- Jullian -
Nigdy więcej nie wsiądę
do samochodu o tak później godzinie. Albo wczesnej, zależy od punktu widzenia.
Ból w głowie był niczym w porównaniu z bólem reszty części mojego ciała. Nie
czułem, co prawda, żeby coś było trwale uszkodzone, jednak bolało jak cholera.
Niektórym ludziom powinno się zabierać prawo jazdy i kluczyki zanim wyjdą na
imprezę, czy cokolwiek w tym stylu.
Uwaga na przyszłość:
zawsze odbierać dzieci z wszelkiego rodzaju wieczorowych wyjść.
Unoszę delikatnie
powieki, ale zbyt jasne światło zmusza mnie do natychmiastowego ich
opuszczenia. Chwilę później próbuję ponownie i jest już trochę lepiej. Wiem
doskonale gdzie jestem. Jeden z pokoi w szpitalu św. Vincenta. Już kiedyś tu
byłem. Właściwie całkiem nie dawno. Rozejrzałem się. Na krześle obok łóżka,
trzymając mnie za rękę, siedziała Callie. Wyglądała na zmęczoną. Włosy miała w
rozsypce. Jej twarz wyrażała ulgę.
- Twoja mama i siostra
pojechały do domu, żeby się odświeżyć. Jeśli chcesz zaraz do nich zadzwonię.
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wszystko z tobą w porządku. Co ty robiłeś o
takiej godzinie na mieście?
Biorąc pod uwagę słońce
za oknem, było już koło południa. Jeśli do tej pory siedziały ze mną należało
im się chwilę odpoczynku. Chciałem dać im trochę czasu.
W tym momencie wpadłem
na najgłupszy pomysł na świecie.
- Zwolnij. Zacznijmy od
najważniejszej dla mnie w tym momencie rzeczy. Kim ty jesteś?
Miałem nadzieję, że to
rozładuje, choć trochę napiętą atmosferę. Chciałem jej pokazać, iż wszystko
jest w jak najlepszym porządku. Kiedy jednak zobaczyłem w jej oczach łzy,
poczułem się jak ostatnia gnida.
- Callie, kochanie, ja
tylko żartowałem. Wszystko jest w porządku.
I wtedy oberwałem w
twarz. Porządnie. Skąd ona miała taką siłę?
- Jak mogłeś! Coś ty
sobie, idioto, wyobrażał? – Zaczęła chodzić w kółko, próbując się czymś zająć,
pewnie żeby po raz kolejny mi nie przywalić.
- Liczyłem na radość,
uścisk jakiś może. W sumie powinienem się spodziewać takiej właśnie reakcji.
- Głupek. Czy ty wiesz,
jak my się tutaj zamartwiałyśmy? To było jak potwierdzenie wszystkich naszych
najgorszych scenariuszy! Gdybyś nie był poszkodowany, oberwałbyś jeszcze kilka
razy. Ale twoja twarz jest już dostatecznie oszpecona.
Nie mogłem wyczuć, czy
w tej chwili żartuje czy jednak mówi poważnie. Właściwie nie miało to dla mnie
specjalnie znaczenia, póki ona nadal siedziała przy mnie. Musiało jej zależeć
skoro została.
- Nie ważne. A wracając
do twojego wcześniejszego pytania, znajomy poprosił mnie o zastąpienie go dziś
wieczorem. Tak jakoś wyszło, że nie zgrałem się w czasie z tym idiotą. Właśnie,
a co z nim?
- Z tego, co wiem,
ledwo się poobijał. Nie wiem, jak to jest możliwe, ale to nie fer.
Uścisnąłem jej rękę,
kiedy znowu zajęła swoje miejsce na krześle.
- Tak miało być. Grunt,
że wszystko skończyło się dobrze.
- Chyba powinnam iść po
lekarza. Trochę na ciebie czekaliśmy.
Uśmiechnąłem się.
- No to leć, mogłabyś
potem zadzwonić do Kate i powiedzieć jej, że nie musi się już martwić?
- Oczywiście. Będę za pięć
minut.
Ledwo drzwi się za nią
zamknęły, a ponownie zostały otwarte. Najwyraźniej doktor robił właśnie obchód.
- Miło, że się pan
obudził, panie Moore. Patrząc na pana kartę, myśleliśmy, że jeszcze kilka
godzin to panu zajmie.
Poświecił mi latarką po
oczach, sprawdzając odruchy źrenic.
- Wygląda na to, że
wszystko w normie – powiedział, zapisując coś w karcie. – Coś pana boli?
- Wszystko po trochu.
Ale da się to przeżyć.
- W takim razie cieszę
się. Za jakąś godzinę pielęgniarka powinna przynieść panu leki delikatnie
znieczulające. Spędzi pan tutaj jeszcze przynajmniej tydzień, dopóki nie
upewnimy się czy wszystko, aby na pewno jest w porządku. Miał pan dużo
szczęścia.
- To prawda. Bardzo
panu dziękuję doktorze. Mógłbym prosić tylko o wodę?
- Za chwilę ktoś ją
przyniesie.
- Jeszcze raz dziękuję.
Mógłby pan poprosić tutaj moją dziewczynę?
Lekarz spojrzał na mnie
nieco skonsternowany.
- Myślałem, że ta pani
jest pańską narzeczoną.
Czy ja coś przegapiłem?
W sumie podobało mi się to stwierdzenie.
- Tak. Tak. Po prostu
to się stało nie dawno i najwyraźniej umknął mi ten fakt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)