środa, 25 grudnia 2013

nie mieszaj się cz.3

Wesołych Świąt! ;*
Merry Christmas! :)
Fröhliche Weihnachten! :D
Весёлого Рождества! :)
---------------------

Został jeden dzień do moich 20 urodzin. Nie wiem jak dla was, ale dla mnie liczba dwadzieścia zawsze kojarzyła się z czymś magicznym. Wiedziałam, że, wtedy w końcu dowiem się, jakie będzie moje pierwsze samodzielne zadanie. Do tej pory pracowałam jedynie w grupie i zaczynało mnie to troszeczkę wkurzać. Zwłaszcza, że byłam jedyną dziewczyną w gronie trzech mężczyzn. Rozumiecie? Aż trzech! Każdy z nich się rządzi. Nie ma nawet mowy, żeby mogła wtrącić, chociażby słowo. Więc kochani jeszcze tylko jeden dzień i adios frajeros! O, ile dobrze pamiętam, ostatni raz tak bardzo cieszyłam się, kiedy zdałam egzaminy kończące szkołę. Co więcej udało mi się ją skończyć z wyróżnieniem, jak na mnie było to ogromnym wyczynem.
Nie miałam jakichś szczególnych planów związanych z tym dniem. Pragnęłam tylko odebrać swój przydział, zjeść kawałek tortu w towarzystwie moich najbliższych przyjaciół i jak najszybciej zacząć się pakować. Wiedziałam, że Rada przydzieli mi jakiegoś starszego absolwenta do nadzorowania, ale jakoś mało mnie to obchodziło. Najważniejsze było, że w końcu będę mogła opuścić to stare, nudne miasto i ruszyć poznawać świat.

Wróciłam do domu wyczerpana jak zwykle. Nie miałam nawet siły się przebrać. Rzuciłam się na łóżko, puściłam sobie cicho moją urodzinową playlistę i odpłynęłam w objęcia Morfeusza niepewna tego, co mi przyniesie kolejny dzień.

Obudziłam się o tej samej porze, co zwykle. Przetarłam oczy i powoli podniosłam się z łóżka. Wykonałam serię porannych ćwiczeń i udałam się pod prysznic. Wiedziałam, że o godzinie 10 mam się stawić w głównej siedzibie MSS, więc nie spieszyłam się za bardzo.

Zdążyłam wysuszyć włosy, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz – Hubert. Postanowiłam odebrać.

- Siema, co tam? – zapytałam.

- No hej. O, której masz to spotkanie w siedzibie?

- O dziesiątej, a co?

- Nic, tak się pytam? Rozumiem, że na później nie masz planów?

- No wiesz, w sumie planowałam … - nie zdążyłam dokończyć zdania, bo oczywiście kochany Hubcio - nie lubi jak się tak na niego mówi, ale mnie to nie przeszkadza – musiał mi przerwać.

- No to świetnie. Więc porywam cię na pizzę. Wiesz wczoraj się dowiedziałem, że w końcu zostanę czyimś opiekunem. Dzisiaj poznam mojego podopiecznego.

- Szczęściarz z niego – powiedziałam. Prawdę mówiąc, strasznie ucieszyłam się na tą wiadomość. Dobrze wiedzieć, że mojemu przyjacielowi również udało się osiągnąć wymarzony cel. Szkoda, tylko, że nie może być moim opiekunem. Odkąd pamiętam mówiono nam, że nasz przyszły opiekun będzie tej samej płci, co my. W całej historii stowarzyszenia zdarzyły się jedynie trzy wyjątki. Trudno.

- No pewnie. Nie martw się twoja opiekunka też na pewno będzie miła. To spotkajmy się pod pomnikiem Staszica.

- Jasne. Jak coś zaczekaj na mnie.

- Albo ty na mnie.

- Racja. No to pa!

- Do zobaczenia! – odpowiedział i się rozłączył.

Świetnie. Ciekawe czy zaprosił też Sandrę? Cóż głupio mi się jej będzie o to zapytać, w końcu, co jej powiem, jeśli tego nie zrobił?

1 komentarz:

  1. Trochę czasu mi zajęło przebrnięcie przez całe opowiadanie. :)
    Bardzo ciekawy pomysł, czyta się go lekko i chce się go czytać więcej.
    Będę czytać, czekam na nn i życzę weny. :)
    _______
    Zapraszam serdecznie do siebie na nowy rozdział.

    nie-jestem-nia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)