piątek, 1 stycznia 2016

Call me XVI

Witam w Nowym Roku!
- Jullian –
Cały lot przespałem na jednym ze średnio wygodnych foteli. Moje plecy nadal nieco bolały od spania na podłodze i poważnie rozważałem pójście wieczorem na masaż. Oczywiście wolałbym, żeby zrobiła mi go pewna konkretna osoba, ale życie to nie bajka i magiczna różdżka niewiele może zdziałać.
Śniła mi się Callie. Leżałem wygodnie na kanapie na balkonie, kiedy weszła przez drzwi ubrana w olśniewającą małą czarną i czerwone szpilki. Jej brązowe włosy układały delikatnymi lekami wokół jej twarzy. Usiadła na mnie okrakiem i zaczęła całować mnie po szyi. Byłem w niebie, ale niestety każda bajka ma swój kres.
- Stary, obudź się! - Tom wrzasnął mi do ucha, siadając obok mnie przy barze.
Właśnie mieliśmy zamykać, jednak po raz kolejny tego wieczoru skupiłem się na swoich marzeniach. Stłukłem dziś dwa kieliszki i nie mogłem się kompletnie odnaleźć przy barze.
Chyba nie było osoby, która by tego nie zauważyła, ale mimo wszystko nie poddałem się i wytrwałem do końca.
- Wszystko z tobą w porządku?
- Tak, tylko trochę się zamyśliłem.
- Kim jest ta laska, która tak zawróciła ci w głowie? - Zapytał Andrew, który chwilę wcześniej do nas dołączył.
- Callie. - To imię wystarczyło, żeby ich pobudzić.
- W końcu wysłała ci swoje nagie fotki?
A oni tylko o jednym.
- Nie. Poznałem ją na jakimś bankiecie w weekend.
- Na tym, co matka cię siłą zaciągnęła? Chyba powinieneś jej podziękować.
- Ma chłopaka.
- Twoja matka? Nie żeby była jakaś szczególnie brzydka czy coś, ale... - Poczułem, że to idealny moment, żeby się wtrącić w monolog Andrew.
- Oczywiście, że nie moja matka. Callie ma chłopaka.
- Odbij ją stary! - Mac podchwycił temat. - Odkąd cię znam się za nią uganiasz. A to twoje spojrzenie, kiedy o niej mówisz?  Zrób coś z tym!
- To nie takie proste. Jej na prawdę na nim zależy. Nie chcę się między nich wcinać.
- Stary, masz jaja? To je w końcu pokaż, bo cała ta sytuacja jest do dupy. A właśnie, jak się nasza tajemnicza Callie prezentuje? Bo jak nie ty, to może ja bym spróbował swoich sił. - Rzucił Mac, za co oberwał od Drew w głowę.
- Dawno nie widziałem tak pięknej dziewczyny. Zero w niej sztuczności. Nawet po obudzeniu wygląda idealnie.
- A kiedy ty ją widziałeś po obudzeniu? Widzę, że jednak zacząłeś działać.
- Nie tak jakbym chciał. Upiła się.
- Stary ile razy Ci mówiłem, że z ubijania nic nie wychodzi? Myślałem, że po akcji z Caroline więcej tego nie powtórzysz.
- Ta rozmowa mnie męczy chłopaki - rzuciłem i zacząłem zbierać się do domu. Musiałem się porządnie wyspać.
- Ej Romeo, daj znać jak już ułożysz sobie plan odbicia swojej Julii.
- Nie omieszkam. Na razie!
Przed wczorajszym wyjazdem z Nowego Jorku musiałem odwiedzić jeszcze jedno miejsce.
Mimo, że minął już rok, nadal nie docierał do mnie fakt, że Michael odszedł. Wpatrując się w kamienny nagrobek, w moich oczach pojawiły się łzy. Miał tylko 6 lat. Wiedziałem od początku, że jest chory na białaczkę, ale liczyłem, że przy pomocy niezliczonej ilości lekarzy uda się go wyleczyć. Niestety. Chciałem dać mu wszystko, być dla niego wzorem do naśladowania i prawdziwym ojcem. Nie było nikogo, kto mógłby podzielić mój ból, nikogo, kto mógłby zapełnić pustkę.

Będąc już w domu rzuciłem się na kanapę z butelką piwa. Potrzebowałem otępić choć odrobinę mój mózg, który od jakiegoś czasu pracował na zdecydowanie za wysokich obrotach.

4 komentarze:

  1. Piękne. Brak mi słów.

    Zapraszam do mnie. Mam nadzieję, że wpadniesz i zostawisz po sobie ślad.
    swiatjestpelenmagi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko znajdę wolniejszą chwilę z chęcią wpadnę ;)

      Usuń
  2. Julian <3 najlepsza historia jednak jak dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)