wtorek, 10 grudnia 2013

nie mieszaj się cz.1

ze względu, że ostatnio jest tu tak dużo komentarzy wstawiam ten rozdział dziś :)
kolejna część w następną środę :) a teraz czekam na komentarze :D
--------------

Od czego, by tu zacząć? W sumie, moja historia nie jest niczym niezwykłym, ale mimo wszystko postanowiłam ją spisać. Czemu? Sama nie wiem. Może wyciągniecie z niej jakąś naukę na przyszłość? Tego nie mogę wam zagwarantować, w końcu każdy z nas jest inny.

Tak piszę i piszę, a wy nawet nie wiecie, kim jestem. Otóż, na imię mi Klaudia. Nazwiska niestety nie mogę wam zdradzić. Mam 21 lat, długie brązowe włosy i zielone oczy. Jestem wysportowana i chuda. Od małego byłam szkolona w różnych sztukach walki tylko po to, aby w momencie osiągnięcia pełnoletności stać się pełnoprawną członkinią Międzynarodowego Stowarzyszenia Szpiegowskiego w skrócie MSS. Nigdy nie byłam do końca przekonana, czy to odpowiednie miejsce dla mnie, jednak zdołałam się już przyzwyczaić, że niektóre decyzje podejmują za mnie inni. Nie powiem, jest to dosyć drażniące, bo nie mam łatwego charakteru. Często potrafię wpaść w szał z dość błahych powodów. Ostatnio o mało nie pobiłam mojego kolegi – Aleksa, za to, że zjadł moje proteinowe batony. Cóż, chyba powinnam się zapisać do jakiegoś psychologa. Taka już jestem i, póki, co nic nie mogę na to poradzić.

Moi rodzice również są szpiegami. Niestety, nie spędzamy ze sobą zbyt wiele czasu ze względu na to, że każde z nas ma swoją drużynę i swój własny przydział. Czasem spotykamy się na ulicy, wymieniamy się krótkim spojrzeniem i rozchodzimy, każdy w swoją stronę. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić. Jak byłam mała, mama miała dla mnie nie wiele więcej czasu, niż obecnie. Zwykle zostawiała mnie pod opieką wysyłanych przez stowarzyszenie nań. Były one całkiem miłe. Niektóre mówiły w obcych dla mnie językach, przez co mogłam nauczyć się, co nieco o świecie. One również bardzo szybko mnie opuszczały, w końcu miały też swoje dzieci. Współczułam, im. Wiedziałam, że one tak jak ja nie miały wyboru i musiały wstąpić w szeregi organizacji. Często wyobrażałam sobie, że mam wspaniałą kochającą rodzinę, która spędza ze sobą dużo czasu. Jeździ razem na ferie, wakacje, siada do wspólnych obiadów w niedzielne popołudnia. Jednak to były tylko dziecinne wymysły i w głębi duszy wiedziałam, że nawet, gdybym bardzo chciała te marzenia nigdy się nie spełnią.

Cóż, takie życie. Nic nie ma za darmo, zawsze musimy się czegoś wyrzec. Dzięki tym doświadczeniom nauczyłam się nie przywiązywać zbyt mocno do jakichkolwiek rzeczy. Wiedziałam, że będę ze mną tylko przez jakiś czas, a potem odejdą w zapomnienie, jak wszystko, co do tej pory było dla mnie cenne.

2 komentarze:

  1. Hej, będziesz kontynuować poprzednie opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście :) to już mam skończone i kilka osób prosiło bym je opublikowała, więc to robię ;)

      Usuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)