niedziela, 14 lipca 2013

ever liar prolog

Zerwałam się z łóżka i spojrzałam na ogromny zegar wiszący na ścianie. Za dziesięć trzecia. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale zaczęłam się ubierać i wyszłam przed dom. Panowała tam dziwna jak na tą okolicę cisza. Spojrzałam w niebo i nie dostrzegłam ani jednej gwiazdy. Co dziwniejsze nie udało mi się zobaczyć żadnego z drzew otaczających dom. Chciałam wbiec z powrotem do swojego pokoju i wmówić sobie, że to tylko sen, lecz coś sparaliżowało moje nogi.
Ujrzałam ciemną postać wynurzającą się z nocy. Po bliższym przyjrzeniu stwierdziłam iż tą zjawą jest mężczyzna. Wyglądał na około 17 lat, ciemne włosy powiewały mu na wietrze. Oczy miał zielone (w kolorze wiosennej trawy) i co dziwniejsze zdawało mi się, że gdzieś go już spotkała. Gdy usłyszałam jego donośny głos od razu wiedziałam.
- Kate!
- Co ty tu robisz? – rzuciłam w jego kierunku. – Obiecałeś, że już nigdy więcej do mnie nie przyjdziesz!
- Katherin! Wybacz mi – błagał.
- Nick, wiesz że to nie jest takie proste jak kiedyś. Tyle razy już Ci wybaczyłam, a nawet starałam się o tym zapomnieć, lecz przy ostatnim spotkaniu …
Przeszedł mnie dreszcz, a łzy duszone od tygodni zaczęły spływać po mojej twarzy.
Zaczął powoli zbliżać się do mnie, a ja nie miałam siły by go powstrzymać. Objął moje zwiotczałe ciało swoimi silnymi ramionami. Nie byłam pewna co się teraz wydarzy, ale wiedziałam jedno – nigdy nie przestałam go kochać.
Choć minęło tyle lat od naszego pierwszego spotkania, nasze uczucia (no, przynajmniej moje) się nie zmieniły. Nadal chciałam czuć jego ciepło blisko siebie. Nadal chciałam widzieć jego zmartwione zielone spojrzenie otaczające mnie czułością i opieką.
Powoli podniósł ręką mój podbródek i starł mi z policzków pozostałości łez. Chciałam tak stać przy nim bez końca. Lecz nagle mnie olśniło.
Przypomniałam sobie o wszystkich jego przewinieniach. „Przypadkach” jak to on je nazywał. Szybko wyrwałam się z objęć wciąż drżąca, ale tym razem ze wściekłości i wzburzenia.
- Przepraszam – szepnął, próbując znów przyciągnąć mnie do siebie.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia! Zwykłe przepraszam!
- Wiem, postąpiłem jak skończony idiota i dupek, ale …
- Zrozum, że twoje „ale” już nic dla mnie nie znaczy.
Obróciłam się na pięcie i wbiegłam po schodach z powrotem do mojego pokoju zatrzaskując za sobą z całej siły drzwi. Położyłam się na łóżku i zapadłam w niespodziewanie długi i głęboki sen.

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawie się zaczyna :) z niecierpliwością czekam na kolejne części ;)Serdecznie pozdrawiam i przesyłam buziaki, Ania

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)