piątek, 9 września 2016

Call me XXXVIII

- Callie –

Każda minuta oczekiwania była męczarnią. Za każdym razem, kiedy z sali operacyjnej ktoś wychodził, podrywałam się na równe nogi, niestety nic to nie dawało. Żadna z informacji, którą mogli się z nami podzielić, nic nie wnosiła. Nienawidziłam niewiedzy. Kolejne współczujące spojrzenie, kolejne „lekarze są dobrej myśli”, „niedługo powinniśmy wiedzieć więcej”. Nie łatwiej byłoby zarzucić jakimś medycznym terminem? To by mnie bardziej uspokoiło.

Kilka razy byłam w stołówce, gdzie znajdowały się automaty z napojami i jedzeniem. Nie powinnam pić więcej niż trzy kawy dziennie, ale nie mogłam odpłynąć. Zaopatrywałam też mamę Julliana. To musiało być dla niej cięższe, biorąc pod uwagę, że nie tak dawno straciła męża.

- Callie?

Odwróciłam się i zobaczyłam Kate zmierzającą w moją stronę. Wtuliła się w moje ramiona, próbując powstrzymać cisnące jej się do oczu łzy.

- Wszystko będzie z nim w porządku. – Wyszeptałam jej do ucha.

- Skąd możesz to wiedzieć?

- Uwierz mi, poczułabym to. On da sobie radę, w końcu najlepiej go znasz.

Uniosła kąciki ust delikatnie ku górze.

- Dziękuję.

Zaprowadziłam ją do poczekalni. Usiadłyśmy na krzesłach i w ciszy wpatrywałyśmy się w drzwi po naszej lewej.

W momencie, w którym moja cierpliwość sięgała już zenitu, w końcu dostałyśmy informacje, że operacja się powiodła.

- Obrzęk mózgu był niewielki. Za kilka godzin powinien się wybudzić ze śpiączki.

- Kiedy będziemy się mogły z nim zobaczyć? – Zapytałam.

- Jedna z pan może mu dotrzymywać towarzystwa. Pielęgniarka zaraz wskaże salę.

Podziękowałyśmy doktorowi.

- Myślę, że Callie powinna przy nim posiedzieć. Wyglądasz na bardzo zmęczoną mamo. Podrzucę cię do domu i się prześpisz – Zadecydowała Kate. – Teraz, kiedy wiemy, że wszystko jest w porządku, możesz sobie na to pozwolić. Callie będzie nas informować, jeśli coś się zmieni.

- Może lepiej ty z nim zostań? – Nie byłam częścią rodziny Julliana. One miały większe prawo być tu.

- Nie ma takiej opcji. Zresztą i tak muszę wpaść do domu. Trzymaj się.

Uścisnęła mnie delikatnie.

- Do zobaczenia. Pani Moore – skinęłam głową.

- Mów mi Natalie.

Pomachałam kobietom i weszłam do pokoju. W niczym nie przypominał siebie. Usta nie tworzyły czarującego uśmiechu, ciało wyglądało na wiotkie.

Przysunęłam stojące w rogu krzesło bliżej łóżka, na którym leżał Jullian, i usiadłam na nim. Ścisnęłam delikatnie leżącą bezwładnie rękę. Nie przypuszczałam, żeby w ciągu najbliższych kilku minut ktoś się tu pojawił. Pozwoliłam więc wstrzymywanym łzom płynąć. Kiedyś, kiedy byłam kilkuletnim dzieckiem, myślałam, że pozbyłam się ich już wszystkich. Że każdy ma przydzielony ograniczony limit łez na całe życie. Rok po roku traciłam najbliższe mojemu sercu osoby. Osoby, które mnie wychowywały, które zajmowały się mną, kiedy rodzice spędzali czas w pracy. Wujek, dziadek, ciocia i babcia. To było za dużo. Zahartowałam się na lata. Ani jedna kropla więcej nie wypłynęła spod moich powiek przez wiele długich miesięcy. Jednak potem wróciły. Teraz, znowu siedząc w szpitalu, przy łóżku kogoś, kogo kocham, po raz kolejny uświadamiam sobie, jak życie jest kruche.

Unoszę jego rękę i przyciskam do policzka. Jest chłodniejsza niż zazwyczaj, jednak nie całkowicie zimna.

- Stanowczo za długo każesz nam na siebie czekać. – Szepcę.

Jakby te słowa były jakimś sekretnym zaklęciem. Czuję delikatne poruszenie. Jego powieki się otwierają, ale szybko je mruży. Za mocne światło. Unosi dłoń, żeby zakryć oczy. Chwilę później udaje mu się w końcu przyzwyczaić do jasności. I wtedy spogląda na mnie. Na jego twarzy pojawia się zdziwienie. Marszczy delikatnie brwi.

- Twoja mama i siostra pojechały do domu, żeby się odświeżyć. Jeśli chcesz zaraz do nich zadzwonię. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wszystko z tobą w porządku. Co ty robiłeś o takiej godzinie na mieście?

- Zwolnij. Zacznijmy od najważniejszej dla mnie w tym momencie rzeczy. Kim ty jesteś?


Czułam jak moje serce po raz kolejny tego dnia się zatrzymuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)