kilka kolejnych rozdziałów będzie w perspektywy Nicka. mam nadzieję, że was nie zanudzę :P
-------------
Kolejnego dnia wstałem gotowy, by zmierzyć się z ponurą
rzeczywistością. Skierowałem się do kuchni, w której siedziała moja mała
uśmiechnięta siostrzyczka.
- Hej mała – rzuciłem mierzwiąc jej włosy. – Czekasz na
mamę?
- Nie. Przecież ty mnie dziś zaprowadzasz, zapomniałeś?
Zrobiła tak smutną minkę, że aż mi się zrobiło przykro.
- Oczywiście, że nie. Jadłaś już coś?
- Nie. Zrób mi naleśniki – powiedziała. Mała spryciara.
- Jak zacznę je teraz robić, to się spóźnimy. Obiecuję, że
jak wrócę to ci je zrobię, ale na razie będziesz musiała zadowolić się tostami.
- Niech ci będzie – odparła i uśmiechnęła się do mnie.
Szybko zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy. Po drodze wpadliśmy
na Violett. Jej twarz cała się rozpromieniła na nasz widok. Szły z nią Mary i
Sophie. Viol dała im ręką znać, żeby się trochę od nas oddaliły, a sama
podbiegła do mnie i Meg.
- Hej kochanie – rzuciła mi się na szyję. Delikatnie odsunąłem
ją od siebie. Chyba będę musiał z nią w końcu pogadać, ale dziś nie ma na to
czasu.
- Cześć – odparłem.
- Odprowadzasz Meggie do szkoły? – Kiwnąłem głową. – Chętnie
się z tobą przejdę i tak nie mam nic ciekawszego do roboty. Gdzie zniknąłeś
wczoraj?
- Wczoraj?
- No tak. Nie było cię na plastyce.
- Źle się poczułem i musiałem zaczerpnąć świeżego powietrza –
skłamałem. Już sobie wyobrażam jej minę, gdyby się dowiedziała, że byłem z
Kate, w pewnym sensie.
- Ale już się czujesz lepiej? Mogłeś powiedzieć, poszłabym z
tobą.
- Nie chciałem ci przeszkadzać. Zresztą to nic takiego.
Akurat dotarliśmy pod szkołę Meg. Pożegnałem się z siostrą i
ruszyłem w kierunku liceum. Nie miałem ochoty na dłuższe rozmowy, dlatego przyspieszyłem.
- Nick zwolnij trochę. Nie nadążam.
- Przepraszam, ale muszę jeszcze zanieść referat do pani
Anderson. Zapomniałem go oddać wczoraj, a wiesz, jaka ona jest.
- Tak. Rozumiem. To widzimy się na angielskim.
Cmoknęła mnie w usta i zaczęła iść swoim tempem, podczas gdy
ja coraz bardziej przyspieszałem. Czemu z Kate nigdy nie jest tak łatwo? No właśnie
Katherin. Nie wiem już, co mam robić. Na
korytarzu wpadłem na Davida.
- Siema stary. Dawno się nie widzieliśmy. Co powiesz, na
wypad dziś wieczorem? Brandon i reszta też będą.
- Jasne. A gdzie się wybieramy?
- Pizza u Matt’a?
- Ok. Dajcie mi jeszcze znać, o której – powiedziałem.
- Spoko. To do
zobaczenia – rzucił David i ruszył w swoją stronę.
niech ta violet się odczepi
OdpowiedzUsuńKocham twój blog !!! Nie mogę się doczekać następnej notki !
OdpowiedzUsuńkiedy next kocham to ale szkoda że w tym nic się takiego nie dzialo :D np coś z magią :(
OdpowiedzUsuńZa krotko. O wiele, wiele, wiele za krotko.
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz kolejną część Elizabteh? ;c
Niestety nie znam całego kontekstu opowiadania, więc wypowiem się na temat tego, co właśnie przeczytałam. Bardzo przyjemny tekst o lekkiej tematyce, czytało się szybko ze względu na dialogi dodające tekstu dynamiki :D troszkę brakowało mi opisów, ale to już tylko i wyłącznie kwestia Twojego stylu pisania. Pozdrawiam i życzę weny ^^
OdpowiedzUsuń[amanell.blogspot.com]
Czekam na kolejne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
#Julia.
Ciekawa notatka,fajnie się czyta. miłego wieczoru! :)
OdpowiedzUsuńkumiiblog.blogspot.com
czekam na następne *.* Duuuuużoo weny <3333333
OdpowiedzUsuń