sobota, 14 czerwca 2014

ever liar 43

ejjo to znowu ja, wasza znienawidzona pisareczka. nie miałam dla Was ostatnio zbyt dużo czasu, ale sami wiecie - szkoła + kolejne konkursy. i co z tego mam? nic. brakuje jednej oceny do stypendium, a do tego przecież ja wcale z moimi osiągnięciami nie zasługuję na 6 z polskiego -,- świat jest niesprawiedliwy :( a do tego coraz mniej osób odwiedza bloga. tak czy inaczej łapcie kolejny rozdział.
------------------------

Powoli zbliżał się dzień balu. Nasza szkoła jest na tyle wyjątkowa, że zamiast zwykłych dyskotek woli urządzać bale. Może to dlatego, iż większość nauczycieli jeszcze nie do końca ewoluowało? W każdym razie zapowiada się niezła zabawa. Prawdę mówiąc, wolę bale. Są takie bardziej w moim klimacie. Żadnego techno, żadnych głupawych piosenek boysbandów. Jedynym czego żałuję jest to, że Ed nie może przyjść. A tak bardzo chciałam, żeby na nim był. Umówiłam się z jakimiś dziewczynami, które znałam z historii, że pojedziemy razem. Musiałam znaleźć sobie kogoś do rozmowy i odciągania mojej uwagi od Nicka.

Już jakiś czas temu znalazłam odpowiednią sukienkę. W sumie, była to stara sukienka mojej mamy. Krawcowa mi ją dopasowała i teraz leżała na mnie jak ulał. Mama dostała ją od babci na swoją studniówkę. Kiedy byłam mała przymierzałam ją i bawiłam się w królewnę. Trochę ją zszargałam, ale i tak trzeba było ją trochę skrócić. Chyba nigdy nic nie podobało mi się bardziej od niej.

Powoli robiło się coraz cieplej, dzięki czemu bal zapowiadał się dużo ciekawiej, bo część scenerii można było przygotować na zewnątrz. Już od kilku dni trwały prace nad dekoracjami. Za szkołą znajdował się niewielki most, przeprowadzony nad średniej wielkości rzeką. Paru chłopaków zgłosiło się, a raczej zostało zmuszonych, do zrobienia ramy, na obie strony mostu. Dziewczyny zaplanowały, że będzie to doskonałe miejsce dla zakochanych par. Kupiły czerwone i białe róże, które oplotły przy pomocy kwiaciarek, wokół ram i poręczy. Nad jedną ramą przymocowały plastikowe serce. Klasa techniczna miała się zająć oświetleniem.

Sala gimnastyczna powoli zmieniała się w salę balową. Okna zostały zasłonięte granatowymi kurtynami, które były tak długie, że swobodnie opadały jeszcze na świeżo wypastowany parkiet. Stoły ustawione były wzdłuż jednej ze ścian. Właśnie wnosiliśmy ławki, dla osób chcących trochę odpocząć od tańca. Zapowiadało się bajecznie. Nagle zauważyłam stojącą pod drzwiami Rose. Podeszłam do niej. Brakowało mi jej bliskości.

- Hej Rose. Co tam u ciebie? – zapytałam.

- Nieźle – odpowiedziała zwięźle, po czym odwróciła się.

- Poczekaj. Wiem, że było między nami ostatnio ciężko, ale jesteś dla mnie jak siostra. Wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdziła. To z Chrisem to nieporozumienie.

- Kate nie rozumiesz, że nie tylko o to chodzi!

- To, o co?

- Zamknęłaś się przede mną. Zaczęłaś mnie okłamywać i jeszcze ta twoja nowa przyjaciółka – widziałam łzy w jej oczach.

Nagle zrozumiałam, jak musiała się poczuć. To musiało ją wiele kosztować.

- Przepraszam. Nawet tego nie dostrzegłam. Po prostu miałam na głowie tyle problemów…. Myślisz, że uda się coś jeszcze uratować? – spytałam pełna nadziei.

- Bardzo bym chciała. Może zaczniemy od kupna sukienki na bal? – zaproponowała.

- Jasne. Ja już mam sukienkę, ale jeśli chcesz mogę pojechać z tobą po twoją.

- Jasne. Myślę, że będzie miło. Widzimy się po szkole.

Przytuliłam ją mocno. Odwzajemniła uścisk. Czułam, że w końcu coś zaczyna wracać do normy.

Wróciłam do ustawiania ławek. Wszystko szło w miarę sprawnie. Akurat kończyłam swoją część zadania, kiedy pojawiła się przy mnie Violett. Cudownie, a tyle miałam z nią spokoju. Starałam się ją wyminąć, ale jej przyjaciółeczki zastąpiły mi drogę.

- Chcesz mi coś powiedzieć Kate? – zaczęła. Ale z niej jędza.

- Nie. Jeśli chodzi ci znowu o Nickolaja, to wiedz, że mam swojego chłopaka, a twojego mam gdzieś. To by było na tyle, a teraz czy możecie mnie przepuścić?

Myślałam, że będzie ciężej, ale od razu odpuściły. Ruszyłam w stronę klasy biologicznej, gdzie zostawiłam swoje książki. Zebrałam je i schowałam do szafki. Potrzebowałam się trochę ochłodzić, więc weszłam do łazienki. Zatrzymałam się na niewielkim korytarzyku, bo usłyszałam dobiegające z wnętrza łazienki przeraźliwe krzyki.

- Ale z niej suka! Jak może kłamać mi prosto w oczy! Jeszcze ją dopadnę!


Wystraszyłam się tego desperackiego głosu i wyszłam z toalety jak najszybciej. Wiedziałam, że osobą, która krzyczała była Violl i obawiałam się, iż to na mnie chciała się mścić. Aż strach się bać, co ona może wykombinować. 

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział, nie moge doczekać się kolejnego. A dodałabyś może jakąś swoją pracę konkursową?

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne ^^ Ale kurde... 0 akcji. Nic. ;c To mnke troche dołuje.

    OdpowiedzUsuń
  3. super kiedy next cos zaczyna się dziac

    OdpowiedzUsuń
  4. AAAAAAAA!!!!!!!!!! DAWAJ NASTĘPNE!!!!!!!!!!!!!!!! <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3 I <3 YOU<3<3<3

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)