środa, 17 lipca 2013

ever liar 2

Usłyszałam wołanie mamy. Narzuciłam na siebie mój kochany, niebieski szlafrok i zeszłam na śniadanie. Na stole w kuchni stała cudowna błękitno - biała róża identyczna jak ta z mojego snu.
- Mamo, skąd to się tu wzięło?
- Ta róża? Listonosz przyniósł. Adresowana do Ciebie. Prawda, że cudowna?- zapytała mama.
- Tak, jest piękna. Tylko wydawało mi się, że gdzieś już taką widziałam, ale nieważne. Co dziś jemy?- rzuciłam odwracając uwagę mamy od kwiatu, przy którym zauważyłam przypięty pudrowy bilecik.
- Kanapki z dżemem i kakao. Śniadanie mistrzów – powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. – Proszę nakładaj sobie a ja w tym czasie polecę po twojego tatę.
- Dobrze.
Kiedy wyszła szybko zwinęłam liścik do kieszeni zdecydowana, aby przeczytać go później w swoim pokoju. Mimo wszystko bardzo mnie to zaciekawiło. Wzięłam sobie kanapkę, nalałam gorącego kakao i usiadłam przy dużym dębowym stole znajdującym się na środku kuchni. Zawsze przypominał on moją babcię. Rodzice przenieśli go do domu po jej śmierci. Szafki w kuchni były własnoręcznie wyrzeźbione przez tatę, który kiedyś pracował, jako stolarz. Niestety nie skończyło się to zbyt dobrze dla niego. Rok temu jedna z drewnianych bel spadła mu na nogę, przez co złamał palec. Do tej pory pracuje nad przywróceniem mu
pełnej sprawności. Mama pracuje obecnie, jako zastępca kierownika w firmie dostarczającej paczki między krajowe w Dobsonie – moim ukochanym miasteczku. Urodziłam się tu i wychowałam razem z moimi najlepszymi przyjaciółmi – Rose i Christianem. Z Rose poznałyśmy się jeszcze w przedszkolu. Od razu się zaprzyjaźniłyśmy. Byłyśmy jak papużki nierozłączki. W siódmej klasie doszedł do nas Christian. Słodki, romantyczny blondyn z fiołkowo-szarymi oczami i zniewalającym uśmiechem. Od kiedy go poznałam byłam pewna, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Cóż to chyba jednak nie było to. Byliśmy ze sobą około 4 miesięcy i było cudownie, lecz nie tak cudownie jak z Nickiem. Ach Nick …. Cóż to niemożliwe, że udało mi się go tak szybko poderwać. Poznaliśmy się w pierwszej liceum. Dobson to małe miasto i rzadko, kiedy ktoś się tutaj przeprowadza. Ludzie wolą je opuścić. Lecz rodzina Nikołaja była jednym z nielicznych wyjątków. Miał tylko siostrę i mamę. Nigdy nie poznałam jego taty, ale jemu również na tym nie zależało. Był bardzo tajemniczy. Po prostu inny. I to chyba mnie w nim pociągało. Jego malutka siostrzyczka – Meg – była jak aniołek. Uwielbiała zabawę lalkami. Jak tylko mnie pierwszy raz ujrzała zabrała mnie do swojego pokoju na podwieczorek. Kiedy zobaczyłam minę Nicka chciało mi się płakać ze śmiechu. Wyglądał na przerażonego reakcją małej. Jednak pozwolił nam się chwilę pobawić razem. Kiedy zaplatałam jej czarne włosy, zaczęła mi opowiadać o ich życiu przed przyjazdem do miasta. Okazało się, że mieszkali w Bostonie, gdzie Nickolai pracował, jako pomocnik sklepowy. Starał się jak mógł by utrzymać swoje ukochane kobiety. Lecz nic nie wspominała o ich ojcu ….
- Hej skarbie – z rozmyślań wyrwał mnie radosny głos ojca siadającego obok mnie. – Jak Ci się spało?
- Dobrze tato – rzuciłam głaskając pod stołem mojego ukochanego psa Dimkę.
- Co to za kwiatek?
- To dla Kate. Od cichego wielbiciela – powiedziała mama puszczając do mnie oczko.
- Tak? Cóż ciekawe. Bardzo chciałbym poznać tego młodzieńca.
- Tom, daj dziewczynie trochę prywatności. Masz jakieś plany na południe?
- Ja? – mało brakowało żebym zadławiła się resztką kanapki. – Tak. Zapomniałaś? Przecież mówiłam Ci wczoraj, że idę do kina z Rose i Chrisem. – Czułam się winna, że skłamałam. Tak naprawdę musiałam iść do Nicka i wyjaśnić wszelkie komplikacje. No i pozostawała jeszcze sprawa tego dziwnego snu.
- Rozumiem. Kochanie, co Ci się stało w nogę?
Odruchowo rzuciłam na nią okiem i zauważyłam niedużego siniaka w okolicy kostki. Dziwne pomyślałam. Skąd on się tam wziął?
- To nic, mamo. Pewnie niechcący walnęłam się o łóżko. Dzięki za pyszne śniadanie.
Włożyłam naczynia do zlewu i ruszyłam do pokoju. Usiadłam na mojej, dużej fioletowej pufie i zagapiłam się na nowo odmalowane, niebieskie ściany. Nagle przypomniałam sobie o karteczce, schowanej w mojej kieszeni. Wyjęłam ją i rozłożyłam. W środku znalazłam słodki wierszyk.

„niebieska róża w wodzie się przeglądała
uśmiechała się do swojego odbicia
ona na szczęśliwą wyglądała
z wody siłę życia czerpała
wędrowiec przyszedł do źródła
napić się wody przed dalszą podróżą
zobaczył ją i serce mu skradła
była jego wyśnioną różą
został w jej ramionach na zawsze
aksamitnym dotykiem budziła każdego ranka
z płatków spijał ranną rosę
nie było szczęśliwszego kochanka
róża poznała prawdziwe szczęście
jej płatki jeszcze wypiękniały
on już nie marzy o podróży
ona wie, jaki jest wspaniały ”
Ze szczerymi przeprosinami na zawsze tylko twój
Nickolai

Nie mogłam w to uwierzyć. Jak on mógł pomyśleć, że dzięki temu wierszykowi i róży tak po prostu mu wybaczę. Musiałam chwilę ochłonąć. Włączyłam radio. Zabrzmiał w nim wokalista Linkin Park. Podkręciłam głos na ful i poddałam się piosence, starając się zapomnieć o tym zwariowanym świecie. Niestety to nie było takie łatwe jak się wydawało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)