piątek, 25 grudnia 2015

Call me XV

Prezent świąteczny :D
- Callie -
Dzisiejszy ranek był wspaniały do czasu, kiedy wślizgiwałam się do domu. Jako, że godzina była nieco wczesna, starałam się zrobić to najciszej jak to tylko było możliwe, żeby nie obudzić Johna. Pech chciał, że mój ukochany siedział akurat przy barku i sączył whisky. Było to dziwne, bo zwykle nie pił, a już na pewno nie o takiej porze dnia.
- Widzę, że w końcu wróciłaś.
Ton jego głosu przeraził mnie. Nie byłam do końca pewna, czemu tak się do mnie odnosił.
- Czy coś się stało? - Zapytałam.
- Żartujesz? Wracasz do domu o pieprzonej dziewiątej rano, po nicy spędzonej nie wiadomo gdzie!
- Przecież napisałam Ci smsa.
- Który był całkowicie sprzeczny z tym, co mówiłaś mi wcześniej. Chciałbym Ci zaufać, ale coraz trudniej mi to przychodzi.
O nie.
- Spałam u przyjaciela i to on napisał ci tego smsa, bo ja byłam nieco wystawiona. Przykro mi ze się martwiłeś, ale co się stało to się nie odstanie.
- Spałaś u przyjaciela?! - Podniósł ton, dobijając zawartość szklanki, po czym niemal od razu nalał sobie kolejną.- Coraz lepiej.
- Tylko u niego spałam. Nie wiedział gdzie mieszkał, bo w mieście był tylko przejazdem. Możesz się uspokoić? Do niczego między nami nie doszło, jeśli o tym myślisz.
- Masz mnie za idiotę? Spałaś u obcego kolesia i nic między wami nie zaszło? Przynajmniej odważ się powiedzieć prawdę.
Zaraz chyba go uduszę.
- Mówię prawdę! - Tym razem to ja podniosłam głos. Może to dostanie się do jego pustej głowy. - Kocham cię i nigdy bym cię nie zdradziła! Myślałam, że o tym wiesz, ale najwyraźniej tak nie jest. A właściwie to jak myślisz, że ja się czuję, kiedy wracasz z pracy po północy? Czasami nawet później. Nie posądziłam cię nigdy o to, że masz jakiś romans, chociaż czasami przez głowę przechodziły mi takie myśli.
- Nie odwracaj kota ogonem!
- A czemu nie? Skoro już poruszyliśmy ten temat chyba mogę powiedzieć, co mi leży na sercu.
- Ale ja nie wracam w ubraniach jakiejś dziewczyny.
No tak, przecież mam na sobie ciuchy Julliana.
- Raczej nie zamieściłbyś się w ciuchy jakiejś dziewczyny, chodzisz mogłoby być zabawnie.
Roześmialiśmy się na to wyobrażenie.
- Co my właściwie robimy? - Zapytał normalnym głosem.
- Nie wiem, ale to kompletnie bez sensu.
Podeszłam do niego, objęłam go za szyję i usiadłam na jego kolanach, całując go delikatnie w usta. Pogłębił pocałunek.
- Przepraszam, ale bałem się, że coś Ci się stało - wyszeptał przy moich ustach.
- Po prostu dalej sobie ufamy, a wszystko skończy się jak najpiękniejsza z bajek.
- Kocham cię. A teraz leć się umyć, bo do obiadu u rodziców nie zostało wiele czasu, biorąc pod uwagę twoje zwyczaje prysznicowe.
Szturchnęłam go palcem w bok i udałam się pod prysznic.
Porządnie nadużyłam zaufania Johna. Było mi z tego powodu głupio, ale stało się. Na obiedzie u rodziców nie dał nic po sobie poznać, ale co się między nami zmieniło. Wiedziałam, że moje uczucia do Julliana nie mogą się w żadnym stopniu rozwinąć, a co zrobiłam? Znowu flirtowałam z nim przed chwilą przez telefon, jakby nie patrzeć w tajemnicy przed Johnem. Kiedy usłyszałam, że wchodzi do domu niemal od razu przerwałam połączenie i czułam się jakby miał mnie przyłapał na czymś niestosownym.
