sobota, 9 stycznia 2016

Call me XVIII

tak z innej bajki, mamy tu już 39 tysięcy wyświetleń! nawet nie wiecie, jak się z tego powodu cieszę :D może to nie jest szczyt moich marzeń, ale kiedy zaczynałam pisać tego bloga, nie spodziewałam się, że zajrzy tu więcej niż kilka osób, a w dodatku, że od tamtej pory napiszę tyle rozdziałów i krótkich opowiadań. dziękuję wszystkim, którzy mimo upływu lat nadal tu są ;D

- Callie –
Kolejną noc z rzędu John spędził poza domem. Biorąc pod uwagę mój zbliżający się wyjazd, chciałam jak najszybciej porozmawiać z nim o nas. Upewnić się w jego uczuciach i w tym czy podjęłam dobra decyzję planując z nim zerwać. W końcu kiedy to zrobię nie będzie odwrotu, a mimo wszystko jestem do niego przywiązana.
Wybrałam jego numer i w myślach liczyłam czas oczekiwania.
- Halo?
- Dobrze cię w końcu słyszeć - zaczęłam. - Wrócisz dziś na noc?
- Nie jestem pewien. Mam jeszcze sporo roboty.
- Nie możesz tego odłożyć na jutro? Muszę z tobą porozmawiać przed wyjazdem.
- Jakim wyjazdem? - Zapytał zdezorientowany.
- Gdybyś pokazywał się częściej w domu, powiedziałabym ci, że pojutrze wyjeżdżam na cztery dni do Londynu.
- Mam cię odwieźć na lotnisko?
No dziękuję łaskawco.
- Po prostu muszę z tobą porozmawiać. Założyłam, że nie będziesz miał czasu i o zawiezienie poprosiłam Rose.
- No okej.
- Więc? Wrócisz dziś?
Słyszałam jak wzdycha z rozdrażnieniem.
- Będę za godzinę - powiedział na odczepnego i się rozłączył.
Rzuciłam się na łóżko, głowę schowałam w poduszkę i zaczęłam piszczeć. Zirytował mnie. Pojawił się w domu chwilę przed dwudziestą drugą, czyli ponad dwie godziny po naszej rozmowie.

- To, co jest takiego ważnego, że ściągnęłaś mnie tu?
- Nie widzisz, co się dzieje? - Byłam w kompletnym szoku. - Od kilku dni nie wracasz do domu na noc.
- Przepraszam, ale wiesz, że mam dużo pracy. Nic na to nie poradzę.
- No tak. Jednak nie to jest najważniejszą kwestią, którą chciałam poruszyć. Sądzę, że powinniśmy zrobić sobie przerwę.
Szok malujący się na jego twarzy szybko przerodził się we wściekłość.
- Żartujesz, prawda? Do jasnej cholery Callie!
- Zaczynam się męczyć w tym związku. Nie mówię, że z tobą zrywam, ale na jakiś czas muszę się odizolować.
To nie było dla mnie łatwe, ale jego reakcja upewniła mnie w mojej decyzji.
- Nie możesz! Jesteś dla mnie najważniejsza.
- Ważniejsza od twojej pracy, czy co ty tam po godzinach robisz? Proszę John, nie okłamuj mnie i siebie.
Złapał mnie za nadgarstek. Zdecydowanie zbyt mocno. Czułam pulsowanie i już wiedziałam, że jutro w tym miejscu znajdę siniaka.
- Puść mnie! To boli!
Zacisnął mocniej dłoń.
- Nie możesz mnie zostawić! Nie zdajesz sobie nawet sprawy, z jak wielu rzeczy dla ciebie zrezygnowałem.
- Proszę, puść.
- Nie pozwolę ci odejść, Callie. Jeśli to zrobisz, doprowadzę do tego, żeby cię zwolnili i żadna firma w najbliższych Stanach cię nie zatrudni. - W jego głosie czułam desperację, a słowa, które wypowiedział wstrząsnęły mną.
- Nie mógłbyś tego zrobić!
- Założysz się? Nie wspominając już o twoich rodzicach, którzy nie pociągną długo, jeśli zostaną zwolnieni.
Zapomniałam, że jakiś czas temu John załatwił mojemu ojcu pracę na wyższym stanowisku. Jestem pewna, że część zarobionych pieniędzy odkładał, ale nie mogłam ryzykować. Jak człowiek, którego kocham mógł mi coś takiego robić.
Z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
- Jak możesz? Myślałam, że ci na mnie zależy.
- Oh Callie, kochanie - pogłaskał mnie wolną ręką po policzku, równocześnie nieco rozluźniając chwyt na nadgarstku. - Oczywiście, że mi na tobie zależy. To tylko dla twojego dobra.
- Jesteś potworem - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Nie prowokuj mnie. A teraz idź już spać.
Odwróciłam się czym prędzej i udałam się do łazienki. Zza pleców usłyszałam jeszcze jego głos.
- A co do twoich wieczornych pogawędek, najwyższy czas je skończyć.

Zamknęłam się w łazience, gdzie bezwładnie osunęłam się na podłogę i przyciskając do siebie zranioną rękę, rozpłakałam się na dobre. Co się stało z człowiekiem, którego pokochałam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)