sobota, 15 listopada 2014

ever liar 58

z dedykacją dla mojego najukochańszego pomysłodawcy :*
Obstawiałam, że ten rozdział nie pojawi się w tym tygodniu, ale jakoś się udało (o dziwo xD)
Są różne opinie o moim opowiadaniu. Jednym bardziej się podoba, jak teraz piszę niż przedtem, ale są też i osoby, które wolały wcześniejsze rozdziały. Cóż wiedzcie tylko, że mimo wszystko staram się, jak tylko mogę, byście mogli przeczytać coś ciekawego. Liczę na wasze komentarze
2kom= nowy post :)
-------------------

Zabawne, że udało mi się ją nabrać. Jakoś mało obchodziło mnie to, czy Kate jest moją siostrą czy nie. Rodzice coraz częściej gadali o niej. Jaka to ona jest cudowna, jak szybko robi postępy w nauce magii, a mnie aż mdliło słysząc to. Ludzie obudźcie się! Nikt nie zauważał jej prawdziwego oblicza, więc nadeszła pora bym zaczęła działać.

- Violett!- Usłyszałam wołanie mamy i na chwilę porzuciłam moje rozmyślania.

- Już idę – rzuciłam z przekąsem i zeszłam do salonu.

- Idziesz dziś na kolację z nami i Kate i nie przyjmujemy tym razem żadnych wykrętów – powiedział do mnie tata.

To była idealna okazja na małą zemstę. Stwierdziłam ze tym razem i tak moje przekonywania im nie wystarcza, wiec czemu nie skorzystać. Z udawaną niechęcią się zgodziłam.

Do kolacji zostały mi jeszcze dwie godziny, dlatego postanowiłam się jeszcze spotkać z moim przyjacielem. Zamykając drzwi do swojego pokoju przeteleportowałam się do dużego na pozór opuszczonego domku na obrzeżach miasta.

- Nie spodziewałem się tu ciebie. Przynajmniej nie dziś – usłyszałam jego głos.

- Przepraszam – odparłam nieco przelękniona. Był jedną z niewielu osób, które samym swoim tonem potrafiły postawić moje włosy na baczność. – To była sytuacja kryzysowa. Obiecuję, że to się już nigdy więcej nie powtórzy.

W sumie nie wiem czy nazwanie go moim przyjacielem byłoby właściwe. Co prawda bardzo mi pomógł już kilka razy, ale bałam się go. Widziałam jak rozsiadł się na fotelu z kieliszkiem wypełnionym do połowy czerwonym winem. Taką przynajmniej miałam nadzieję.

- Przejdź do rzeczy.

***
Miałam nadzieję, że wszystko dziś pójdzie po mojej myśli. Po rozmowie wróciłam do domu przebrać się w coś bardziej odpowiedniego. Uznałam, że czarna sukienka z lekko rozkloszowanym dołem będzie w sam raz. Rodzice pewnie zapomnieli wspomnieć Kate o odpowiednim ubiorze. Nie mogłam się już doczekać jej pierwszej i nie ostatniej dzisiejszej wpadki. Kiedy skończyłam się malować usłyszałam dzwonek do drzwi.

No to zaczynamy przedstawienie.

- Ja otworzę! – Krzyknęłam do rodziców. – Hej Kate, miło cię widzieć – uśmiechnęłam się sztucznie.

- Ciebie też Viol – przytuliła mnie na powitanie. – Nie żebyś źle wyglądała, bo ta sukienka naprawdę ci pasuje, ale czemu się tak wystroiłaś?

- Mama ci nie powiedziała, że idziemy do „Whisperss”? To jest ta restauracja przy parku, gdybyś nie kojarzyła. Będą tam znajomi rodziców, którzy chcieli cię poznać. Spokojnie to sami zaufani ludzie.

- Kate, Viol, czemu stoicie w progu? – Zapytała nas mama.

Wzięłam od Kate kurtkę i puściłam ją przodem w głąb domu. Czuła się tu zbyt komfortowo, jak na mój gust, ale niedługo to się zmieni.

- Ohh zapomniałam wspomnieć ci żebyś założyła sukienkę. Violett z chęcią pożyczy ci jakąś od siebie, prawda kochanie? – Rzuciła mama.

- Chodź za mną.

Nie patrząc czy idzie ruszyłam do swojego pokoju. Wiedziałam, że istnieją małe szanse, żeby któraś z moich sukienek na nią pasowała, jako, że nie byłam najwyższa. W najlepszym wypadku wytrzyma do pierwszego siedzenia, a o to właśnie mi chodziło.

- Przymierz tą – powiedziałam wręczając jej czerwoną sukienkę.

Kiedy ją założyła o mało nie wybuchłam śmiechem. Materiał był bardzo dopasowany. Nie wiem, jak ona mogła w tym oddychać.

- Nie masz może nic odrobinę większego? – Zapytała mnie niepewnie. Pokręciłam przecząco głową. – W takim razie chyba jakoś wytrzymam.

- Masz jeszcze marynarkę.

Na szczęście, chociaż buty miała przyzwoite. Kiedy stanęłyśmy przed rodzicami uśmiechnęli się oni do nas.

- Kate ślicznie ci w tej sukience – powiedział tata.

- Jestem pewna, że Violett jest w niej dużo ładniej, ale dziękuję.


Przebrzydła lizuska. Trochę było mi szkoda tej sukienki, ale jakoś wysępię od niej pieniądze na taką samą, w końcu to z jej winy ona ucierpi. Założyliśmy kurtki i ruszyliśmy na spotkanie, które miało okazać się jednym wielkim fiaskiem.


2 komentarze:

  1. Dlaczego nie piszesz o Ell :'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po prostu nie mam czasu i z tego co widziałam niewiele osób czyta Elizabeth :)

      Usuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)