sobota, 19 kwietnia 2014

ever liar 35 i życzenia :)

życzenia :D oczywiście wszystkim moim czytelniczkom i czytelnikom (bo wiem, że jest kilku takich), którzy w przyszłym tygodniu tak jak ja piszą egzamin gimnazjalny życzę powodzenia i łączę się z Wami w tym bólu :P

chciałabym, aby każdy kto przeczyta ten rozdział skomentował go. nie musi być to coś wylewnego, wystarczy zwykła buźka, ponieważ zależy mi na tym, by się dowiedzieć ilu prawdziwych czytelników posiadam :D

dla tych co czekają na kolejny rozdział Elizabeth mam chyba nie najlepszą wiadomość. pojawi się on dopiero najwcześniej za dwa tygodnie, jako, że muszę się skupić na innym opowiadaniu, które może zaważyć na mojej ocenie na koniec roku.
a teraz czas na to, na co pewnie wszyscy czekacie ;*
----------------
Chyba jednak trochę się przeceniłem, bo dosłownie po sekundzie poczułem mocne uderzenia w mój tors. Przez chwilę się otrząsnąłem i zauważyłem, że Kate mnie od siebie odpycha. Zabolało mnie to, nie tyle zewnętrznie, co wewnętrznie.

- Oszalałeś? – zaczęła krzyczeć.

Najwyraźniej tak – powiedziałem sobie w myślach. Zrozumiałem, że lepiej będzie, jeśli na razie dam jej spokój. Nie na długo, ale na jakiś czas. Muszę ją odzyskać. Z tą myślą zacząłem wypowiadać zaklęcie odwracające wszystkie dzisiejsze wybryki Katherin, na końcu ruszając na powrót czas.

***

Tak bardzo chciałam o nim zapomnieć, i co? Znowu owinął mnie sobie wokół palca. Matko, jak to jest w ogóle możliwe. Nagle zapragnęłam zrobić coś szalonego. Akurat Nick odkręcił swoje zaklęcie i mogłam wreszcie w spokoju wrócić do moich przyjaciół. Ed wybiegł mi na przeciw, a ja wtuliłam się w jego ramiona. Delikatnie głaskał moje włosy.

- Tak się cieszę, że nic ci nie jest. Nie mogłem do ciebie dotrzeć tam na dworze. Stałaś jak zaczarowana.

Trafne spostrzeżenie – pomyślałam.

- Co się z tobą działo? – zapytał.

- Chyba byłam w szoku. Jeszcze nigdy nie byłam w samym środku takiej burzy. Spanikowałam.

Mina Eda przez moment wyrażała niedowierzanie, jakby wiedział coś, o czym ja nie miałam pojęcia, ale po chwili znów pojawiła się na niej troska.

- Już wszystko w porządku. Jeśli chcesz, to możemy już wracać – zaproponował.

- Nie – odparłam natychmiast. Na mojej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech. – Nie chcę ci psuć wieczoru. A poza tym już wszystko dobrze. Pójdę tylko na chwilę do łazienki się odświeżyć i możemy się dalej bawić.

Dałam mu buziaka w policzek i pognałam do ubikacji. Zmoczyłam ręce zimną wodą i skropiłam sobie delikatnie twarz, w taki sposób, by nie rozmyć sobie makijażu.

- Weź się w garść Kate. Na sali czeka na ciebie cudowny chłopak, a tamten pozer niech żałuje tego, co stracił – szepnęłam pod nosem.

Poprawiłam sobie usta błyszczykiem, poprawiłam lekko rozmyty makijaż i wróciłam do Eda. Akurat DJ puścił jedną z moich ulubionych piosenek – Sway. Co prawda zwykle nie słucham tego rodzaju muzyki, ale ta akurat była nieziemska. Kiedyś uczyłam się do niej tańczyć, więc dziś chciałam się trochę popisać. Idealna okazja na odstresowanie. Chwyciłam swojego przyjaciela, nie będąc pewna, czy umie tańczyć do takiej muzyki. Jak się chwilę później okazało był naprawdę niezły.

- Gdzie nauczyłeś się tak tańczyć? – zapytałam, kiedy mnie obracał.

- Może to ci się wyda dziwne, ale moja mama miała kiedyś szkołę tańca na Brooklynie. Lubiłem tam przebywać i patrzeć, jak inni tańczą, aż w końcu sam zacząłem się tym bawić i tak jakoś wyszło.

Byłam pod wrażeniem. Jakiś inny chłopak (czytaj Nickolai) zbyłby to pytanie i nigdy w życiu nie przyznałby się, że lubi taki taniec.

Utwór powoli zbliżał się do końca. Idealnie z ostatnim dźwiękiem Ed powoli odchylił mnie do tyłu. Brakowało mi tchu. Sam pochylił się nade mną i mnie pocałował. No nieźle Katie, dwóch chłopaków w ciągu jednej nocy. Rose by się uśmiała. Na wspomnienie dawnej przyjaciółki zrobiło mi się trochę smutno, ale bez zbędnych roztrząsań pogłębiłam pocałunek Eda. Czułam zapach perfum Hugo Bossa. Oszołomiona wtuliłam się w niego nie chcąc tego kończyć, jednak chłopak miał chyba inne plany.

- Kate, może wrócimy do reszty – rzucił patrząc znacząco w stronę naszego stolika. Jak się okazało Julie patrzyła w naszym kierunku. Momentalnie zrobiłam się czerwona.

- Wyglądasz słodko, jak się rumienisz – powiedział Ed.

No to koniec końców, całkiem niezła była ta noc, chociaż trochę bym w niej zmieniła. W szampańskich nastrojach bawiliśmy się do trzeciej nad ranem. 

4 komentarze:

  1. Citam, citam!!! Fsiśtkie lozdziały citałam. *macham łapką podskakując*
    Twój Pomysłodawca ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne tylko za krótkie , ale i tak :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)