- Hej kochanie. Co u Boba? - Zapytałam otwierając na rozcież drzwi łazienki.
- Właściwie nic ciekawego. Mamy do załatwienia bardzo ważną sprawę w tym tygodniu. W sumie o niej nie myślałem aż do czasu, gdy mi to uświadomił. - Przeczesał dłonią włosy, tak, że teraz sterczały na wszystkie strony.
- Dacie sobie radę, przecież jesteście najlepsi.
- To urocze, że tak uważasz. Co powiesz na lampkę wina? Ten golf mnie wykończył.
Kolejna lampka tego dnia. Wypił trzy przy obiedzie no i whisky rano. To chyba nie wróży nic dobrego. Ostatecznie postanowiłam to zignorować.
- Pewnie. Ty nalej, a ja włączę jakiś film.
Zrobił skwaszoną minę.
- Tylko błagam nie jakieś romansidło. Może komedię?
Przewróciłam oczami.
- Dobrze, ale wino musi być naprawdę dobre.
- Tak jest.
Zajęłam miejsce na dużej szarej sofie, stojącej w salonie i przerzucałam kanały w poszukiwaniu czegoś ciekawego.
- I co tam znalazłaś?
Odwróciłam się w stronę głosu. Muszę przyznać, że John zabójczo prezentował się w delikatnym świetle. Jego blond włosy delikatnie odpadały mu na czoło, poluzowany krawat zwisał u szyi, tak, że miałam ochotę go za niego przyciągnąć do siebie i chłonąć spojrzenie.... oczu.
- Właśnie nic ciekawego. Może odpuścisz sobie ten film?
- Masz jakieś lepsze propozycje? - Podał mi kieliszek z uśmiechem.
Wzięłam łyka rozkoszując się lekką goryczką odczuwalną w trunku.
- Możliwe. A co byś powiedział na masaż. Jesteś trochę spięty - rzuciłam, dotykając jego ramion.
Zdążyłam zauważyć, że bardzo mu się to podoba, więc skierowałam nas w stronę sypialni.
***
I jak ja mam po takim weekendzie wrócić do pracy. Co prawda miałam ochotę o wszystkim opowiedzieć Ruby, ale najchętniej bez ruszania się z domu, a właściwie z łóżka.
- Callie - usłyszałam szept Johna. Całował mnie delikatnie za uchem, chcąc mnie zmusić do przebudzenia. - Czas wstać.
- Jeszcze pięć minut - rzuciłam odgradzając się od niego kołdrą.
- Kochanie w końcu spóźnisz się do pracy. - Ściągnął ze mnie kołdrę i natychmiastowo zrobiło mi się zimno. Jestem strasznie ciepłolubnym człowiekiem.
- Już dobrze. Ale wiedz, że to był twój błąd - powiedziałam, grając do łazienki, w której zamknęłam drzwi od środka.
- Przeżyję. Co ci zrobić na śniadanie?
- Musli z jogurtem naturalnym i truskawkami. - Uwielbiałam to zestawienie.
John nic więcej mi nie odpowiedział, więc stwierdziłam, że poszedł spełniać moje zachcianki. Ja w tym czasie wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Dziś postawiłam na granatową sukienkę do kolan z dość pokaźnym dekoltem. Szpilki zostawiłam tymczasowo obok torebki i na boso podreptałam do kuchni.
- Widzę, że ci się udało - powiedziałam na wejściu do Johna, kiedy zauważyłam na stole swój posiłek. On nadal stał przy kuchence i smażył sobie jajecznicę.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz. A teraz zjadaj szybko i leć, bo teoretycznie za dwadzieścia minut powinnaś być w pracy.
Rzuciłam okiem na zegarek. Miał rację. Nie wiedziałam, że jest już tak późno. Szybko zjadłam śniadanie, wzięłam swoją codzienną dawkę leków i wbiegłam z domu, dając Johnowi pospiesznego buziaka.
W biurze byłam idealnie na czas. Zwykle aż tak bym się tym nie przyjmowała, ale dziś miałam o dziewiątej ważnego klienta. Co mnie pokusiło, żeby go umówić na taką godzinę?
