środa, 1 stycznia 2014

nie mieszaj się cz.4

Dobra wróćmy do rzeczywistości. Rzuciłam pospieszne spojrzenie na zegarek. Zostało mi czterdzieści pięć minut do wyjścia. Już wcześniej naszykowałam sobie odpowiednie ubranie, więc teraz pozostało mi jedynie je włożyć.

Nienawidzę spódnic. Są takie niepraktyczne. Bo w końcu jak można biegać w jakimś krótkim skrawku materiału? To strasznie niewygodne. Pomyślcie sobie, że zostało wam pięć minut, by dobiec do pracy, a wy macie na sobie to coś. Do tego wieje silny wiatr i przy każdym kroku wam ją podwiewa. Okropność. Dlatego na spotkanie wybrałam czarne, rozciągliwe jeansy i białą koszulę. Na nogi wsunęłam wygodne, krótkie, czarne kozaczki. Wyjrzałam przez okno, na wiszący za, nim termometr – wskazywał tylko 14 stopni. Wyciągnęłam z szafy marynarkę i udałam się do kuchni.

Na blacie zauważyłam naszykowane naleśniki z dżemem malinowym, a obok niech leżącą karteczkę. Podniosłam ją. Zauważyłam na niej napisane równym pismem Sandry życzenia urodzinowe. Cieszyłam się, że pamiętała o moim małym święcie.

W moje urodziny zawsze świętowałyśmy podwójnie. W końcu był to również dzień, w którym się poznałyśmy. Pamiętam wszystko, jakby to było wczoraj.

Miałyśmy po dziesięć lat. Ja właśnie je kończyłam. Byłam ubrana w słodka różową sukienkę, kupioną oczywiście przez moją mamę i wciśniętą na mnie wbrew mojej woli. Był to pierwszy dzień kalendarzowej jesieni. Siedziałam jak zwykle sama w ostatniej ławce. W pewnej chwili zauważyłam, że obok mnie siada jakiś niski rudzielec. Z początku myślałam, że to chłopiec i starałam się go zignorować. Jednak po chwili spojrzała na mnie para dużych, niebieskich oczu i wiedziałam, że pomyliłam się w swojej ocenie.

Dziewczynka nie wyglądała nadzwyczajnie, prawdę mówiąc była taka jak inne. Nie rozumiałam, dlaczego się do mnie przysiadła, ale nie miałam również zamiaru jej o to pytać. Stwierdziłam, że może jak ją zignoruję to się przesiądzie. Cóż nie udało się. Zamiast tego wyciągnęła w moim kierunku rękę i powiedziała:

- Hej jestem Sandra. A ty, jak masz na imię?

- Klaudia – odburknęłam, jednak jej to nie przeszkadzało i zaczęła mówić dalej.

- Miło mi cię poznać. Wiesz zauważyłam, że zawsze siedzisz sama, więc postanowiłam, że się do ciebie przysiądę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? – Zdążyłam jedynie potrząsnąć głowę na znak, że może sobie tu siedzieć.

- W takim razie od dziś będziemy kumpelami z ławki. Co ty na to? Matko jak się cieszę. Bo wiesz nigdy nie miałam dobrego kontaktu z rówieśnikami. – mówiąc to zrobiła smutną minkę, aż zrobiło mi się jej żal.

Obiecałam sobie wtedy, że się nią zajmę i od tamtej pory jesteśmy praktycznie nierozłączne.

Usiałam przy blacie i zjadłam przygotowane przez moją przyjaciółkę naleśniki. Nalałam sobie do szklanki odrobinę soku pomarańczowego i wypiłam go jednym łykiem. Pełna energii i podekscytowania udałam się w stronę siedziby.

Sama droga minęła mi szybko. Wspinając się po kamiennych schodach moje myśli krążyły tylko wokół jednego tematu –, gdzie zostanę wysłana. Miałam nadzieję, że może uda mi się wyjechać, chociaż z Polski. Zawsze marzyłam, by zwiedzić Paryż czy Londyn. Już za chwilę się tego dowiem.

Szłam głównym korytarzem szukając sali nr 14, kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Ups! Chyba zapomniałam wyciszyć telefonu. Szybko wcisnęłam odpowiedni guzik i wyłączyłam głos, nawet nie patrząc na to, kto do mnie pisał. „Zrobię to później” obiecałam sobie.

2 komentarze:

  1. czemu nie dodajesz nowych części ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne, ciekawe i styl pisania jak najbardziej mi odpowiada. :)
    Czekam na nn.
    ________
    Chciałabym Cię serdecznie zaprosić na mojego nowo powstałego bloga. Gwarantuję, że takiej historii jeszcze nie było. :)

    Minął rok odkąd wszyscy uznali mnie za zmarłą, nikt nie wierzył w moje słowa, nie uwierzyli gdy opowiedziałam im jak zamieniłyśmy się dokumentami. Krzyczałam, że ja żyję, a Zoe umarła, ale do nich to nie docierało, uważali, że robię sobie żarty w tak tragiczny dla nas dzień.
    Od tamtego dnia codziennie rano zakładałam maskę udając kogoś innego, tylko w nocy mogłam być sobą. Straciłam wiele i nadal tracę nie mogąc nic na to poradzić. Gdybym wiedziała, że jeden błąd może zmienić wszystko, nie zgodziłabym się na zamianę tożsamości. Gdybym tylko mogła cofnąć czas zrobiłabym to, ale niestety życie nie jest takie proste. Nasze przeznaczenie spisane jest od dawna, nie możemy go zamazać korektorem i zmienić. Musimy się z nim pogodzić, nawet jeśli będziemy do końca uważani za kogoś kim nie jesteśmy.

    To działo się na końcu, zacznijmy więc od początku.
    Nazywam się Claire Frey, a oto moja historia...

    http://jedna-twarz-dwa-zycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje do dalszego pisania, więc zachęcam Was do zostawiania po sobie śladu :)