiego dookoła, kiedy będziemy ćwiczyć i żeby nikt nas nie widział. Co prawda dziś nie powinnaś niczego podpalać, bo zaczniemy od teorii, ale lepiej być ubezpieczonym.

- No dzięki. To co robimy? Może podpalimy drzewa, albo nauczysz mnie latać. Zawsze chciałam latać – z każdym kolejnym słowem nakręcałam się coraz bardziej.

- Nie. Dziś nauczę cię, a w każdym razie postaram się nauczyć cię opanowania. Jest to niezwykle ważne, co sama zauważyłaś przy tej wpadce z oknem w szkole. Na początek poleciłbym ci pić świeżą melisę dwa razy dziennie. Nic chodzi mi tu o taką w saszetkach, tylko świeżo zerwaną. Znajdziesz ją w swoim ogródku.

- Co?? Przecież my nigdy nie mieliśmy tam melisy?

- Kiedy byłem u ciebie ostatnio to ją zasadziłem. Nie ma za co – dodał widząc moją minę.

Jak się okazało jest bardziej szalony ode mnie. Nigdy bym go o to nie podejrzewała, a jednak.

- No to panie profesorze zaczynajmy.

Mac pstryknął palcami i w jego ręce pojawiła się książka. Podeszłam do niego i wzięłam ją do ręki. Na okładce nie było żadnych słów, ale czułam bijącą od niej magię. Spróbowałam ją otworzyć, ale mi się nie udało, a na dodatek zostałam porażona prądem. Mój przyjaciel o mało nie wybuchnął śmiechem.

- Ej, co to ma być? – zawołałam. – Jak możesz mnie torturować?

- Wiesz Kate, nie myślałem, że to będzie takie zabawne.

Machnął ręką nad książką, po czym ona sama otworzyła się na rozdziale o kontroli.

- Ty serio mówisz?

- Jak najbardziej.

Dobrze, że nie dał mi czasu na odpowiedź, bo raczej wątpię, żeby była ona cenzuralna.

- Ja osobiście preferuję metodę liczenia do dziesięciu, ale w twoim przypadku ona się raczej nie sprawdzi. Pomyślałem więc, że przyda się jakieś zaklęcie. Nie jest ono skomplikowane, więc trudno ci będzie go zapomnieć. Weź teraz głęboki wdech, zamknij oczy i powtarzaj za mną. Laetetur cor meum, et cassabit.

Zrobiłam dokładnie to, co mi polecił, chociaż trochę ciężko było powtórzyć te słowa. Po dosłownie sekundzie poczułam, jak wszystko w moim wnętrzu powoli zwalnia. Moje serce chyba nawet na chwilę się zatrzymało. To było dziwne, ale też przyjemne. Niestety chyba za bardzo odpłynęłam, bo kiedy otworzyłam na powrót oczy, unosiłam się nad ziemią.

- Nie wierzę. Mac! – krzyknęłam. Kiedy podniósł swoje powieki, trochę go zatkało.

- No to mamy mały problem. Chyba nie wiem, jak cię ściągnąć na ziemię. Nie wiesz przypadkiem, jak to zrobiłaś? Bo jestem pewien, że to nie jest wina zaklęcia, gdyż mi ani nikomu, kogo znam coś takiego się nie przytrafiło.

- Jak niby mam wiedzieć! To ty jesteś specem od takich zabaw. Błagam ściągnij mnie!

- Daj mi chwilę pomyśleć.

Zatoczył kilka kółek wokół mnie, po czym chyba dostał jakiegoś olśnienia i wyszeptał coś pod nosem wskazując na mnie palcem.

Upadłam na ziemię z wrzaskiem.

- Nic ci nie jest? – zapytał Mac.

-Trochę się chyba poobijałam, ale to nic. Może lepiej wracajmy do domu.

- Tak, masz rację. Postaram się dowiedzieć czegoś więcej o tym i następnym razem nie pozwolimy sobie na takie wyskoki. Póki co pij tą melisę.


Pomógł mi wstać i niszcząc kopułę udał się ze mną do samochodu. Spojrzałam jeszcze raz za siebie i zauważyłam, że miejsce, w którym ćwiczyliśmy było na powrót pokryte śniegiem.

4 komentarze:

  1. podoba mi się to opowiadanie czekam na cd. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać kolejnej części

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawe
    http://ollisiek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje za obserwacje i ja również obserwuje, jakiś czas temu był błąd w obserwatorach na blogu, ale już jest wszystko w porządku i udało mi się kliknąć ;)
    Pozdrawiam
    Ilona

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)