czwartek, 3 grudnia 2015

Call me XII

-Jullian-
Zakochałem się w brązowych oczach.
Pomimo lekkiego zamglenia mózgu, ten fakt wydawał się świecić w mojej głowie niczym neon reklamujący jakiś durny hipermarket. Zbłaźniłem się przy niej kilka razy, ale pomimo tego nadal nie pobiegła do domu. Chcąc podać jej drinka, ochlapałem ją nim, śpiewałem durne piosenki o miłości, w sumie tego nie dało się nazwać śpiewem. Ona dalej siedziała obok mnie, przytuląc się lekko do mojego ramienia. Robiło się trochę chłodniej, więc narzuciłem jej na barki swoją skórzaną kurtkę.
-Callie, chyba powinniśmy wracać już do domu.
Odpowiedziało mi jedynie ciche pochrapywanie. Spojrzałem na jej twarz. Oczy miała zamknięte, a usta lekko uchylone. Jak można się było domyślić, Callie spała w najlepsze. Nie miałem sumienia, żeby ją obudzić, dlatego chwyciłem ją pod nogami i postanowiłem zabrać do swojego domu. Całe szczęście, że miałem windę. Nie żeby Cal była ciężka. Po prostu po spożyciu takiej ilości alkoholu jak dziś, trochę ciężko było mi się utrzymać na nogach, ale ostatecznie i tak długo wytrzymałem.
Wniosłem śpiącą dziewczynę do swojego apartamentu. Ułożyłem ją na kanapie, żeby nie miała jakichś niepokojących myśli po przebudzeniu, przykryłem ją miękkim kocem, a sam udałem się do łazienki na ciepły prysznic.
Może powinienem napisać od niej z telefonu do Johna, że nic jej nie jest i nocuje u przyjaciółki? Po chwilowym zastanowieniu stwierdziłem, że nie jest to dobry pomysł, żebym grzebał w jej telefonie.
Letnia woda powoli przywracała mi jednak odrobinę trzeźwego myślenia. Zdecydowałem się jednak dać znać Johnowi, co zrobiłem od razu po wyjściu z łazienki. Ja na jego miejscu już dawno bym zaczął do niej wydzwaniać, a on nie zostawił nawet jednego smsa.
Ułożyłem sobie koc obok kanapy, pod głowę podłożyłem poduszkę i zapadłem w upragniony sen.
Kompletnie zapomniałem, że na ósmą rano nastawiłem budzik. Jego donośne brzęczenie w ciągu zaledwie kilku sekund postawiło mnie na nogi. Normalnie nic sobie z tego nie robiłem, ale nie chciałem obudzić Callie. Kiedy spojrzałem na jej twarz zauważyłem, że było za późno.
- Gdzie ja jestem? - Zapytała na powitanie.
- W moim domu. Nie wiedziałem, gdzie mieszkasz, a na ulicy byłoby nam nie wygodnie.
- Mogę cię prosić o aspirynę, jeśli masz i wodę?
- Czyżbyś miała kaca?
Spojrzała na mnie groźnie, ale za chwilę opadła głową prosto w poduszkę.
- No dobrze już idę.
Pomijając fakt, że byłem w samych spodenkach udałem się do kuchni i zabrałem rzeczy, których w tej chwili najbardziej potrzebowała.
- Dzięki. Bez tego nie dałabym rady - rzuciła między kolejnymi łykami wody. - A miałeś mnie nie upić.
- Nie przypominam sobie, żebym coś takiego mówił, ale w sumie ty też wczoraj sporo mówiłaś.
Spojrzała na mnie, dość intensywnie szperając w swojej pamięci, co widziałem po wyrazie jej twarzy.
- Na przykład co?
- Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Chyba znasz to powiedzenie? - Uśmiechnąłem się zalotnie, za co dostałem od niej poduszką.
- Ej. Nie zapominaj, kto cię przygarnął, w tym ciężkim momencie. A ja miałem zamiar ci zrobić gofry.
Udając obrażonego, poszedłem do kuchni, gdzie zacząłem przygotowywać śniadanie. Po około dwóch minutach dołączyła do mnie Callie ze skruszoną miną.
- Jullian? - Zaczęła nieśmiało. Miałem ochotę trochę dłużej pociągnąć tę zabawę, więc nie odzywałem się do niej, kontynuując swoje czynności. To było trochę dziecinne, do czego jestem w stanie się przyznać.
- Jullian, nie zachowuj się jak dzieciak.
- Ja jestem dzieciakiem? - Zapytałem groźnie, rzucając się na nią. Zacząłem ja łaskotać.
- Przestań!
Moje łaskotki nie wywołały na niej najmniejszego efektu. Kurde.
- Dobrze - powiedziała, kiedy przestałem. - Może teraz mógłbyś dać mi jakieś ciuchy na przebranie, bo trochę mi zimno. A przy okazji jakiś ręcznik.
Podążyłem do swojego pokoju i chwyciłem rzeczy. Podałem je jej i wróciłem do gotowania.

Nie jestem najlepszym kucharzem. Kilka razy podejmowałem próby zrobienia jakiegoś wystawnego dania przykładowo na kolację z matką, ale zwykle kończyło się to na zadymionej kuchni i jedzeniu w restauracji. Ale też nie jestem aż tak koszmarny, żeby spalić wodę, więc po latach wprawiania się umiem zrobić całkiem niezłe gofry. Wczoraj kupiłem nieco świeżych owoców, jako że lubię je czasem podejść. Ułożyłem truskawki, brzoskwinie i ananasa pokrojone w plastry na talerzu, który ustawiłem później na stole. Nalewając zaparzoną kawę, usadowiłem się przy stole i czekałem na Callie.

2 komentarze:

  1. Co się stało? Kiedy będą kolejne? Może jakiś rozdział w świątecznym klimacie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam świątecznego oneshota, jeśli dobrze pójdzie to przed świętami go dodam. A co do rozdziałów, to rzadko ostatnio wchodzę na komputer, a jak wchodzę to zapominam sobie przygotować. Postaram się jeszcze dziś coś dodać ;)

      Usuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)