- Ruby! - Zawołała od progu. Zza rogu od razu wyszła moja najlepsza przyjaciółka, zwarta i gotowa. - Błagam powiedz mi, że jeszcze nie przyszedł.
- Zadzwonił kilka minut temu i powiedział, że stoi w korku, więc chwilę się spóźni.
- Dzięki Bogu.
- Na twoim biurku położyłam potrzebne informacje i twoją ulubioną kawę.
Przytuliłam ją mocno.
- Ratujesz mi życie. Nie uwierzysz, w to, co się stało w ten weekend. Mam ci tyle do opowiedzenia, ale to później. Póki co muszę ustalić wszystko z Moerke. Jeszcze raz ci dziękuję.
- Od czego się ma przyjaciół. A teraz znikaj i spisz się dobrze.
***
- Wszystkie dokumenty prześle Panu moją sekretarka, najpóźniej jutro i myślę, że dojdziemy do porozumienia.
- Bardzo dziękuję. Miłego dnia.
Odetchnęłam z ulgą. Po godzinie przeglądania umów, w końcu udało mi się dostosować ją w sposób zadowalający dla Moerke. A jest to nie lada wyzwanie, gdyż jest on znany ze swojego wybrzydzania.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Wejść.
- Jak poszło? - Zapytała Ruby, zamykając drzwi zielonego gabinetu. Specjalnie wybrałam ten kolor, żeby mnie uspokajał w razie konieczności. Oprócz biurka i krzeseł, które były podstawowym elementem wyposażenia każdego pomieszczenia, miałam jeszcze dwa regały zapchane dokumentacją, kanapę, dwa fotele i stolik do kawy. Takie życie współwłaściciela.
- Nieźle. Dam ci dokumenty do przesłania. A teraz rozsiądź się wygodnie. Mam ci wiele do opowiedzenia.
Usiadłam naprzeciw niej i streściłam wydarzenia minionych dwóch dni. Z każdym kolejnym moim słowem jej oczy robiły się coraz większe. Kiedy skończyłam, nie wiedziała, co powiedzieć.
- No wiem. To wszystko jest takie dziwne.
- Nie wierzę, że w końcu spotkałaś Julliana. I to w takim momencie. Nie myślałam, że kiedykolwiek się zobaczycie. W końcu książę znalazł swojego Kopciuszka, ale on jest już zajęty.
- Życie jest perfidne.
- I to jak.
- Co ty na to, żebym poszła po pączki?
- Czytasz mi w myślach.
- Wracam za pięć minut i zastanowimy się wtedy, co z tym wszystkim zrobić.
Dokładnie pięć minut później Ruby była już gotowa do rozważań. Na stoliku postawiła pudełko pączków o dwie kawy cynamonowe. Nie wiem, jak jej się to udało zdobyć w tak krótkim czasie. Wzięłam łyk kawy i odgryzłam kawałek pączka z czekoladowym nadzieniem.
- Po pierwsze - zaczęła moja przyjaciółka - musimy ustalić, co czujesz do każdego z nich. Skup się w tej chwili tylko i wyłącznie na sobie.
- Wiesz, że kocham Johna, ale czasami myślę, że on mnie nie rozumie. Po za tym ostatnio spędzamy ze sobą coraz mniej czasu. To trochę boli.
- A Jullian?
I tu sprawy zaczynały się komplikować. W końcu, co mogę powiedzieć o człowieku, którego znam jedynie przez rozmowy telefoniczne? Ten jeden wieczór nie dał mi aż tak szczegółowego wglądu w jego osobowość. Jednak było w nim coś.
- Ciężko mi to określić. Przez te rozmowy czułam, że się z nim zaprzyjaźniłam...
- Ale?
- Ale znam go tylko przez te telefony. To, że spędziłam u niego jedną noc i nic mi nie jest jeszcze nic nie znaczy. Jednak, kiedy mnie pocałował, poczułam coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. To było jak czysta magia.
- W takim wypadku, odpowiedź jest prosta. Musisz rzucić Johna. Nie możesz oszukiwać was oboje, że nadal wszystko jest dobrze. Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli kochasz dwie osoby, powinieneś wybrać tę drugą, bo gdybyś na prawdę kochał pierwszą, druga byłaby ci obojętna.

Te słowa miały sens.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)