czwartek, 5 listopada 2015

Call me VI

- Callie –

Miałam już serdecznie dość tego całego kucia. Głowa pękała mi od tych wszystkich informacji, które znając życie nie przydadzą mi się zbytnio. Studia to istny koszmar. Zdecydowanie nie polecam ludziom o słabych nerwach, bo można tu nieźle się załamać. Zasnęłam zatrważająco szybko. Ledwo zdążyłam odłożyć książkę, a już reszta mojego ciała odpłynęła.

Rano moje ciało nie chciało ze mną współpracować. Kiedy próbowałam wykonać jakiś ruch, moje mięśnie zbywały mnie jakby mówiąc: Jeszcze pięć minut Callie. Kiedy w końcu udało mi się podnieść, poczułam się dumna. Mamy już czwartek. Coraz bliżej egzamin i zakończenie studiów, a także, co chyba najważniejsze, o ile mi się uda coś znaleźć, zmiana pracy. Chciałam mieć już ten etap za sobą i zacząć w pełni dorosłe życie. Może i byłam już pełnoletnia, ale moim zdaniem dorosłość zaczyna się dopiero w momencie znalezienia sobie pracy i ukończenia studiów. Chciałam znaleźć też sobie jakąś współlokatorkę, bo moje mieszkanie było stanowczo dla mnie za duże i czułam się tu nieswojo. Dostałam je w spadku po babci. Jako staruszka była bardzo przezorna i po jej śmierci okazało się, że rachunki i czynsz mam opłacone z góry na dziesięć lat. Nie wiem jak ona to zrobiła, ale z całego serca dziękuję ci babciu. Co prawda czasem musiałam coś dopłacić, ale nie były to jakieś bardzo wysokie stawki.

Mieszkanie znajdowało się na drugim piętrze bloku, w samym centrum miasta. W sumie to Nowy Jork, także całe miasto jest swoim centrum. Składało się z aż trzech pokoi, które były całkiem przestronne, holu, kuchni, w której niestety nie miałam czasu zbyt długo przesiadywać oraz łazienki z dużą wanną i małym prysznicem wciśniętym w róg. Zwykle spędzałam czas tylko w jednym pokoju. Jego ściany były w kolorze karmelowym, a sufit był biały. Na jego środku wisiał szklany żyrandol, który nadawał pokojowi klimatu. Nie jestem osobą, która potrzebuje wielu mebli, dlatego w pokoju znajdowały się jedynie duże łóżko, stolik nocny, toaletka z krzesłem i szafa. Biurko miałam w salonie, z tego powodu nie było mi potrzebne w mojej jaskini.

Salon był najbardziej nieogarniętym miejscem. Wszędzie walały się różnego rodzaju papiery, od umów do fiszek, z których ostatnio często korzystałam. Niestety te drugie walały się również w moim pokoju, kuchni, właściwie wszędzie. Po egzaminie to ogarnę. Póki co, są ważniejsze rzeczy.

*

Dzień w pracy minął mi jak zwykle, czyli boleśnie wykańczająco. Nie ma nawet, o czym mówić. Chociaż… zaczęło mi się wydawać, że Thomas zaczyna być dla mnie miły. Nie żeby coś, ale no w końcu! Już wczoraj nie był sobą, a dziś nawet zaproponował mi, żebym wyszła wcześniej. Po prostu cud. Może jest to związane z końcem mojej umowy? Tak czy inaczej, jeżeli znajdę inną kancelarię, nawet jego przymilanie nie zatrzyma mnie przed odejściem. Wystarczy mi dyplom. Umówiłam się na dziś wieczór z Gregiem, znajomym ze studiów. Mieliśmy się razem uczyć, także dodatkowe minuty przed spotkaniem przydały mi się na odświeżenie i zmianę ubrań. Zebrałam część notatek, w większości tych, które nie były za bardzo zmaltretowane i udałam się do czytelni.

Czy wspominałam już, jakim Greg jest ciachem? Nie, w sumie nic dziwnego, bo nie jest, aż tak nadzwyczajny. Gdyby ktoś o niego lepiej zadbał, od czasu do czasu wyprasował koszulę, przyciął i ułożył włosy i może wcisnął mu soczewki, zamiast staromodnych okularów, można by go było schrupać. Jednak nie jest on w moim typie. Zawsze miałam słabość do złych chłopców, bo w końcu życie z nimi jest ciekawsze. A Greg jest uroczym kujonem. To nie dla mnie, przynajmniej teraz. W końcu kobiety zmienne są.

- Hej Greg! – Rzuciłam uśmiechając się promiennie.

- Callie nie musisz udawać. Wiem, że wcale nie uśmiecha ci się uczyć w tak piękny dzień.

No proszę, kto by pomyślał, że tak szybko mnie rozszyfruje.

- Niech ci będzie, ale nie musiałeś mnie tak gasić. Teraz będę w nostalgicznym nastroju.

- Bierzmy się do działania, bo mamy tego trochę.

Westchnęłam przeciągle i zajęłam miejsce obok niego.


Minęły trzy godziny, kiedy udało nam się zbliżyć do końca. W międzyczasie dwa razy byłam przynieść nam kawę, a i tak oczy mi się zamykały. Za duże obciążenie dla mózgu.

- To chyba by było na tyle.

Odetchnęłam z ulgą.

- Jak mi poszło?

- Świetnie. Na pewno zdasz to śpiewająco. – Greg potrafił mnie pocieszyć.

Mimo miliona motylków w moim brzuchu, które wierciły się ze zdenerwowania już około tygodnia, te słowa podziałały uspokajająco.

- Dziękuję. Jesteś cudowny. – Rzuciłam, przytulając go mocno.

- Nie jestem, ale miło czasami usłyszeć takie słowa od tak cudownej kobiety.

Chyba zapomniałam o jeszcze jednym ważnym szczególe dotyczącym Grega – jest gejem. Odkryłam to już jakiś czas temu, dlatego zawsze czułam się przy nim niesłychanie swobodnie.

- Cóż może częściej powinnam cię dowartościowywać, mój ty ulubiony blondasku.

- No już, bo się zarumienię. Wstawaj, to cię odprowadzę.

Wyszliśmy z biblioteki na przepełnione ludźmi ulice. Kocham Nowy Jork, ale czasami nie mogę tu oddychać. Zatrzymaliśmy się po drodze na hot dogi, które smakowały obłędnie. Miałam zaprosić Grega do siebie, ale przypomniałam sobie o Jullianie. Miałam jeszcze godzinę do telefonu, o ile w ogóle zadzwoni, ale chciałam wziąć dziś dłuższą kąpiel, więc pożegnałam się z Gregiem.

Nalałam sobie wody do wanny, wrzuciłam zapachowe kuleczki, zapaliłam świece i zanurzyłam się po uszy. W sumie dawno nie byłam na basenie. Będę musiała się niedługo wybrać. Nie wiem, czy to ma coś wspólnego z moim znakiem zodiaku – ryby-, ale uwielbiam wodę. Czy to w stawie, czy pod prysznicem, działa na mnie kojąco. Kocham nawet deszcz. Jeśli w miejscu, do którego akurat zmierzam nie muszę wyglądać ułożenie, to rozpuszczam włosy i roztapiam się w orzeźwiających smugach.


W łazience rozbrzmiały dźwięki Sweater Weather mojego ulubionego zespołu – The Neighbourhood.

1 komentarz:

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)