środa, 18 grudnia 2013

nie mieszaj się cz.2

miłego czytania :)
---------------
W wieku 9 lat rodzice wysłali mnie do szkoły z internatem, przeznaczonej dla przyszłych szpiegów. Czas leciał tam niesamowicie szybko. Pobudka, śniadanie, trening, lekcje, obiad, trening, prysznic, spanie. Wszystkie dni zlewały mi się w jedno.

Chodziłam niewyspana i przytłoczona ogromem teorii. Najgorsze z tego wszystkiego były chyba egzaminy praktyczne.

W każdą drugą sobotę miesiąca nasi nauczyciele planowali serie specjalnych zadań, mających nas przygotować do przyszłych misji. Dobierali nas w czteroosobowe grupy i sprawdzali czy potrafimy się wzajemnie dopełnić. Często lądowałam w grupie z Hubertem – jednym z najlepszych uczniów. Bardzo dobrze się z, nim współpracowało. Potrafił wszystko dokładnie zaplanować i zawsze działał z rozwagą. Wiedział też, jak poradzić sobie z tzw. „trudnymi przypadkami”, które znajdowały się i w naszej szkole. Był dla mnie kimś w rodzaju autorytetu. Wiecie, uczeń starszej klasy, całkiem przystojny i do tego świetny przywódca. Nie było chyba w szkole dziewczyny, która nie wzdychałaby na jego widok. W sumie nadal tak jest. Ostatnio, kiedy odprowadzał mnie pod moją kamienicę naliczyłam, co najmniej siedem dziewczyn, które puściły do niego oczko lub się uśmiechnęły. Takie życie młodego półboga.

Skoro już o niej wspomniałam, to chyba należałoby opisać moje małe mieszkanko. Znajduje się parę ulic od głównej siedziby stowarzyszenia. Wynajmujemy je wspólnie z Sandrą – moją koleżanką ze szkoły. Nie jest jakieś szałowe. Ma trzy pokoje, niewielka kuchnię i łazienkę, ale czego więcej potrzeba? Prawdę mówiąc, nawet nie ma sensu opisywać wam jego wyglądu. W końcu mieszkam tam tylko okresowo, więc nie opłaca się przeprowadzać w, nim jakichś zmian. Jedynymi meblami w moim małym sanktuarium są łóżko, szafa, biurko i krzesło obrotowe.

Większość wolnego czasu spędzam z przyjaciółmi na siłowni lub basenie. Lubię wszelkie formy aktywnego wypoczynku, przez co staję się bardziej pożądana przez mężczyzn lubiących odrobinę niebezpieczeństwa. Niestety, nie ma zbyt wiele czasu na randki. Staram się, jak najgrzeczniej zbywać moich zalotników, ale wbrew pozorom nie jest to wcale takie łatwe. Kilka razy natknęłam się na natrętów, którzy potrafili nękać mnie przez kilka kolejnych dni, a moje odmowy tylko bardziej ich zachęcały. Dobrze, że mam Huberta – on wie jak skutecznie ich ode mnie odpędzić.

Czasami zdarza mi się wątpić w słuszność mojej obecności w organizacji. Zwykle takie myśli przychodzą mi do głowy, kiedy siedzę sama w pokoju i nie wiem, co z sobą zrobić. Zastanawiam się, jak byłoby, gdybym mogła normalnie studiować, umawiać się z chłopakami, pracować.

Znowu zboczyłam z tematu, cóż będziecie się chyba musieli do tego przyzwyczaić. Mam jednak nadzieję, że nie będzie wam to za bardzo przeszkadzało.

W każdym razie historia, o której zamierzałam wam opowiedzieć zdarzyła się około rok temu.

1 komentarz:

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)