sobota, 14 grudnia 2013

ever liar 15

zgodnie z obietnicą :) dzięki za te miłe komentarze pod ostatnim postem. mam nadzieję, że częściej ich tyle będzie :D chciałabym was też zachęcić do udziału w pewnym konkursie :) http://amimitte.blogspot.com/2013/12/swiateczne-rozdanie.html
to chyba tyle na dziś :D miłego czytania :)
--------------
Co to było?

Dźwięk tłuczonego szkła nadal odbijał się w mojej głowie, mimo, że było już po wszystkim. Cały czas rozmyślałam nad tym wypadkiem, przez co nie mogłam się skupić na lekcji. Coś w moim wnętrzu mówiło mi, że to moja wina, jednak to byłoby absurdalne. No dobra, może wkurzyłam się na Nicka i Violett i pomyślałam o wybiciu tych okien, ale nie miałam, czym tego zrobić.

Ludzie przez cały dzień dziwnie na mnie patrzyli i obgadywali mnie, tak głośno, że nie trudno było usłyszeć, jaką mają o mnie opinię. Rano miałam nadzieję, iż te wybite szyby przykują ich uwagę na tyle, by zapomnieli o mnie i tych głupich zdjęciach, które Nick zrywał rano. Dziwne, że żaden nauczyciel, czy chociażby woźny nie powstrzymał tych, co je wieszali. Prawdę mówiąc pierwszy raz zobaczyłam Nicka tak wkurzonego. To ja powinnam się zachowywać jak wariatka i wyrzucać te wszystkie zdjęcia, a nie on. Czemu to robił, skoro byłam mu już obojętna? Przecież teraz chodzi z Violett.

Po wyjściu ze szkoły skierowałam się do parku. Widok dzieci bawiących się stosami kolorowych liści wprawił mnie w radosny nastrój. Były takie niewinne. Ja kiedyś też taka byłam. Pamiętam, jak tata zabierał mnie tutaj i razem zbieraliśmy liście, żeby później zrobić z nich kwiatki.

Usiadłam na ławce, na której wystrugane były inicjały moje i Rose. Pamiętam jak je na niej wydrapałyśmy. Miałyśmy wtedy dziesięć lat i obiecałyśmy sobie, że na zawsze zostaniemy przyjaciółkami. Chowałyśmy się w małej jaskini znajdującej się przy wielkim dębie i opowiadałyśmy sobie straszne historie, a potem bałyśmy się wrócić do domu. Nasi rodzice musieli nas ciągnąć przez cały park, bo nie chciałyśmy opuszczać naszego małego sanktuarium. Teraz inne dzieci bawią się w nim, tak jak my dawno temu.

Poczułam, jak ktoś zachodzi mnie od tyłu i podaje mi kawę. Kiedy odwróciłam głowę zauważyła Maca. Prawdę mówiąc byłam zaskoczona jego widokiem, jednak moje zaskoczenie szybko przerodziło się w radość. Rzuciłam się na przyjaciela, mało nie wylewając na niego zawartości kubka, który przed chwilą mi wręczył.

- Matko Mac, jak ja za tobą tęskniłam. Co z twoją babcią? Już się lepiej czuje? Opowiadaj.

- Hej Kate, Ciebie też miło widzieć – odpowiedział i usiadł obok mnie na ławce. Wziął łyk kawy i zaczął opowiadać.

Na szczęście z babcią już wszystko w porządku, to było zwykłe przeziębienie, ale Mac musiał zostać nieco dłużej ze względu na to, że go o to prosiła. Nie dziwię się, w końcu tak rzadko się widują. Przywiózł nawet dla mnie kawałek szarlotki ze specjalnymi pozdrowieniami od babci. Obiecałam sobie, że następnym razem pojadę tam razem z nim.

- A co u ciebie? Jak wyjeżdżałem cała byłaś w skowronkach, a teraz jesteś jakaś taka smutna.
Streściłam mu wydarzenia ostatnich dni. Chyba zauważyła jak trudne to dla mnie było. Na koniec wspomniałam o dzisiejszym ranku i moich przypuszczeniach. Jego twarz przybrała kamienny wyraz.

- Kate, jak to czujesz, że to była twoja wina?

- Normalnie. W sumie to nie wiem, jak mogłabym to wytłumaczyć, ale może to tylko moje wyobraźnia.

- Rozumiem – odparł. – No to chodźmy. Podobno do sklepu przywieźli nową kolekcję koszulek. Będziesz miała, z czego wybierać.

Jak to dobrze, że wrócił.  Jednak coś się w nim zmieniło.

1 komentarz:

  1. Fajne ;D
    Szkoda, że takie krótkie;/
    Nie każ nam tak długo czekać na następną część, proszę :)
    Pozdrawiam A

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)